W sprawie Ziętary zeznawał były naczelny "Gazety Poznańskiej". "Był nacisk, aby nie pisać o Mariuszu Ś. i Elektromisie"

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Łukasz Cieśla

W sprawie Ziętary zeznawał były naczelny "Gazety Poznańskiej". "Był nacisk, aby nie pisać o Mariuszu Ś. i Elektromisie"

Łukasz Cieśla

Jarosław Ziętara, młody dziennikarz „Gazety Poznańskiej”, został porwany, bo chciał zdemaskować przekręty holdingu Elektromis? - Jarek nigdy nie zgłosił mi tematu Elektromisu. Z drugiej strony, w gazecie był nacisk, by w ogóle nie pisać o jej szefie - Mariuszu Ś. Pamiętam, że współwłaściciel gazety przyszedł kiedyś, by wstrzymać tekst o szefie Elektromisu - tak we wtorek zeznawał Przemysław Nowicki, na początku lat 90. redaktor naczelny „Gazety Poznańskiej”.

Jarosław Ziętara 1 września 1992 roku nie przyszedł do pracy w redakcji „Gazety Poznańskiej”. Po wielu latach krakowska prokuratura uznała, że dziennikarz został porwany przez ochroniarzy Elektromisu. Motywem miało być zamknięcie ust Ziętarze, który zbierał informacje m.in. o Elektromisie. Zainteresowanie holdingiem potwierdzają zapiski w jego notatnikach. Ciała dziennikarza do dzisiaj nie odnaleziono. Prokuratura uznała, że został zamordowany, ale nie ustaliła, kto jest sprawcą zabójstwa.

We wtorek podczas rozprawy przeciwko „Rybie” i „Lali”, dwóm byłym ochroniarzom Elektromisu oskarżonym o porwanie dziennikarza, zeznawali kolejni świadkowie.

Czytaj też Nowy świadek ws. Ziętary przerywa milczenie po 28 latach: dziennikarz interesował się Elektromisem i aferą z papierosami

Redaktor naczelny "Gazety Poznańskiej": Zablokowano materiał o szefie Elektromisu

Wśród świadków był m.in. Przemysław Nowicki, na początku lat 90. redaktor naczelny „Gazety Poznańskiej”. Z jego wtorkowych zeznań w sądzie wynikało, że w redakcji nie było możliwości pisania o przekrętach Elektromisu i jego szefie Mariuszu Ś. Jeden z tekstów miał nawet zablokować współwłaściciel gazety Michał S., dobry znajomy szefa Elektromisu.

Przemysław Nowicki opowiedział o jeszcze jednym zdarzeniu świadczącym o wpływach szefa Elektromisu w „Gazecie Poznańskiej”. Po tym, jak gazetę na początku lat 90. przejął znany tenisista Wojciech Fibak, odbyło się spotkanie.

- Wojciech Fibak osobiście przedstawił mi wtedy szefa Elektromisu jako nowego wydawcę „Gazety Poznańskiej”. Byłem tym oburzony, zadzwoniłem potem do dwóch polityków. Więcej już nie poruszano przy mnie tego tematu. Zaczęliśmy tworzyć własne wydawnictwo. W redakcji był jednak nacisk, by o szefie Elektromisu w ogóle nie pisać

- zeznawał Przemysław Nowicki, były redaktor naczelny „Gazety Poznańskiej”.

Dodał, że pamięta Jarka Ziętarę jako młodego, bardzo zdolnego i inteligentnego dziennikarza. 24-latka interesowały mocne tematy i zdaniem Nowickiego bardzo dobrze się zapowiadał. Ziętara nigdy nie zgłosił ówczesnemu szefowi redakcji, że zbiera materiały na Elektromis. Czy chciał je opublikować np. w „Gazecie Wyborczej”, z którą wcześniej współpracował? A może zbierał materiały dla UOP, który proponował mu pracę, a potem miał werbować na współpracownika? Tego do dziś nie wyjaśniono.

Czytaj też Zbrodnia na Ziętarze: wieloletni szef Elektromisu Mariusz Ś. w sprawie nie usłyszał żadnych zarzutów. Występuje w charakterze świadka

Czy Aleksander Gawronik mógł cokolwiek polecić ochroniarzom Elektromisu?

