JAN SZCZUTKOWSKI

Wyjechali z Kujaw za granicę w poszukiwaniu lepszego losu

Wyjechali z Kujaw za granicę w poszukiwaniu lepszego losu
JAN SZCZUTKOWSKI

Marcin Dąbrowski 11 lat temu, mając 23 lata, postanowił szukać szczęścia za granicą. Zresztą nie on pierwszy opuścił rodzinny Inowrocław, aby zmienić swoje życie na lepsze.

- Marcin miał za sobą ukończoną zasadniczą szkołę zawodową. Pracował jako piekarz. Niewiele zarabiał, toteż postanowił poprawić swój byt. Cieszę się, że mu się powiodło. Nie zanosi się, że wkrótce wróci na stałe. Wrócił w ubiegłym tygodniu, ale tylko na kilka dni. Zatrzymał się w rodzinnym domu, w drodze na wczasy w Hiszpanii - mówi ojciec Roman Dąbrowski.

Swoboda podróżowania po transformacji oraz po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, to wszystko otworzyło możliwości oficjalnego zatrudnienia w Niemczech, na Wyspach Brytyjskich czy Holandii. Głównymi czynnikami pchającym naszych rodaków do wyjazdu na Zachód były bezrobocie i niskie zarobki. Pracujący w Wielkiej Brytanii w 2015 r. zarabiali, w przeliczeniu na złotówki, średnio 7113 zł, w Niemczech - 7400 zł, a w Holandii - 6437 zł. Kilka lat temu na łamach "Pomorskiej" opisywaliśmy przypadek inowrocławianina Marcina Kluczyka, także piekarza, który u naszych wschodnich sąsiadów zarabiał pięć razy więcej niż u nas.

Wolność przemieszczania, bo praktycznie granic już nie ma, sprawiła, że wielu młodych mieszkańców Kujaw zachodnich wyjechało do pracy na Zachód. Pchnęła ich tam nadzieja na pracę i ekonomiczny awans. " Tam ojczyzna, gdzie chleb dają" - to motto życiowe emerytowanej nauczycielki z Kościelca. Jej córka od pięciu lat mieszka na Malcie, a syn od blisko 20 lat w Niemczech.

Młody Dąbrowski przyznaje, że w Edynburgu, stolicy Szkocji, spełnił swe marzenia zawodowe i osobiste. Początkowo pracował jak piekarz. Z upływem lat pogłębił język angielski. A że zdobył zaufanie właściciela firmy, awansował na stanowisko specjalisty ds. marketingu. Dziś żyje aktywniej niż w Inowrocławiu.

Znakiem nowych czasów są także międzynarodowe małżeństwa. A ponieważ wśród osób, które w ostatnich latach wyjechały do pracy za granicę, stanowili młodzi, to nawiązywanie osobistych kontaktów z obcokrajowcami niejednokrotnie prowadzi do rodzenia uczuć i na ślubny kobierzec. Tak było też w przypadku Marcina Dąbrowskiego. W Edynburgu poznał uroczą Nataszę, Litwinkę, która na Wyspy przyjechała również w poszukiwaniu lepszego życia. Między młodymi szybko zaiskrzyło. Przypadli sobie do gustu. Zeszłoroczna uroczystość weselna w Wilnie miała więc wymiar międzynarodowy.

Takich ślubów jest więcej. Np. w 2015 r. 11 inowrocławianek wyszło za mąż, m.in. za mieszkańców Wielkiej Brytanii, Niemiec i Włoch. Natomiast jeden nasz ziomek poślubił Francuskę. Ponadto w tym samym roku siedem osób otrzymało z Urzędu Stanu Cywilnego zaświadczenie o zdolności prawnej do zawarcia związku małżeńskiego za granicą. Dodamy, że w latach 1996-2016, inowrocławianie w 90 przypadkach zmienili stan cywilny. Zapewne mieszkańców kujawskiego grodu, którzy uczuciowo związali się z obcokrajowcami było więcej. Statystyka nie obejmuje bowiem wolnych związków.

O skali emigracji niech świadczy jeszcze inne dane. W ostatnich 20 latach w inowrocławskim ratuszu wydano 443 zaświadczenia o zdolności prawnej do zmiany stanu cywilnego za granicą. Tam także rodzą się "nasze" dzieci. -

W ubiegłym roku sporządziliśmy 134 zagraniczne akty urodzenia, o 41 więcej w stosunku do 2015 roku - podkreśla Jacek Nijak, kierownik USC w Inowrocławiu. Urodzeń zapewne było więcej. Nie ma bowiem obowiązku rejestracji w Polsce dzieci urodzonych na obczyźnie. Zagraniczny akt urodzenia jest konieczny tylko w przypadku starań o polski paszport, dowód osobisty czy numer PESEL.

JAN SZCZUTKOWSKI

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.