Warszawa na naszych oczach staje się najwyższym miastem Europy

Czytaj dalej
Fot. Sylvia Dabrowa
Agaton Koziński

Warszawa na naszych oczach staje się najwyższym miastem Europy

Agaton Koziński

Niedługo o Warszawie będzie się mówiło jako o europejskim Manhattanie. W żadnym innym mieście na naszym kontynencie nie buduje się tylu drapaczy chmur w ścisłym centrum. Stają się one znakiem rozpoznawczym stolicy Polski.

Dziś rozmowa o nieruchomościach w Warszawie kojarzy się tylko z jednym: dziką reprywatyzacją. W czwartek ogłoszono, że na czele stworzonej przez Ministerstwo Sprawiedliwości komisji weryfikacyjnej, zajmującej się wyjaśnianiem tego procederu, stanie Patryk Jaki. Niejako przy okazji prokuratura zleciła aresztowanie ośmiu osób podejrzewanych o nieprawidłowości przy reprywatyzacji w stolicy. Wśród zatrzymanych są m.in. Maciej M. i Maksymilian M., znani ze skupowania roszczeń do gruntów w Warszawie, a także rzeczoznawcy majątkowi wpisani na sądową listę biegłych, czy adwokaci zajmujący się sprawami reprywatyzacyjnymi. Prokuratura szacuje, że ich działania mogły przynieść szkody warte co najmniej 46 mln zł.

Ale niezależnie od kontrowersji związanych z dziką reprywatyzacją, które wyjaśniać będzie komisja weryfikacyjna, a także z faktem, że rozwój dużej części Warszawy (zwłaszcza centrum miasta) jest zablokowanych z powodu nieuregulowanych kwestii własnościowych, nie da się zaprzeczyć, że stolica się zmienia. Przede wszystkim rośnie. Pnie się w górę. Warszawa wystrzeliła w kierunku nieba i z każdym rokiem jest coraz niego bliżej. Nie ma wprawdzie pewności, czy ten trend utrzyma - także z powodu afery reprywatyzacyjnej (planowano zbudować wysokościowce na dwóch spornych działkach: Chmielna 70 i Sienna 29, na pierwszej działce miał powstać wieżowiec o wysokości 245 metrów, a na drugiej planowano drapacz chmur o wysokości 233 metrów). Ale jeśli tak, to warszawski skyline (linia miasta widziana z daleka - tak jak na zdjęciu powyżej), zyska nowe punkty, które urozmaicą go jeszcze bardziej.

Tyraliera drapaczy chmur rozciągnięta na warszawskiej skarpie może stać się symbolem całej Polski - kraju, który jako jedyny kraj w Unii Europejskiej zachowuje nieprzerwanie wzrost gospodarczy od 1991 r.

Już teraz Warszawa jest jednym z najwyższych miast w krajach Unii Europejskiej. Znajdują się w nim 22 budynki mające powyżej 100 metrów. Wprawdzie więcej podobnych konstrukcji jest choćby w Londynie, Paryżu, czy we Frankfurcie, ale tam one powstają głównie na obrzeżach miast. Tymczasem w Warszawie buduje się je w ścisłym centrum, w niewielkiej odległości od siebie. Dlatego to dziś stolica jest najbliższa tego, by ją nazywać europejskim Manhattanem.

A te obecne to nie koniec. Do końca 2020 r. w stolicy powinno zostać oddanych 10 nowych drapaczy chmur. Kolejne trzy mają być gotowe w 2021 r. Oczywiście, w przypadku takich drogich i skomplikowanych w budowie inwestycji zawsze na tego typu plany należy patrzeć z dystansem, gdyż często przynajmniej część projektów nie schodzi z desek kreślarskich. Ale nawet jeśli choć część dojdzie do skutku, to i tak warszawski skyline zmieni się radykalnie.