W swoich zeznaniach Przemysław Nowicki odniósł się także do znajomości Aleksandra Gawronika z szefem Elektromisu Mariuszem Ś. Przypomnijmy, że oskarżonym w sprawie Ziętary jest również Aleksander Gawronik, któremu prokuratura zarzuca podżeganie do zabójstwa Ziętary. Miał to zrobić na terenie Elektromisu, w towarzystwie Mariusza Ś. Jednak Mariusz Ś. nie usłyszał żadnych zarzutów ws. Ziętary, występuje w niej w charakterze świadka.

- Aleksander Gawronik nie był biznesmenem tej „klasy”, co Mariusz Ś., który robił wtedy wielkie interesy. Podejrzewam, że Aleksander Gawronik nie był władny wydawać poleceń pracownikom Elektromisu

– stwierdził Przemysław Nowicki.

Na te jego słowa, że polecenie porwania Ziętary mógł wydać ktoś inny niż Gawronik, zareagowała adw. Agata Michalska-Olek, obrońca dwóch byłych ochroniarzy Elektromisu. Wskazała, że świadek nie powinien wypowiadać swoich ocen.

Dlaczego odwołano redakcyjny samochód?

Podczas wtorkowej rozprawy poruszono także wątek daty zniknięcia Ziętary. 1 września 1992 roku młody dziennikarz miał jechać w teren, by zbierać materiały do kolejnych publikacji. Ale w ostatniej chwili odwołano redakcyjne czerwone volvo, którym Ziętara miał jechać. Ten fakt spowodował, że część kolegów dziennikarza do dziś uważa, że ktoś z redakcji „Gazety Poznańskiej” mógł współpracować z porywaczami. Czyli celowo odwołać samochód, by Jarek musiał pieszo dotrzeć do redakcji. Dzięki temu przestępcy podający się policjantów mogli na niego zaczekać i porwać Ziętarę idącego w stronę redakcji.

Czytaj też Dwa lata po zniknięciu Ziętary ruszyło wielkie śledztwo ws. przekrętów Elektromisu. Proces w sądzie zakończył się kompromitacją wymiaru sprawiedliwości

Do tamtych wydarzeń odniósł się we wtorek Artur Ł., były kierowca „Gazety Poznańskiej”. Zeznał, że czasami faktycznie jeździł po Ziętarę na ulicę Kolejową, pod mieszkanie dziennikarza i stamtąd ruszali w teren. Ale 1 września 1992 roku mieli wyjechać nie z Kolejowej lecz z redakcji.

- Pamiętam, że tamtego dnia rano pojawiłem się w redakcji. Stamtąd mieliśmy jechać razem z Jarkiem Ziętarą. Jednak około godziny 8 rano dostałem informację od sekretarki, że wyjazd jest odwołany. Przyczyny mi nie podano. Tego dnia nigdzie nie wyjeżdżałem, byłem do dyspozycji redakcji. Po południu polecono mi pojechać na Kolejową, by sprawdzić, dlaczego Jarek nie pojawił się tego dnia w redakcji. Zapukałem, ale nikt nie otworzył drzwi

– zeznawał Artur Ł.

Były pracownik „Gazety Poznańskiej” pamiętał również, że w redakcji czasami pojawiał się Aleksander Gawronik. Były biznesmen w równolegle toczącym się procesie jest oskarżony o podżeganie do zabójstwa Ziętary. Artur Ł. zeznał we wtorek, że Aleksander Gawronik pojawiał się w redakcji przy okazji turniejów tenisowych organizowanych w Poznaniu. Biznesmen, według słów kierowcy, znał się również z Wojciechem Fibakiem, ówczesnym właścicielem „Gazety Poznańskiej”.

W 1992 roku pisano, że Gawronik i Elektromis mogą stać za zniknięciem Ziętary

Zarzuty wobec Aleksandra Gawronika i dwóch żyjących byłych ochroniarzy Elektromisu zostały postawione dopiero w 2014 roku, 22 lata po zniknięciu Ziętary. Tymczasem już w październiku 1992 roku, miesiąc po zniknięciu dziennikarza, pojawił się artykuł wskazujący, że Gawronik i Elektromis mogą stać za tą sprawą. Tamten tekst napisała Elżbieta Dutkiewicz-Nowicka, wówczas dziennikarka poznańskiego dodatku „Gazety Wyborczej”.

