Zwierzęta, które mają wczytanego człowieka. Kamyk, Bogusia, Filip i inne
Osiem zwierząt i osiem smutnych historii. Nikt tu nigdy nie chciał, aby musiały żyć w zamknięciu, jednak żadnego z nich nie da się już zwrócić naturze.
Najgłośniejszy jest jeleń Filip. Każdy, kto teraz wchodzi na teren pokazowej Zagrody Żubrów w Wolińskim Parku Narodowym słyszy głośne porykiwania. – Trwa okres godowy i Filip musi być odizolowany, bo szuka rywala i chętnie by użył tego, co ma na głowie – tłumaczy Wioletta Nawrocka, dyrektorka parku. Zdecydowanie odradza fotoreporterowi ubranemu w jaskrawą bluzę podchodzenia do płotu z żerdzi. Ścieżka do wybiegu Filipa jest zagrodzona i turyści chwilowo nie mają tam wstępu, ale wśród drzew dostrzegamy imponujące poroże Filipa.
- Jego matka zginęła w kolizji drogowej, on przeżył i weterynarz zawiózł go do zaprzyjaźnionych gospodarzy. Kiedy był mały, nie było problemu, a kiedy dostał rogów, zaczął uciekać na wioskę i stwarzał zagrożenie. Wychował się z ludźmi i psami, co w zasadzie przekreśliło jego możliwość powrotu do natury. To zwierzę, które w tę naturę już wczytane nie jest – mówi Konrad Wrzecionkowski, starszy specjalista ds. ochrony przyrody z WPN. A Wioletta Nawrocka dodaje: - Wszystkie te zwierzęta mają wczytanego człowieka. Oczywiście nie mówimy o żubrach, bo one są tu z zupełnie innego powodu i większość urodziła się w niewoli. Pozostałych zwierząt nikt tu nie trzyma nie trzyma specjalnie, nie są specjalnie łapane, my nie jesteśmy zoo – tłumaczy.
Zagroda jest obecnie azylem dla ośmiu dzikich zwierząt. Podchodzimy do dużej woliery. Tu mieszkają bieliki Jurand II (poprzedni bielik Jurand dożył tu późnej starości) i Bogusia. Każdy z ptaków nie ma jednego skrzydła. Jurandowi trzeba było amputować skrzydło po postrzeleniu śrutem. Historia Bogusi to wypadek spowodowany przez śmigłowiec z podczepioną piłą do podcinania gałęzi przy liniach energetycznych. – Złamane zostały przepisy w efekcie czego pilot później stracił licencję. Ale konsekwencją tego jest też bielik, który nie może już latać – mówi Konrad Wrzecionkowski.
On sam pracuje w WPN od siedmiu lat. – Pamiętam jeszcze Gucia, naszego łaciatego dzika, który odszedł kilka lat temu do lepszego świata, bez tych wszystkich ogrodzeń – mówi. Jak podkreśla, zwierzęta, które są w zagrodzie dożywają sędziwego jak na dzikie gatunki wieku. Gucio żył kilkanaście lat. Dziś dziki są dwa - to Zośka i Florka. Podobnie jak nieżyjący Gucio były znalezione osłabione w lesie jako małe pasiaczki i od osesków wychowane przez ludzi.

W kolejnej zagrodzie wyjątkowo ciekawski koziołek, który natychmiast podchodzi do płotu, kiedy widzi przy nim naszego fotoreportera. To Maksiu, chociaż Wioletta Nawrocka częściej mówi o nim Łobuz. – Broi i łobuzuje nam tu strasznie – śmieje się. Na dalszym wybiegu widać łanię Majkę z uszkodzoną wargą, którą też ludzie zabrali malutką z lasu.

W zagrodzie jest jeszcze Kamyk. Do niego pójść nie możemy. To trójnogi wilk, o którym niedawno słyszała cała Polska. Wilk, który stracił łapę po wypadku komunikacyjnym i ostatecznie trafił właśnie do zagrody w Międzyzdrojach. Tyle, że w kwietniu tego roku wydostał się na wolność i aż do teraz był nieuchwytny. Była za to dokarmiany przez turystów, a we wrześniu pokąsał na plaży turystki. Udało się go we współpracy z weterynarzem złapać. – Łzy mi lecą, kiedy na niego patrzę – przyznaje Wioletta Nawrocka. Nie kryje, że to zwierzę bardzo przez człowieka skrzywdzone, ale jednocześnie – co podkreśla wielokrotnie – wilk, który ma wczytanego człowieka. – Nie może być na wolności. Robimy wszystko, aby miał u nas jak najlepsze warunki, przygotowujemy mu wybieg wielkości 0,6 hektara. Kamyk będzie miał tu własny kawałek lasu – mówi Nawrocka. Na razie zwierzę potrzebuje spokoju, aby na nowo przystosować się do życia w niewoli.
Zagrodę Pokazową Żubrów można zwiedzać (obowiązują bilety wstępu) i jej główną atrakcją jest stado żubrów, które można podglądać ze specjalnej platformy widokowej. Cała idea powstania żubrowiska od początku skupiała się na staraniach, aby utrzymać populację żubrów w Polsce i rozszerzać ich pulę genetyczną. Kiedy zagroda powstawała (pierwsze żubry przywieziono tu w 1976 roku), nikt nie planował, że miejsce stanie się także azylem dla innych zwierząt.