Część tych zapowiadanych projektów już powstaje. Najbardziej zaawansowane prace trwają przy budowie Generation Park. Kompleks biurowców, z których najwyższy będzie liczył 180 metrów, ma być ukończony pod koniec obecnego roku. Powstaje on przy Rondzie Daszyńskiego, w miejscu, w którym jeszcze niedawno stal wieżowiec będący siedzibą IPN. Razem z oddanym równo rok temu Warsaw Spire (180-metrowym, z iglicą 220-metrowym) stworzą nowoczesny kompleks biurowy. I radykalnie odmienią ten fragment Warszawy, który jeszcze kilka la temu był smutnym wspomnieniem po szarzyźnie. Za rok w tym miejscu będą powstawały zdjęcia, za pomocą których zachodnie media zaczną ilustrować materiały o sukcesie gospodarczym Polski.

Jeśli jednak nic nie stanie na przeszkodzie, to w 2020 r. symbolem nowoczesności Warszawy i Polski przestanie być Rondo Daszyńskiego, a staną okolice Dworca Centralnego. Na początku tego roku rozpoczęła się budowa kompleksu Varso. Nazwa to skrót od łacińskiej nazwy Warszawy - Varsovia. Stworzą go trzy budynki. Dwa mniejsze, liczące 81 i 90 metrów. Oraz trzeci, najwyższy - mający 230 metrów, a z iglicą 310 metrów. Najwyższy dosłownie, gdyż zdecydowanie przerośnie on obecnego dominatora warszawskiego, Pałac Kultury, który liczy (z iglicą) 231 metrów. Przerośnie nawet londyńskiego Sharda, obecnie najwyższy budynek w Unii Europejskiej. Jeśli więc inwestorom uda się dotrzymać terminów, za trzy lata Warszawa zacznie być nazywana „szczytem Europy” - wyższe budynki na naszym kontynencie znajdować się będą jedynie w Moskwie.

Varso powstaje na rogu ulic Chmielnej i Jana Pawła II, na terenach do niedawna należących do PKP. Będzie stał naprzeciw Złotych Tarasów, w sąsiedztwie Dworca Centralnego. Wspólnie z nimi może stworzyć małe centrum miasta, rejon, który stanie się pomysłem na spędzenie wolnego dnia. A także wizytówką miasta. Jest to tym bardziej możliwe, bo Varso będzie nie tylko wysoki, ale także bardzo ładny. Został on zaprojektowany w pracowni wybitnego brytyjskiego architekta sir Normana Forstera - tego samego, który stworzył słynnego „Ogórka” (budynku Swiss Re) w Londynie, dobudował kopułę do Reichstagu w Berlinie, przerzucił imponujący Wiadukt Millau na południu Francji. W Warszawie stoi już jedna jego konstrukcja - biurowiec Metropolitan w pobliżu Grobu Nieznanego Żołnierza. Teraz będzie para.

Wprawdzie najbardziej efektowny stołeczny budynek powstaje w Śródmieściu, ale prawdziwym królem polowania na drapacze chmur staje się bliska Wola. Okolice Ronda Daszyńskiego oraz ulica Grzybowska mają chyba magnes, który przyciąga do nich tego typu inwestycje. Już powstały przy nich efektowne inwestycje (Spire, 195-metrowy biurowiec Q22, hotel Hilton). Być może tym magnesem jest istniejące do 2004 r. Muzeum Powstania Warszawskiego. Efektowna bryła, w której znajduje się najlepsze polskie muzeum, sprawiła, że Wola - dzielnica tradycyjnie robotnicza, a w latach komunizmu bardzo zaniedbana - zyskała nowe oblicze. Od pewnego czasu następuje wyraźny proces gentryfikacji, czyli zmiany jej charakteru. Zamiast fabryk i zakładów pracy wyrastają nowoczesne biurowce i luksusowe apartamentowce.

