Wzięli kredyty na mieszkania. Raty lecą, a oni ciągle bezdomni

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Świstak
Grzegorz Świstak

Wzięli kredyty na mieszkania. Raty lecą, a oni ciągle bezdomni

Grzegorz Świstak

Od dnia, kiedy musieli się wyprowadzić, minął już ponad rok. Mimo iż wciąż niektórzy z nich płacą raty kredytów, a wszyscy regularnie czynsz, są bezdomnymi. Ich wymarzony dom pęka i według ekspertów nie nadaje się do zamieszkania. Budowlano-proceduralna przepychanka trwa.

Ulica Armii Krajowej w Stargardzie. Letnia noc z 11 na 12 lipca 2022 roku. Ze środy na czwartek. Nad ranem mieszkańców budzą dziwne odgłosy. Brzmią, jakby ktoś rozłupywał twardą skorupę. Okazuje się, że taki dźwięk wydają pękające ściany. Rano okazało się, że pęknięcia są na tyle duże, że zagrażają bezpieczeństwu mieszkańcom.

- Każdy z lokatorów znalazł schronienie u swoich bliskich i rodzin - mówił wówczas Piotr Styczewski, rzecznik prezydenta Stargardu. - Miasto złożyło jednak deklarację, że gdyby pojawiła się potrzeba, to jesteśmy w stanie zapewnić im dach nad głową. Zaraz po ewakuacji w pobliże budynku został podstawiony autobus Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji, w którym mieszkańcy mogli przeczekać. Zapewniliśmy im także ciepłe napoje i porady - dodał.

Tak zaczęła się tułaczka 15 rodzin, która trwa do dziś.

- Od roku borykamy się z całym tym postępowaniem własnymi siłami - mówi Mateusz Bareja, członek zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej. - Musieliśmy i musimy udowadniać, że to nie my jesteśmy sprawcami tego zdarzenia, że to nie my za to odpowiadamy. Pomimo prowadzonego postępowania w prokuraturze, w dalszym ciągu nie wiemy, jak to się skończy, a koszty ponosimy my wszyscy, mieszkańcy tego budynku. Nie mówimy tylko o materialnych sprawach, to ma także wymiar psychiki. Gdzie są w tym dzieci, które zostały pozbawione mieszkań, pozbawione dachu nad głową? Staramy się jakoś z tym walczyć, jednakże patrząc na liczbę uchybień w naszym bloku, przede wszystkim konstrukcyjnych, powoli tracimy poczucie nadziei, że to znajdzie jakiś pozytywny finał, ponieważ od roku nikt się nami nie zainteresował. Jest tylko ogólny przekaz: wspólnota niech sobie radzi, bo to jest własność prywatna.

O pękającym budynku było wiadomo od kilku lat. Administracja corocznie monitowała u dewelopera, zgłaszając pęknięcia. Ten miał raz usuwać usterki, a innym razem nie reagować na zgłoszenia. Sprawą zajmuje się Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Stargardzie, który przejął całą dokumentację.

- Niestety, musimy pamiętać, że przepisy, z uwagi na konsekwencje wynikające z samej konstrukcji prawa własności, nie dają miastu możliwości bezpośredniej interwencji w sprawie budynku - mówi dziś Piotr Styczewski. - Mimo tego od samego początku wypracowaliśmy i proponowaliśmy mieszkańcom konkretne możliwości wsparcia wynikające z przepisów, a wychodzące poza ramy zadań samorządu, które były prezentowane przedstawicielom wspólnoty, czyli reprezentacji mieszkańców. Oczywiście wciąż pozostajemy otwarci na dialog i mieszkańcy mogą się z nami kontaktować w tej sprawie.

Sfrustrowani sięgnęli po pomoc do przedstawiciela rządu i polityka. Sprawę poznali wicewojewoda zachodniopomorski Mateusz Wagemann i Dariusz Matecki z Suwerennej Polski.

- Jesteście tak naprawdę pozbawieni mieszkania, za które płacicie czynsz, za który płacicie kredyt i za który płacicie w wielu przypadkach nawet podatek od nieruchomości, więc tutaj mamy sytuację skrajnie patologiczną, gdzie potrzebna jest pilna moim zdaniem interwencja - usłyszeli mieszkańcy od Mateckiego. - Wraz z panem wicewojewodą będziemy kierować list z prośbą do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o objęcie nadzorem Prokuratury Krajowej wszystkich postępowań, które dotyczą tej sprawy. Jednocześnie dołączymy informacje, które od państwa otrzymaliśmy, z prośbą o to, żeby prokuratura zajęła się znacznie szerzej tym problemem katastrofy budowlanej, ale również wszystkimi kwestiami związanymi z ewentualnymi powiązaniami deweloperów. Być może z kimś w samorządzie, bo ktoś ten budynek odbierał, ktoś nie zauważył tego, co tutaj w tej chwili mamy.

