Uhuru znaczy wolność: twórcza, myśli, w każdym znaczeniu. To już 25 lat historii

Czytaj dalej
Fot. Sebastian Wołosz
Małgorzata Klimczak

Uhuru znaczy wolność: twórcza, myśli, w każdym znaczeniu. To już 25 lat historii

Małgorzata Klimczak

Tu jest wolność: twórcza, myśli, w każdym znaczeniu. Dlatego od 25 lat młodzież chętnie tu przychodzi, realizuje aktorskie pasje, wyzbywa się nieśmiałości i otwiera na innych ludzi.

Na scenie Domu Kultury 13 Muz w Szczecinie młoda dziewczyna śpiewa „O mnie się nie martw” z repertuaru Kasi Sobczyk. Przerywa, zaczyna od początku. Koleżanki przysłuchują się na widowni.

- Chciałabym jakoś bardziej pokazać złość... - mówi dziewczyna.

Koleżanki doradzają, każda ma własną wizję. A to jeszcze nie próba. Przyszły wcześniej, bo chciały same poćwiczyć. Przed nimi spore wyzwanie - z okazji jubileuszu teatru wszystkie grupy musiały zagrać nowe spektakle podczas I Festiwalu Sztuk Uhuru.

W trakcie 25-letniej historii w ramach Uhuru działało kilka następujących po sobie grup. Wszystkich spajała i do dzisiaj łączy ważna w tym teatrze idea wolności twórczej i dążenia do indywidualnej i oryginalnej ekspresji intelektualnej i artystycznej. „Uhuru” w języku suahili znaczy „wolność”.

Najważniejsze jest spotkanie

Teatr Uhuru jako formacja artystyczna powstał w 1997 roku w ośrodku wannseeFORUM w Berlinie, podczas pierwszych niemiecko-francusko-polskich warsztatów teatralnych, z inicjatywy Janusza i Violiny Janiszewskich, wówczas aktorów Teatru Kana w Szczecinie. Pierwsza grupa, która wtedy się zawiązała, stanowiła zalążek zespołu teatralnego. Wtedy znalazł on miejsce w Młodzieżowym Domu Kultury w Gryfinie (teraz Gryfiński Dom Kultury). Od kilku lat teatr działa pod egidą Domu Kultury 13 Muz w Szczecinie.

- Jestem z wykształcenia pedagogiem i po porzuceniu pracy w szkole w 1997 roku zdecydowałem się na pracę pedagogiczno-teatralną. Wcześniej prowadziłem warsztaty teatralne, ale zależało mi na stworzeniu własnej grupy i tak się stało. Chciałem połączyć swoją wiedzę i zainteresowania, i zrobić coś dla młodzieży szkolnej i studenckiej - mówi Janusz Janiszewski, założyciel Teatru Uhuru.

- Czasami się wydaje, że to taki banalny pomysł, może coś porobimy, może coś się wydarzy, a okazało się, że Teatr Uhuru odniósł ogromne sukcesy. Zasada jest taka, że tworzymy własne scenariusze. Daję innym wolną rękę, jeśli chodzi o pomysły, warunkiem jest tylko to, żeby to miało jakiś artystyczny wyraz. W takiej grupie jak nasza scenariusze często powstają spontanicznie.

Mottem teatru jest filozoficzne zdanie z twórczości patrona duchowego Teatr Uhuru - Stanisława Ignacego Witkiewicza: „A cóż jest warte cokolwiek, co istnieć może, jeśli tego nikt nie widzi? Nic”.

- Zawsze staraliśmy się krążyć wokół tematyki uniwersalnej, zadawaliśmy sobie pytania filozoficzne - mówi Janusz Janiszewski.

- Ostatnio nurtowało nas takie: dlaczego jest coś, a nie nic? Słynne pytanie filozofa Leibnitza, powtórzone przez Witkacego. Nie grzebiemy jakoś głęboko w systemach filozoficznych, ale zastanawiamy się, jaki sens ma to, co robimy w teatrze czy w życiu. Staram się, żeby dla młodzieży ten teatr nie był wyłącznie rozrywką, ale stawiał ważne pytania. Najważniejsze jest spotkanie i to, że młodzież dobrze się czuje ze sobą.

Teatr ma na swoim koncie kilkadziesiąt przedstawień. Największe uznanie przyniosły mu: „Pewna mucha”, „Polly i Molly”, „Ciało”, widowisko plenerowe „Apocalypsis” czy spektakl „Pierogi”. Wszystkie przedstawienia od początku istnienia teatru są spektaklami autorskimi. Teatr jest laureatem wielu festiwali młodego teatru offowego w Polsce. Od początku współpracuje z zagranicznymi, głównie z niemieckimi, ośrodkami kultury, uczestnicząc w projektach wymiany młodzieży oraz współorganizując międzynarodowe warsztaty artystyczne i teatralne.

