Zbrojne Pomorze. Co nas obroni? Pomorska armia dostaje nowoczesny sprzęt

Czytaj dalej
Fot. www.defence.gov/madelyn brown
Aleksander Radomski

Zbrojne Pomorze. Co nas obroni? Pomorska armia dostaje nowoczesny sprzęt

Aleksander Radomski

F-35 w Świdwinie, bezzałogowce w Mirosławcu i rakiety NSM z Siemirowic. Do tego fregaty i Amerykanie w bazie w Redzikowie. Pomorska armia dostaje nowoczesny sprzęt.

Norweskie 72 rakiety manew-rujące Naval Strike Missle, odpalane z kilkunastu mobilnych wyrzutni zamontowanych na ciężarówkach jelcz, stacjonują w Morskiej Jednostce Rakietowej w Siemirowicach.

Na celowniku - rosyjska flota

NSM mają nas bronić przed rosyjską flotą na Morzu Bałtyckim. W teorii są zdolne do rażenia celów nawodnych oddalonych nawet o 200 km. Do takich odległości potrzeba jednak dużej dawki danych dostarczanych z radarów, okrętów, samolotów rozpoznania i zdjęć satelitarnych. Z tym w polskim wojsku jest już gorzej. Przynajmniej na razie. Zdolności tego typu posiadają jednak sojusznicze armie, co widać na przykładzie wojny na Ukrainie. Amerykańskie, brytyjskie i szwedzkie samoloty wczesnego ostrzegania latają wzdłuż polskiej granicy, nad Litwą, Warmią, Mazurami i Pomorzem, okrążając obwód kaliningradzki.

Nawet bez tej potężnej dawki wiedzy w postaci danych rozpoznawczych rakiety NSM są w stanie atakować nawodne cele w odległości około 50 kilometrów.

- Oznacza to niemal całkowite pozbawienie możliwości działania większych okrętów nawodnych Floty Bałtyckiej operujących z portu Bałtijsk - zauważa Maksymilian Dura na łamach defence24.pl. - Blokada może również objąć te jednostki pływające rosyjskiej Wojenno-Morskiej Floty, które stacjonują w bazie Sankt Petersburg/Kronsztad. Wymaga to jednak przerzucenia kilku wyrzutni pocisków NSM do Estonii lub Finlandii (po ostatecznym przyjęciu Finlandii do NATO). Takie rozlokowania elementów tego systemu w krajach bałtyckich było już zresztą praktykowane w czasie ćwiczeń NATO. W ten sposób jednostki ogniowe Morskiej Jednostki Rakietowej stają się bardzo ważnym i pożądanym polskim wkładem w kolektywną obronę Paktu Północnoatlantyckiego.

Obrona przekopu

Pociski NSM nie tylko mogą szachować Bałtijsk, ale i ochraniać przekop przez Mierzeję Wiślaną, który jest strategiczną inwestycją. Od 17 września, czyli od oficjalnego przecięcia wstęgi, możliwość swobodnej żeglugi obejmuje nie tylko statki handlowe, ale i mniejsze okręty. Co więcej, do portu w Elblągu czy Gdańsku, po wybudowaniu Via Carpatii, będzie bliżej niż do litewskiej Kłajpedy.

Jak istotny z wojskowego punktu widzenia jest przekop, zdają sobie sprawę Rosjanie, którzy w Primorsku oddalonym kilka kilometrów od Bałtijska utworzyli jednostkę desantowo-szturmową przeznaczoną do operowania na zalewie. Na jej wyposażeniu znalazły się szybkie kutry produkcji koncernu Kałasznikow, wzorowane na szwedzkich jednostkach tego typu.

F-35 dla Świdwina

Wkrótce zdolność pocisków manewrujących NSM ulegnie zdecydowanemu zwiększeniu. Głównie za sprawą możliwości, które przyniesie wprowadzenie do Sił Powietrznych samolotów piątej generacji. Mowa o amerykańskich F-35.

MON zamówił w 2020 roku 32 maszyny, czyli dwie eskadry. Połowa samolotów stacjonować ma w 32. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Łasku niedaleko Łodzi, a druga - w 21. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie, gdzie lata się wciąż na radzieckich Su-22.

To będzie jakościowy skok, do którego trzeba się przygotować. Pomóc w tym mają koreańskie samoloty szkolne FA-50, które docelowo mają stać się lekkimi myśliwcami.

Śmigłowce dla Pruszcza

Kontrakt na pierwsze myśliwce z Korei dopiero co podpisano, a na dopięcie formalności czeka jeszcze jeden duży zakup. Chodzi o program Kruk, który w wojskowej nomenklaturze oznacza zakup nowych śmigłowców dla WP. Rząd chce zamówić 96 maszyn, czyli po eskadrze na każdą z dywizji, wliczając w to dwie, które mają zostać dopiero sformowane.

MON poinformował już, że amerykańskie śmigłowce uderzeniowe będą uzupełniać pancerne zdolności 18. Dywizji Zmechanizowanej na ścianie wschodniej, do której trafią zamówione w USA czołgi Abrams. Jednak część z tych maszyn z pewnością wyląduje na lotnisku w Pruszczu Gdańskim, czyli w 49. Pułku Śmigłowców Bojowych. Dziś lata się tam na postsowieckich śmigłowcach Mi-24.