- Jarka znałam słabo, wcześniej krótko pracował w poznańskim oddziale „Gazety Wyborczej”. Nie byliśmy dobrymi znajomymi, ale wydaje mi się, że interesowały go afery gospodarcze, na pewno sprawa Elektromisu. Zajmował się tym, co dzisiaj nazywa się dziennikarstwem śledczym. Po jego zaginięciu opisywałam sprawę, rozmawiałam z jego znajomymi. Nie pamiętam już kto powiedział, że zajmował się Gawronikiem i Elektromisem, na pewno tego nie zmyśliłam. Pojawiał się watek cystern z alkoholem nielegalnie wjeżdżającymi do Elektromisu. Gawronik miał z nimi współpracować. W moim tekście z października 1992 roku opisałam różne wersje, w tym wątek partii KPN. Ludzie z KPN-u się odezwali po publikacji i protestowali. Natomiast ani Gawronik, ani Elektromis się nie odzywali, nie przysłali żadnego sprostowania– zeznała Elżbieta Dutkiewicz-Nowicka.

Były policjant: Jarosław Zietara interesował się tematami aferowymi

Czwartym świadkiem, którego przesłuchano we wtorek, był Edward Kotarski, w przeszłości milicjant i policjant. Na początku lat 90. kierował sekcją zajmującą się przestępstwami gospodarczymi. Karierę zakończył kilkanaście lat temu w randze wiceszefa poznańskiej policji.

Czytaj też Ważny świadek prokuratury wycofał zeznania przeciwko ochroniarzom Elektromisu. Po chwili dostał pół miliona od dawnych kolegów

Edward Kotarski poznał Ziętarę na początku lat 90. Młody dziennikarz przychodził do szefa sekcji ds. PG i pytał najczęściej o konkretne sprawy, o których już słyszał. Emerytowany policjant nie potrafił odpowiedzieć, czy Ziętara dostawał niektóre historie od znajdującego się po sąsiedzku Urzędu Ochrony Państwa. Pytano go o to, bo jedna z wersji zakłada, że UOP nadał dziennikarzowi niebezpieczny temat na Elektromis, a po jego zniknięciu umył ręce od sprawy.

- Ziętara do nas przychodził, miał na to zgodę komendanta wojewódzkiego, dostawał także akta zakończonych spraw. Interesowały go sprawy aferowe, o których często już wcześniej słyszał. Wiem, że chodził nie tylko do nas, ale także do UOP. Sam mi o tym mówił, ale nie wiem, kogo tam odwiedzał. Pamiętam, że na pewno interesował się sprawą gnieźnieńską , która dotyczyła przyjmowania korzyści majątkowych i malwersacji finansowych przez ówczesnych prominentnych działaczy partyjnych – zeznał emerytowany policjant.

Edward Kotarski pod koniec lat 90. wszedł w skład grupy śledczej, która wyjaśniała sprawę Ziętarę. Zeznał, że wówczas nie łączono sprawy dziennikarza z działalnością Elektromisu. We wtorek były policjant ocenił, że w sprawie dziennikarza policja popełniła błędy już na samym początku, czyli w 1992 roku. Jego zdaniem nie zrobiono dokładnych oględzin mieszkania przy Kolejowej, nie przesłuchano dobrze jego sąsiadów, a czas – jak wskazał – w takich sprawach odgrywa kluczową rolę.

Czytaj też Jarosław Ziętara padł ofiarą zbrodni w kilku etapach - mówi szef policjantów z krakowskiego Archiwum X

Kolejna rozprawa przeciwko „Rybie” i „Lali” odbędzie się 13 października. Z kolei kolejna rozprawa w procesie Aleksandra Gawronika odbędzie się dopiero w styczniu. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy. Przekonują, że nie mają żadnego związku ze zniknięciem Jarosława Ziętary.

-------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Łukasz Cieśla

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.