Wojciech Kulig

Wyjątkowe instrumentarium w Sławnie. Rozmowa z kapelmistrzem

Wyjątkowe instrumentarium w Sławnie. Rozmowa z kapelmistrzem Fot. Wojciech Kulig
Wojciech Kulig

Zajrzeliśmy do jedynego w swoim rodzaju instrumentarium w Sławnie, przy ul. Polanowskiej. Rozmawiamy z byłym kapelmistrzem Orkiestry Dętej, Stanisławem Poprawskim.

To muzeum, w którym jesteśmy powstało z przypadku, czy może stało się dopełnieniem pana pasji, jaką jest muzyka?

Stanisław Poprawski: To nie było tak, że obudziłem się pewnego dnia i powiedziałem sobie, że robię instrumentarium. Tu chodzi o to, że ja się bardzo przywiązuje do różnych sprzętów. Będąc kapelmistrzem sławieńskiej orkiestry byłem blisko różnych instrumentów. Wtedy zacząłem je zbierać. Na początku brałem je do domu i wieszałem na ścianach. W końcu się tyle tego nazbierało, aż żona zapytała co ja z tym teraz zrobię. To był moment kulminacyjny.

Znalazł pan odpowiednie miejsce na swoje muzeum?

Najpierw wygospodarowałem sobie jedno pomieszczenie przy ul. Basztowej. Jak się ludzie dowiedzieli, to zaczęli mi co jakiś czas coś przynosić. W momencie, gdy zaczęło się to rozwijać, sam jeździłem po różnych miejscowościach i zbierałem instrumenty. Potem z roku na rok nie było już na to wszystko miejsca. Teraz jestem w dwóch pomieszczeniach budynku, który zajmuje mój syn.

Jakie eksponaty mógłby pan wyróżnić w swoim zbiorze? Co jest dla pana największym skarbem?

Mam fortepian stołowy z pierwszej połowy XIX wieku. To jest mój najstarszy instrument, jaki tutaj się znajduje. Z nim wiąże się bardzo ciekawa historia. Trzeba pamiętać, że takie wspaniałości miały swoje miejsce w pałacach. Po II wojnie światowej niektóre ze sprzętów muzycznych trafiły do szkół. Ten fortepian był kiedyś w w miejscowości Kurowo w województwie wielkopolskim. Szkoła została zlikwidowana , a kierownik szkoły postanowił mi go sprzedać.

Warto było kupić?

To jest wspaniały instrument. Z pewnych źródeł posiadam informacje, że widział lub może zagrał na nim sam Adam Mickiewicz. Zachował się nawet fragment informacji, że on będąc w Kurowie zagrał na jakimś fortepianie jedną z pieśni. Jestem przekonany, że oko Mickiewicza widziało ten instrument.

Z pewnością jest to nie jedyna perełka w pana muzeum?

To prawda. Drugim takim instrumentem, do którego mam ogromny sentyment jest klasyczny fortepian koncertowy. W tym przypadku znam dokładną datę budowy, bo był to kwiecień 1873 roku.

Pomówmy o trąbach, które kojarzą się przede wszystkim z orkiestrą dętą. Jest ich sporo w pana pomieszczeniu.

Mam tu eksponaty, które zostały wybudowane m.in. przed rewolucją październikową. Jest wśród nich także mój pierwszy w życiu instrument -trąbka, na której grałem w wieku 13 lat. Większość z nich cały czas działa. Można by było je wziąć i jechać na festiwal.

Widzę, że powoli zaczyna panu brakować miejsca na kolejne eksponaty. Jak w tym wszystkim się nie pogubić?

Zajmuję dwa pomieszczenia i korytarz. Instrumentów jest całe mnóstwo, ale o każdym mogę coś ciekawego opowiedzieć. Tu widzimy dudy szkockie, a obok manekin przedstawiający Szkota. Tuż obok jest rosyjski akordeon. Któregoś razu zobaczyłem jak jakieś dziecko ciągnie go po podwórku. Odkupiłem i mam go do dziś.

Pasja do muzyki przekazywana jest w pańskiej rodzinie z pokolenia na pokolenie?

Można powiedzieć, że od lat w mojej rodzinie były osoby zakochane w muzyce. Pradziadek, jak również mój ojciec, oni wszyscy grali. Mój wnuk, który mieszka obecnie w Warszawie gra w Zespole Pieśni i Tańca Mazowsze, a syn z kolei gra na statkach.

Pan jednak nie poszedł do szkoły muzycznej?

Skończyłem szkołę zawodową na kierunku ślusarstwo. Najśmieszniejsze jest to, że ani jednego dnia nie pracowałem w tym zawodzie. Po szkole od razu poszedłem do wojska, a później zatrudniono mnie w Urzędzie Miejskim w Sławnie. Trafiłem do wydziału geodezji. Musiałem się dokształcić i tak praca urzędnika stała się moją stałą etatową posadą, a prowadzenie orkiestry dętej to było moje hobby.

Widzę, że kolekcjonuje pan także swoje drewniane maczugi, czyli orkiestrowe buławy?

Tak. Trzymam właśnie w rękach buławę, która służyła w czasach kiedy zajmowaliśmy wielokrotnie pierwsze miejsca na różnych festiwalach. Na niej są ponabijane plakietki upamiętniające tamte wydarzenia. Darzę ją wielkim sentymentem. Jej konstrukcja może zaskakiwać, bo jest zrobiona z części starego poniemieckiego łóżka.

Co będzie dalej z tym muzeum? Powinno mieć swoje honorowe miejsce?

Teraz zwolnią się pomieszczenia w budynku Urzędu Miejskiego. Nie mam jeszcze pewności, czy otrzymam tam jakiś lokal na te moje eksponaty. Jednak jest taki pomysł, by wszystkie instrumenty były w sławieńskim ratuszu.

Wojciech Kulig

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.