W tańcu połamańcu Igor nie ma sobie równych. Poznajcie nadzieję polskiego breakingu

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Capar
Wojciech Lesner

W tańcu połamańcu Igor nie ma sobie równych. Poznajcie nadzieję polskiego breakingu

Wojciech Lesner

Półki w jego pokoju uginają się od pucharów. Dąży do perfekcji, ale nie zapomina, że taniec to przede wszystkim sposób na wyrażenie siebie. Kim jest? Nadzieją polskiego breakingu.

Wstukuję numer na domofonie, ale nikt nie odpowiada. Wiem, że tu mieszka, bo przecież dokładny adres dostałem od jego mamy. Po dłuższej chwili drzwi się jednak uchylają. Na klatce schodowej wita mnie nastolatek, który przed chwilą przyszedł ze szkoły. Wrócił też z międzynarodowych zawodów na Cyprze. Igor Bianga tańczy breakdance. I jest w tym bardzo dobry.

Bo do breaka nie trzeba dwojga

- Breakdance to komercyjna nazwa, bo na taniec, który ja wykonuję, prawidłowo powinno mówić się breaking lub break. A breakdancem określane jest samo skakanie na rękach - poprawia mnie Igor, choć w ferworze rozmowy terminów tych używamy zamiennie. Dla jasności: słowo „break” w angielskim znaczy między innymi „łamać”.

Nie odmówiłem filiżanki kawy, choć było późne popołudnie. Pomyślałem, że gorący napój na nogi postawi też panią Agnieszkę - mamę chłopca, która przed kilkoma godzinami wróciła z pracy. Najchętniej położyłaby się odpocząć, ale na rozmowie zależało jej równie bardzo, jak Igorowi. Bo breakdance w Polsce popularny nie jest. Mało kto interesuje się tą dyscypliną. Niektórzy nawet nie wiedzą, że taki taniec istnieje.

- To nie tylko taniec - precyzuje Igor. - To sposób bycia, ubierania się, cechy charakteru. Dla mnie to nie jest ani sport, ani też sztuka. To kultura, która określa, w jaki sposób ludzie żyją. Niektórzy rozumieją breakdance inaczej - dla dużej grupy to po prostu praca, zwykły sport albo rozrywka - opowiada.

Choć ma dopiero 15 lat, to lista jego sukcesów jest już długa. Nie da się ich wszystkich spamiętać, dlatego każde osiągnięcie Igora skrupulatnie zapisuje jego tata. Uważa przy tym, że zbyt dużo uwagi poświęca się najpopularniejszym dyscyplinom sportu. Szczególnie w naszym kraju.

- Jeżeli chodzi o organizację zawodów w breaku, to Polska jest trochę w tyle względem innych państw - potwierdza Igor. - Jeżeli jednak chodzi o umiejętności, to mamy jednych z najlepszych zawodników na świecie w kategorii 13-16 lat. Mam znajomych z Kazachstanu. Oni w kadrze mają wypłaty. Jeżeli jedna osoba osiągnie sukces, cała kadra dostaje dodatkową premię. W Polsce nikt nie dostaje wypłat. Są stypendia, ale za własne pieniądze trzeba finansować wyjazdy na zgrupowania. Tylko kadra A, do której należą trzy osoby, ma fundowane wyjazdy.

- W innych krajach struktury breaku są o wiele bardziej rozwinięte. U nas to wszystko jeszcze raczkuje. Na północy Polski, na Pomorzu, bardzo słabo rozwinięta jest infrastruktura dla tych, którzy chcą trenować - dodaje mama chłopca.

Pierwszy taniec

Igor w bitwach na parkiecie nie ma sobie równych. Przynajmniej w swojej kategorii wiekowej. Sądzi, że bez problemu dostanie się do kadry Polski. Tańczy od dziecka, ale nie zawsze breaking był na pierwszym miejscu.

- Jakiś czas grałem też w piłkę nożną i jeździłem konno. Długo łączyłem te zajęcia z tańczeniem breaka. Przyszedł jednak taki moment, że zacząłem coś osiągać. Jeździłem na zawody, wygrywałem. Trochę kolidowało to z treningami piłki nożnej, dlatego ją odpuściłem. A przyznaję też, że w tej dyscyplinie jakoś dobry nie byłem. Uznałem, że będę rozwijać się w breaku, szczególnie że zacząłem być rozpoznawalny - opowiada nastolatek.

Sukces zawdzięcza pracy nad ulepszaniem swoich ruchów. Od listopada trenuje nawet po trzy godziny dziennie.

- Moja sala treningowa jest tutaj. Czasami uderzę w stół czy kanapę - wskazuje na podłogę salonu, w którym rozmawiamy. - Breaking jest krótki, szybki i intensywny. 40, 50 sekund i odpoczynek. To strasznie męczące.

- Trzeba być wytrzymałym fizycznie. Może się wydawać, że wychodzi się na parkiet, chwilę potańczy i jest po wszystkim. Walki bywają wyczerpujące. Obserwując zawody, widzę, jaką zadyszkę łapią nawet najbardziej doświadczeni zawodnicy - zauważa pani Agnieszka.

Wytańczyć sobie przyszłość

Na zawodach breaka tancerze rywalizują ze sobą na podobnych zasadach jak drużyny piłki nożnej w turniejach. Dwóch zawodników walczy ze sobą, po kolei pokazują, co potrafią, i ten, który uzyska największą liczbę punktów, awansuje na kolejny szczebel konkursowej drabinki.

- To bardzo nieobiektywny sport. Jednemu sędziemu może się spodobać to, co innemu się już nie podoba - ubolewa pani Agnieszka.

- Nie istnieją kryteria, według których oceniane są występy - ruchy czy figury - dodaje Igor.

W Polsce z breakingu trudno wyżyć. Igor wspomina, że najwięcej za udział w zawodach zarobił kilkaset złotych. Nagrody sięgają najwyżej pułapu 1000 zł. To nic przy tym, ile wydaje się na paliwo i bilety lotnicze, by w ogóle na takie zawody dotrzeć. Przepustką do światowej kariery (i wielkich pieniędzy) w breakingu może być zwycięstwo w zawodach organizowanych przez RedBulla. To jednak trudne zadanie do wykonania, by nie powiedzieć, że niemożliwe.

- Na początku są kwalifikacje w każdym z krajów. Później, jeśli się je wygra, bierze się udział w Last Chance Cypher. Z tych zawodów wyłaniane są cztery osoby, które startują w finałach światowych. Na same finały zaproszonych jest dwanaście osób. Ci, którzy zaprezentują się najlepiej na zawodach RedBulla, mogą liczyć na sponsoring. To jedna z niewielu opcji, żeby naprawdę się wybić. To jednak bardzo trudne - opowiada Igor.

Nastolatek ma w odwodzie inny plan na życie - chciałby założyć własną szkołę tańca i połączyć pasję z zarabianiem.

- Z tego są naprawdę bardzo dobre pieniądze - zauważa. - Mógłbym też zostać instruktorem, bo uważam, że już teraz wiedzę mam bardzo dużą - również dzięki rodzicom, którzy zabierali mnie na warsztaty prowadzone przez profesjonalistów - zaznacza.

A rodzice Igora w rozwijanie pasji syna zaangażowali się w pełni. Nieważne, czy zawody są zagranicą, czy na drugim końcu Polski. Wsiadają w samochód i wiozą Igora, by mógł zaprezentować się na parkiecie.

Wojciech Lesner

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.