Bayraktary dla Mirosławca

To nie koniec listy nowoczesnego uzbrojenia, które zasili jednostki ulokowane na Pomorzu. Do Mirosławca, czyli do 12. Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych, przylecą Bayraktary, które świetnie sprawdziły się w pierwszej fazie wojny na Ukrainie. MON zamówił u tureckiego producenta cztery zestawy tych dronów, czyli 24 maszyny. W pakiecie kupiono też radary, symulatory, części zamienne i uzbrojenie.

16 września Sztab Generalny poinformował, że pierwsza grupa operatorów zakończyła czteromiesięczne szkolenie w Turcji. Niewykluczone, że wkrótce piloci z Mirosławca na specjalistyczne kursy wyjadą też do USA.

Poza tym w marcu resort obrony zakomunikował chęć zakupu dronów MQ-9 Reaper w ramach pilnej potrzeby operacyjnej i w związku z sytuacją na Wschodzie. Uznawane za najlepsze w swojej klasie drony są dobrze znane w Mirosławcu. To tu operuje 52. Ekspedycyjna Grupa Operacyjna US Air Force oddelegowana do zadań w ramach Europejskiej Inicjatywy Odstraszania.

Dla ochrony gazociągu

Zbrojnych nowości będzie więcej. Już w przyszłym roku rozpocząć ma się budowa pierwszej z trzech polskich fregat. Nowoczesny okręt budowany z Brytyjczykami powinien trafić do służby w 2028 r, a kolejne dwa w 2033 i 2034 r. Będzie to wzmocnienie Marynarki Wojennej, której jednym z ważniejszych zadań stanie się ochrona gazociągu Baltic Pipe z Norwegii przez Danię do Polski i gazoportu w Świnoujściu.

Czołgi z Korei

Wzmocnienia sprzętowego wymagają wciąż wojska lądowe. Liniowe jednostki na Pomorzu nadal operują na postsowieckich BWP-ach, jak np. 7. Brygada Obrony Wybrzeża w Słupsku. Na szybką zmianę jednak się nie zanosi. Koreańskie czołgi, które kupuje Polska, zasilą w pierwszej kolejności 16. Dywizję Zmechanizowaną, która zabezpiecza granicę z obwodem kaliningradzkim.

- Są to nowoczesne czołgi, zaprojektowane i zbudowane w XXI wieku. Przystosowane do warunków geograficznych, jakie panują w województwie warmińsko-mazurskim. Mają zawieszenie hydropneumatyczne, są naprawdę doskonałym sprzętem - mówił niedawno w Morągu, podczas święta 16. dywizji, Mariusz Błaszczak, minister obrony. - Najpierw otrzymają je żołnierze 20. Brygady Zmechanizowanej. Potem trafią do kolejnych jednostek z Morąga, potem do Ostródy oraz Elbląga. Nowoczesny sprzęt w rękach doświadczonych żołnierzy stanowi gwarancję bezpieczeństwa naszej ojczyzny - podkreślił szef resortu obrony.

Żołnierze 16. Dywizji Zmechanizowanej mają być wyposażeni także w koreańskie armatohaubice K9.

Pomorze może jednak liczyć na pewne względy. W końcu szef sztabu generał Rajmund Andrzejczak, zanim został powołany do najważniejszej funkcji w wojsku, dowodził 12. Dywizją Zmechanizowaną w Szczecinie. Podobnie generał Maciej Jabłoński, obecny inspektor Wojsk Lądowych. Priorytetem pozostaje jednak jest ściana wschodnia i ciężka, wzorowana na amerykańskich rozwiązaniach, 18. dywizja w Siedlcach.

Redzikowo

Końca dobiega budowa strategicznie najważniejszej militarnej inwestycji na całym Pomorzu. Amerykańska baza antyrakietowa w Redzikowie zgodnie z zapowiedziami powinna zostać oddana do użytku w tym roku. Po sześciu latach przeciągającej się budowy tarcza zacznie chronić Europę i Stany Zjednoczone przed potencjalnymi pociskami balistycznymi z Iranu, choć zdaniem rosyjskich polityków i wojskowych baza wymierzona jest w Federację Rosyjską. Kreml podnosi, że z wyrzutni MK41 zainstalowanych pod Słupskiem odpalać można nie tylko rakiety SM-3 zdolne do strącania rakiet balistycznych, ale też inne pociski, jak np. Tomahawki, o zasięgu do 2,5 tys. km. Tomahawki są zdolne do przenoszenia głowicy nuklearnej. W odpowiedzi Rosjanie uzbroili 152. brygadę rakietową z obwodu kaliningradzkiego w systemy rakietowe Iskander-M, które mogą być wyposażone w głowice nuklearne.

- Tarcza ma ogromne znaczenie w zakresie zwalczania systemów uderzeniowych, a Pomorze było zawsze ważne z uwagi na zagrożenie operacją desantowo-morską z Kaliningradu - tłumaczy gen. Waldemar Skrzypczak, Pomorzanin, były dowódca Wojsk Lądowych. - Teraz w kontekście wejścia Finlandii i Szwecji do NATO to zagrożenie zmalało. Kolejna rzecz to fakt, że rosyjski 1. Korpus Armijny i 336. brygada (336. Samodzielna Gwardyjska Brygada Piechoty Morskiej - dop. autora) poszły na wojnę na Ukrainie. Te wojska się wykrwawiły i nie wrócą już w takim samym składzie. Myślę, że ze strony Kaliningradu nie ma już takiego zagrożenia. Oczywiście Putin straszy Iskanderami, ale wybrzeże nie jest zagrożone.

Aleksander Radomski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.