Młodzi i zdolni

- Od początku przychodzili do teatru ludzie utalentowani, tworzyli fajne przedstawienia, razem pisaliśmy scenariusze i to procentowało - mówi Janusz Janiszewski.

- Sukcesów mieliśmy bardzo dużo, ale cały czas zmieniają się pokolenia, bo młodzież wyjeżdża, idzie na studia, zaczyna życie zawodowe i odchodzi z teatru. Czasami zmienia im się spojrzenie na świat i zmieniają się perspektywy, jakie mają przed sobą. Ale temu służy nasz teatr. Każdemu, kto tu przychodzi, mówię, że ma wolność - może przyjść, może coś fajnego zrobić, może odejść.

Obecny zespół Teatru Uhuru to uczniowie szkół średnich i i studenci.

- U mnie przygoda z teatrem zaczęła się od tego, że poszłam kiedyś na Dni Polic i tam stała budka, w której można było sobie zrobić zdjęcia. Następnego dnia organizatorzy zadzwonili do mnie i zaproponowali, że zrobią mi portfolio. Współpracowałam z nimi trzy lata, ale potem musiałam zrezygnować. I wtedy moja nauczycielka ze szkoły zachęciła mnie, żebym przyszła do Teatru Uhuru. Robiłam pięć podejść, żeby się zdobyć na odwagę i tutaj przyjść, ale w końcu się udało i nie żałuję.

Poznałam tu ludzi, którzy nadali głębszy sens temu, co chcę robić, i wiem, że mam z kim to robić, bo są tutaj ludzie, którzy kochają to samo, co ja - mówi Natalia.

- Kontakt z teatrem miałam już w szkole podstawowej, kiedy występowałam na szkolnych uroczystościach. Zawsze sprawiało mi to ogromną przyjemność, bo mogłam pokazać emocje, stawać się kimś innym. Stwierdziłam, że jak pójdę do liceum, to sobie znajdę jakiś teatr i trafiłam tutaj - mówi Kinga.

- Zrozumiałam, że nie jestem jedyną osobą, która lubi się trochę powygłupiać, poudawać kogoś innego, tylko że jest takich osób więcej i dało mi to ogromną pewność siebie.

- W pewnym momencie pomyślałam sobie, że fajnie by było wcielać się w różne role, pokazywać swoje emocje. Zrobiłam kilka podejść, żeby tu przyjść, bo trochę się stresowałam, ale przyszłam. Dzięki teatrowi bardzo się otworzyłam na ludzi, bo miałam z tym duży problem - mówi Gabriela.

- Gram postać, która jest zupełnym przeciwieństwem mnie, jeśli chodzi o styl bycia, i uczenie się bycia tą postacią dało mi dużo do myślenia, bo do tej pory postrzegałam pewnych ludzi negatywnie, myślałam sobie, że są głupi, że nie da się z nimi normalnie porozmawiać. A teraz, grając tę postać, dostrzegam drugą stronę medalu - mówi Natalia.

- Praca nad rolą pozwala zatrzymać się nad daną emocją trochę głębiej. Zastanowić się, jak ją pokazać, co dana osoba czuje. To mi pomaga zrozumieć, dlaczego ludzie reagują w ten, a nie inny sposób. Jako aktorka muszę się zastanowić, jak pokazać, że ktoś jest zły, a to pozwala zrozumieć, dlaczego ludzie zachowują się w ten sposób. Zastanawianie się nad emocjami to nie jest coś, co robię codziennie, a w teatrze mogę to robić - mówi Kinga.

Rozalia przyszła do Teatru Uhuru dzięki Gabrieli. Trochę dla towarzystwa. Ale została dla siebie samej.

- Miałam bardzo duży problem z poznawaniem ludzi, a tutaj poznałam ich mnóstwo i okazało się, że pod tym względem są podobni do mnie - mówi Rozalia.

- Z jednej strony jest to zabawa, mimo że scena zawsze trochę stresuje, a z drugiej strony daje mi to poczucie bezpieczeństwa w grupie, bo są tutaj fajni ludzie. Moja postać jest bardzo podobna do mnie, ale jak się coś powtarza wiele razy, to nadal szukam klucza do postaci, nadal próbuję i zastanawiam się, jak zagrać.

Podczas 25-lecia młodzi „uhurianie” mieli okazję spotkać się z tym starszymi i okazało się, że teatr łączy pokolenia.

Małgorzata Klimczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.