- Trzeba na pewno zweryfikować przede wszystkim kwestie techniczne, budowlane, ale też to, gdzie i na jakim etapie doszło do popełnienia błędów - dodał Mateusz Wagemann.

Rzeczoznawcy budowlani z firmy INTERWOT z Klinisk Wielkich, do których zwróciła się Wspólnota Mieszkaniowa, na konstrukcji budynku i samym projekcie nie zostawiają suchej nitki:

„Rozwiązania projektowe są niezgodne z obowiązującymi normami oraz wiedzą techniczną, co w konsekwencji jest naruszeniem Prawa budowlanego, a w szczególności Warunków technicznych par. 204 ust. 4. Dodatkowo rozwiązania z zakresu bezpieczeństwa PPOŻ również nie są zapewnione, co również jest niezgodne z WT obowiązującymi na czas budowy i odbiorów budynku. (..) W trakcie prowadzonych obliczeń i analiz związanych z zleconym naszej firmie projekcie naprawy i wzmocnienia budynku w związku z zaistniałym tąpnięciem i uszkodzeniem filarka nośnego ściany parteru, stwierdziliśmy nieprawidłowości i uchybienia w konstrukcji nośnej budynku. Podstawowe zagrożenie bezpieczeństwa stanowią fundamenty oraz główne podciągi nośne. Pragniemy podkreślić, że ilość błędów (przede wszystkim projektowych branży konstrukcyjnej) w przedmiotowym budynku jest znaczna, dużo nieprawidłowości może jeszcze pojawić się w ciągu dalszych obserwacji i sprawdzeń. Koszt wszystkich napraw może przekroczyć wartość nowego budynku i nie gwarantuje uzyskania pełnej sprawności technicznej. Zalecamy zwrócić uwagę również na sąsiednie budynki wybudowane wg przedmiotowej dokumentacji, część z nich również uległa uszkodzeniu”.

Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Stargardzie przyznaje, że na podstawie ekspertyzy technicznej przedłożonej przez Wspólnotę Mieszkaniową 19 lipca 2022 r. została wydana decyzja nakazująca przystąpić do robót naprawczych w/w budynku. „Jednocześnie Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego nie czeka na żadną inną ekspertyzę od wykonawcy-dewelopera” - napisane zostało w odpowiedzi na zadane przez „Głos” pytania.

Mieszkańcy mają jednak zastrzeżenia do samego inspektora.

„Zagrożeniem życia był już sam projekt, na podstawie którego zostało wydane przez PINB w Stargardzie pozwolenie na budowę. Sprawa jest generalnie bardzo pilna, z uwagi na fakt, iż w dwóch pozostałych budynkach z danego projektu mieszka jeszcze kilkadziesiąt rodzin. Zauważone są w dwóch pozostałych również pęknięcia, na co zwrócono uwagę w trakcie przeprowadzania ekspertyzy” - napisali we wniosku do Ministerstwa Rozwoju i Technologii w Warszawie o kontrolę wydanego pozwolenia na budowę.

- Blok siedem lat stał i przestał stać. Ci ludzie muszą spłacać pobrane kredyty, nikt im tego nie zawiesi. Nie mają pieniędzy, by coś sobie kupić czy wynająć. Mieszkają kątem w jakimś pokoiku u rodzin, jeden sąsiad zamieszkał w magazynie swojego sklepiku. Niektórzy coraz głośniej mówią „ja się powieszę”, „mam tego dość”. Sędzia, który przyjął sprawę, nagle przewlekle zachorował. A pan prokurator sprawę zawiesił, pani z policji unika nas jak złego - mówi Elżbieta Szumska, powiatowa radna, a jednocześnie mieszkanka feralnego bloku.

Sprawę omawiano na sesji powiatu. Bez wyraźnych rezultatów.

- Jest niezwykle skomplikowana i trudna, bo dotyczy prywatnych nieruchomości - mówił na sesji Zdzisław Rygiel, przewodniczący rady powiatu stargardzkiego. - Nie jest tak, że nic się z nią nie dzieje. Zajmują się nią organy samorządowe. Niemniej jednak nikt tych ludzi nie zostawił samych sobie, pomoc im była zaoferowana taka, jaka była możliwa. Teraz pozostaje kwestia odzyskania tych nieruchomości. Jedną z niezrozumiałych dla mnie jest sprawa czynszu i tych opłat. Wspólnotę tworzą trzy budynki. Z ludzkiego punktu widzenia, powinno się znaleźć tutaj jakieś rozwiązanie, musicie rozmawiać z sąsiadami, bo innego wyjścia tutaj nie ma.

Grzegorz Świstak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.