Ruszyła budowa wieżowca Varso. Gdy powstanie, będzie miał 310 m i stanie się najwyższym budynkiem w Unii

Do 2019 r. dołączy do nich nowa konstrukcja - Mennica Legacy. Będzie się on składał z dwóch budynków, wyższy z nich będzie liczył 140 metrów. Staną one w miejscu, w którym wcześniej znajdował się budynek mennicy. Projekt amerykańskiej pracowni architektonicznej Goettsch Partners na wizualizacjach wygląda niezwykle efektownie. Prosty sześcian, od którego jednak jakby odłączało się jedna ściana. Wyraźnie wyższe od reszty, rozkłada się przed osobami patrzącymi na budynek niczym wachlarz. Efekt mają jeszcze spotęgować zielone tarasy na dachu.

Całość może się umiejętnie komponować z budowanym właśnie osiedlem Browary Warszawskie, które mają być oddane do użytku w tym samym czasie. Wprawdzie to osiedle nie będzie pięło się mocno w górę, ale za to na terenie liczącym 4,5 hektara inwestor próbuje wyczarować przestrzeń pełną nawiązań do XIX-wiecznej historii Woli. Służyć temu ma m.in. wykorzystanie zachowanych piwnic sprzed 200 lat.

W okolicach ronda Daszyńskiego, przy ulicy Towarowej powstaje jeszcze jedna spektakularna inwestycja: Warsaw Hub. Jej budowa już się rozpoczęła, prace mają się zakończyć w 2020 r. Pomysłodawcy tej konstrukcji liczą, że stanie się ona sercem nowoczesnej Warszawy - miejscem otwartym na start-upy, firmy z sektora IT. Sygnał, że to właśnie tutaj dzieją się najbardziej kreatywne rzeczy w stolicy, ma wysyłać sama bryła Warsaw Hub. Będzie się ona składać z trzech wież. Jedna niższa ma kształt owalny, dwie pozostałe - o wysokości 130 metrów - będą bliźniaczymi sześcianami, połączonymi ze sobą nieregularnie rozmieszczonymi kładkami. Patrząc na wizualizację w naturalny sposób cisną się skojarzenia z berlińskim Sony Center na Potsdamer Platz.

Warszawa przeżywa właśnie drugi boom wysokościowy. Pierwszy miał miejsce tuż po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Wtedy generalnie w całym kraju trwał szał na nieruchomości - w największym miastach brakowało wolnych mieszkań i biur, ceny za metr kwadratowy rosły z miesiąca na miesiąc, a banki nie nadążały z udzielaniem kredytu. Wtedy na fali tamtego boomu zaczęto budować wieżowiec Orle Skrzydło pod adresem Złota 44, blisko Dworca Centralnego, czy biurowiec Atrium 2 przy Rondzie ONZ. Ale zapowiedzi były jeszcze większe. Jan Kulczyk chciał zbudować 259-metrowy wieżowiec (wtedy byłby najwyższym budynkiem w UE), firma Lilium zaprosiła do Warszawy wybitną architektkę Zahę Hadid, by ta postawiła drapacz chmur tuż obok hotelu Marriott.

Kryzys gospodarczy, który wybuchł w 2008 r., wiele planów przekreślił. Ledwo udało się dokończyć Złotą 44. Projekty Kulczyka, czy Lilium trafiły do kosza. Nie można wykluczyć, że teraz ta sekwencja zdarzeń się powtórzy. W ekonomii istnieje teoria, że moment budowy drapaczy chmur to ostatnia faza cyklu koniunkturalnego - gdy zaczynają się pojawiać tego typu projekty, to chwilę później dochodzi do kryzysu gospodarczego. Patrząc na wyniki gospodarcze Polski widać, że jesteśmy w gorącej fazie cyklu gospodarczego. Zwykle po jakimś czasie przychodzi załamanie - a wtedy część projektów zostanie skasowanych.

Ale nawet jeśli zostaną zakończone te inwestycje, które już zostały rozpoczęte, to będziemy mogli ogłosić: Warszawa to najwyższe miasto w Unii Europejskiej.

Agaton Koziński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.