Winston Churchill, dobry przyjaciel Polski

Czytaj dalej
Rozmawiał Paweł Stachnik

Winston Churchill, dobry przyjaciel Polski

Rozmawiał Paweł Stachnik

Rozmowa. Przez całą wojnę wspierał Polskę. Liczył, że nasz kraj będzie niezależny od ZSRR. Miał jednak przeciw sobie Stalina i Roosevelta.

- Czy Churchill podczas wojny był przyjacielem Polaków?

- Moim zdaniem był podczas wojny naszym najlepszym sojusznikiem. Na tyle, na ile pozwalały mu okoliczności. A okoliczności były narzucane przez dwie główne postacie: Józefa Stalina i Franklina D. Roosevelta. Co było głównym celem USA po przystąpieniu do wojny? Zamiana na stanowisku światowego lidera imperium brytyjskiego na imperium amerykańskie. Z kolei Stalin starał się rozciągnąć wpływy ZSRR najdalej, jak się dało. A Churchill - stary, zmęczony człowiek - musiał walczyć z nimi oboma.

- Brytyjski premier nie był jednak pozbawiony atutów. Stała za nim potęga Wielkiej Brytanii.

- Ale to była gasnąca potęga. Kierował słabym krajem, o niewielkich rozproszonych siłach wojskowych, w dodatku zduszonym blokadą. Przystąpienie do wojny najpierw ZSRR, a potem USA było dla Churchilla wybawieniem. Dużym błędem Winstona - jak się potem okazało: kardynalnym - było udzielenie Sowietom, tuż po niemieckim ataku, bezwarunkowego poparcia.

- Jak można nazywać Churchilla przyjacielem Polski, skoro zgodził się na oddanie Sowietom polskich Kresów?

- W Teheranie Churchill wprawdzie zgodził się bez wahania na tzw. linię Curzona jako wschodnią granicę Polski, ale był przekonany, że nasz kraj otrzyma w zamian duże, wysoko cywilizowane ziemie niemieckie na zachodzie i w ostatecznym rachunku będzie to z korzyścią dla niego. 22 lutego 1944 roku wystąpił bardzo mocno w Izbie Gmin na rzecz porozumienia zawartego ze Stalinem. Jednak już miesiąc później wycofał się z niego. Dlaczego? Bo doszły do niego informacje wywiadowcze, co się dzieje na ziemiach polskich, zajmowanych przez Armię Czerwoną.

- Jednym z poważniejszych argumentów za twierdzeniem, że Churchill świadomie oddał Stalinowi pół Europy jest tzw. nieprzyzwoite porozumienie, zawarte w październiku 1944 roku w Moskwie.

- Dotyczyło ono procentowego określenia wpływów Zachodu i Sowietów w państwach Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej. Zwróćmy jednak uwagę, że nie było w nim mowy o Polsce. Nasz kraj był dla Churchilla cały czas państwem, które miało odzyskać pełną niezależność. I najważniejsze: on niczego nie oddawał, lecz odwrotnie - usiłował się politycznie wedrzeć na obszary już zajęte przez Armię Czerwoną.

- A co w takim razie z głośnym churchillowskim porównaniem Polski, do gęsi, która nie powinna się za bardzo utuczyć na zmianie granic?

- W Jałcie premier powiedział, że nie byłoby dobrze, gdyby polska gęś padła z niestrawności na skutek połknięcia zbyt dużej części Niemiec. Tę wypowiedź trzeba jednak umieścić w odpowiednim kontekście. Churchillowi zależało przede wszystkim na przeprowadzaniu w Polsce wolnych wyborów i objęciu tam władzy przez demokratyczny rząd. Taki mógł dostać wszystko, czego by chciał. A w Jałcie dostrzegł już, że na to się nie zanosi. Nie chciał wzmacniać Sowietów, a wiedział, że im Polska dalej sięgnie na zachód, tym większa będzie strefa wpływów Moskwy.

- Widząc, że Stalin rzeczywiście chce zagarnąć pół Europy, Churchill kazał w 1945 roku przygotować plan ataku na Sowietów.

- Miał on nastąpić 1 lipca 1945 roku. Brytyjscy planiści przewidywali uderzenie na siły sowieckie i wyparcie ich z Europy Środkowo-Wschodniej. Warunkiem powiedzenia był udział wojsk amerykańskich. Tyle że nowy amerykański prezydent Harry Truman stanowczo się od tego uchylił. Amerykanie do końca wojny bali się bowiem, że bez pomocy Sowietów nie będą w stanie pokonać Japonii.

- Inny pomysł Churchilla, zmierzający do uratowania Polski przed zajęciem przez Armię Czerwoną, przewidywał aliancki desant na Bałkanach i marsz na północ, by uprzedzić Sowietów.

- Plan ten uznałbym za jeden z głównych argumentów na rzecz tezy, że Churchill sprzyjał Polsce. Jednocześnie zgadzam się jednak z jego wojskowymi przeciwnikami. Otóż szanse na realizację tego przedsięwzięcia były bardzo małe. Po pierwsze ze względu na odległość, po drugie - i to ważniejsze - z racji przeszkód terenowych. Między Bałkanami a Polską jest tylko jedna nizina (Węgierska), a poza tym są góry i rzeki, a zatem teren niezwykle trudny do przeprowadzenia operacji ofensywnych, a łatwy do obrony. Inna sprawa, że u Amerykanów nie było też woli politycznej realizacji takiego planu inwazji.

- Ostatecznie jednak Churchill zgodził się na linię Curzona i silnie nakłaniał do niej polski rząd w Londynie.

- Otwarcie powiedział to podczas wystąpienia w Izbie Gmin 22 lutego 1944 roku. Stwierdził: „Pragnę przypomnieć Izbie, że rząd brytyjski nigdy w przeszłości nie gwarantował żadnej określonej granicy Polski”. Powtórzę jednak raz jeszcze: Churchill wiedział, że nasz kraj otrzyma rekompensatę na zachodzie, a najważniejsze dla niego będą wolne wybory i wyłonienie demokratycznego rządu.

CV
Dr Tadeusz A. Kisielewski, politolog, autor książki „Churchill. Najlepszy sojusznik Polski?” (Rebis).

Rozmawiał Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.