Zabytek to nie zbytek. Każdy zasługuje na drugie życie

Czytaj dalej
Fot. archiwum
Bogna Skarul

Zabytek to nie zbytek. Każdy zasługuje na drugie życie

Bogna Skarul

Rozmowa z Władysławem Grochowskim, prezesem Grupy Arche, która specjalizuje się w rewitalizacjach starych budynków i tworzeniu w nich hoteli.

W listopadzie Grupa Arche kupiła starą olejarnię w Szczecinie. Dlaczego akurat ten budynek?

Od dłuższego czasu szukaliśmy w Szczecinie jakiegoś wyjątkowego obiektu. Do kilku bardzo poważnie się przymierzaliśmy. Ale ostatecznie podjęliśmy decyzję, że inwestujemy w starą olejarnię.

Jakie jeszcze budynki zainteresowały was w Szczecinie?

Stare kamienice w centrum miasta. Zresztą cały czas śledzimy to, co się dzieje u was na rynku starych nieruchomości. Przypatrujemy się różnym transakcjom, przetargom. Często pomysły na inwestycje przynoszą nam także pośrednicy. Ale w końcu zadecydowaliśmy się na szczecińską olejarnię. To między innymi dlatego, że ten budynek, a właściwie to, co z niego pozostało, nie jest w atrakcyjnym miejscu. Ta szczecińska inwestycja będzie więc wymagała sporej inwencji. Myślę, że po renowacji będzie o niej głośno. Zresztą od razu po przetargu spotkaliśmy się ze sporym pozytywnym odzewem. A to znaczy, że obiekt jest rozpoznawalny w Szczecinie.

Jaki jest pomysł na działalność w starej olejarni?

Chcemy tam stworzyć hotel. Tym się głównie zajmujemy. Hotel to jest zawsze pierwsza funkcja, o jakiej myślimy, kupując stare budynki. Wydaje nam się bowiem, że właśnie hotel to ta najbardziej naturalna funkcja w rewitalizowanych zabytkach. Bo nas przede wszystkim interesuje przywracanie zabytkom ich dawnej świetności. Funkcja hotelowa jest jakby wtórna. Planujemy też, aby w obiekcie powstało sporo sal konferencyjnych i wystawowych. Wiem, że wcześniej w stosunku do tego obiektu była już przymiarka do stworzenia w nim specjalnego miejsca kultury. Chyba przymierzała się do tego szkoła baletowa. Jak najbardziej do tego pomysłu chcemy wrócić, aby „przytulić” szkołę baletową w odnowionym obiekcie. Na razie jednak niewiele możemy o tym powiedzieć, bo jesteśmy w toku inwentaryzacji. Wszystko okaże się, jak już będziemy mieli dokumenty i powstanie koncepcja rewitalizacji. Na razie to, o czym mówię, musi być bardzo ogólne. Ale z tego, co na pierwszy rzut oka widzieliśmy, to jest szansa, że w starej olejarni w Szczecinie powstanie ładny hotel, a w środku będzie sporo sal konferencyjnych. Zawsze zaczynamy projektowanie od pomysłu na sale konferencyjne.

To będzie w województwie zachodniopomorskim drugi obiekt Grupy Arche. Pierwszy w tym regionie to Mielno. Jak ten hotel w Mielnie się sprawdza?

Inwestycja w Mielnie to przebudowa byłej fabryki samolotów. Na razie wybudowany został pierwszy budynek, ale jesteśmy w trakcie przebudowy hangaru. W tym hangarze będzie 3,5 tysiąca metrów kwadratowych powierzchni i powstanie tam olbrzymia sala wielofunkcyjna. To ma być ciekawy, nowoczesny obiekt. Oczywiście ten rewitalizowany hangar też robimy pod okiem konserwatora zabytków. Zresztą większość budynków robimy wspólnie z konserwatorami. Lubimy to.

Rozumiem, że zauroczyła pana szczecińska stara olejarnia i oczami wyobraźni już pan widział ją wyremontowaną, ale czy jest coś jeszcze, co Grupę Arche skłoniło do inwestycji w Szczecinie?

Nie mamy swojego obiektu w tej części Polski, a chcemy mieć swoje hotele w całym kraju. Zależy nam na większych miastach, takich gdzie żyje co najmniej około 50 tysięcy osób. Przyznam, że Szczecinem interesowaliśmy się od dawna. Chociaż od nas, ze wschodu (Władysław Grochowski mieszka na Lubelszczyźnie), jest kłopot, aby dostać się do zachodniopomorskiego, to jakoś damy radę. Ja co prawda nie latam samolotami, ale uważam, że inni, którzy latają, spokojnie znajdą dobre połączenia i że w ciągu dnia będą w stanie przylecieć do Szczecina i wieczorem zdążą jeszcze wrócić.

Nie lata pan samolotami, a z Lubelszczyzny do Szczecina to jednak daleko. Przyjedzie pan wkrótce do nas?

Byłem parę tygodni temu w Szczecinie, bo oglądałem jeszcze trzy inne nieruchomości. Na razie cieszę się z tego pierwszego kupionego obiektu.

To jednak - jak pan mówi - jest szansa na kolejne inwestycje Grupy Arche w Szczecinie?

Oczywiście. Podczas tej ostatniej wizyty zauważyłem, że zabytków do renowacji w Szczecinie jeszcze jest dużo. A teraz musimy się zorientować, jak będzie wyglądało nasze finansowanie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to jest ogromna szansa na kolejne nasze inwestycje w Szczecinie. Lubimy takie wyzwania. Praktycznie skupiamy się tylko na zabytkach. Najchętniej na terenach zdegradowanych, wycofanych.

Właśnie. Zajmujecie się renowacją zabytkowych obiektów, a to bardzo pracochłonne, kosztowne i czasochłonne. Skąd pomysł, aby oprzeć biznes właśnie na tym?

Bo to jest trudniejsze. A poza tym to jest nisza. W tej chwili w Polsce mamy bardzo małą konkurencję. Wolałbym nawet, aby firm takich jak nasza było więcej. Bo w Polsce jest sporo do zrobienia w tej dziedzinie. Na szczęście mamy swoich inwestorów, mamy swój system rozliczania z nimi. To „system Arche” i ci nasi inwestorzy są zadowoleni, bo mają wyniki. Więc to dobrze rokuje. Poza tym staramy się nie zawyżać kosztów. Mamy swoje sposoby na projektowanie, na wykonawstwo. Chodzi o to, aby była właściwa i dobra stopa zwrotu z inwestycji. A przecież w końcu mamy wiele lat doświadczeń. Damy radę. Oczywiście, w zabytkach można bardzo mocno przeinwestować. Ale często po takim podejściu okazuje się, że z tego zabytku niewiele „zabytku” zostaje. Bo na przykład brakuje klimatu, czyli tego, co czas z takim budynkiem zrobił. Trzeba bowiem pamiętać, że „ten czas” też projektuje obiekt. Choćby pokrywa go patyną, a ta w końcu także wpływa na klimat. Ten klimat obiektu jest dla nas niesłychanie cenny i okazuje się, że później goście hotelowi sobie właśnie to szczególnie cenią. My nie robimy cukierków, nie zajmujemy się odtwarzaniem, tylko zawsze dokładamy, uzupełniamy, uwspółcześniamy. Jednocześnie zachowujemy jak najwięcej zastanej substancji.

Czy ten biznes oparty na renowacji zabytków wynika z pana osobistych zainteresowań?

Oczywiście, że tak. Kiedy byłem mały, jak miałem kilkanaście lat, to już wtedy mnie takie miejsca interesowały, takie pozostawione odludzia. Później, po studiach, próbowałem się właśnie tym zająć, ale nic nie wyszło. Dopiero po jakimś czasie firma zaczęła przynosić zyski i wtedy poszedłem na całość.

Co jeszcze pana pchnęło do takiego działania?

To, że to jest bardzo ciekawe. Ja akurat w takim świecie żyję. Wywodzę się bardziej z branży „kultury i sztuki”. I to jest mi bliskie, a biznes to przypadek. Jak moja firma zarobiła jakieś pieniądze, to od razu mogłem swoje pasje rozwijać. Jedni kolekcjonują obrazy, a ja obiekty zabytkowe. Ale wiem, że na tego typu działalność trzeba mieć jakiś pomysł. Mnie interesują budynki, których nikt nie chce, które zostają same sobie pozostawione, bo na przykład dopadły je pożary czy przyroda w nie wchodzi. Choćby w Żninie. Tam była taka cukrownia, która miała być wyburzona. Spółka cukrowa nie mogła tego sprzedać przez wiele lat. Nie mieli pomysłu, co z tym zrobić. A teraz ten obiekt świetnie funkcjonuje. Więc jeśli możemy kolejne takie obiekty ocalić, to dlaczego nie. Tworzymy całą ewidencję takich obiektów, mamy na liście już kilkadziesiąt budynków, którym trzeba dać drugie życie. Niektóre nawet są w tzw. ostatnim stadium swojego życia. My je ratujemy.

Jaki zabytek wyremontował pan jako pierwszy?

To był Pałac w Łochowie w okolicach Warszawy - 80 kilometrów od stolicy.

A z jakiego hotelu, budynku jest pan najbardziej dumny?

Ze wszystkich uratowanych (śmiech). Przecież jak matka ma kilkoro dzieci, to wszystkie kocha tak samo. Ja też kocham swoje budynki. No, może teraz to ostatnio najbardziej dumny jestem z tego obiektu po cukrowni w Żninie. Poza tym lubię też duże wyz-wania. Ostatnie zakupy, choćby Papiernia Królewska w Konstancinie albo Ciepłownia Szombierki Bytom. Mam absolutną świadomość, że gdybyśmy nie przystąpili do renowacji tych obiektów, to już by ich nie było. A to przecież dla naszego dziedzictwa, dla przyszłych pokoleń.

Często pan odwiedza swoje hotele?

Rzadko. Nie mam czasu. Mieszkam przy granicy w lubelskim. To daleko. Staram się być przy zakupach budynków, oczywiście na otwarciu i później tylko od czasu do czasu do nich zaglądam. Mam za to świetnych dyrektorów, mamy świetny zespół.

I to jest miarą sukcesu?

Oczywiście. Najważniejsi są ludzie. Zresztą tak samo jak robimy rewitalizację obiektów zabytkowych, tak samo robimy rewitalizację społeczności. Gdy zajmujemy się jakimś obiektem, to staramy się tak działać, aby ludzie się później z nim utożsamiali, aby w nim zostali, nie wyjeżdżali. Zresztą ta „rewitalizacja” lokalnej społeczności to jeden z naszych celów, to też nasza misja. My wchodzimy w takie miejsca, z których zwykle inni uciekają.

Kiedy rozpoczną się prace w olejarni w Szczecinie?

Na razie nie możemy nic deklarować. Jesteśmy w trakcie inwentaryzacji. Klimat do rewitalizacji olejarni w Szczecinie jest bardzo dobry. Mamy wsparcie urzędników, także pani prezydent (Anna Szotkowska - zastępca prezydenta miasta). Mam nadzieję, że sprawnie to wszystko pójdzie. Prawdopodobnie prace rozpoczniemy na wiosnę 2025 roku. Otwarcie planujemy mniej więcej po dwóch latach od rozpoczęcia robót.

Bogna Skarul

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.