UE zamienia się właśnie w Unię dwóch prędkości [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. Emilio Morenatti
Karina Obara

UE zamienia się właśnie w Unię dwóch prędkości [rozmowa]

Karina Obara

Rozmowa z dr Agnieszką Bryc, politologiem z UMK, o konsekwencjach Brexitu dla Brytyjczyków, Polaków i całej Unii.

Bruksela się nie patyczkuje i po decyzji Brytyjczyków o Brexicie chce, aby Wielka Brytania jak najszybciej wyszła z Unii. Skąd ten pośpiech?
Bruksela musi teraz zadbać o to, aby inne państwa eurosceptyczne nie wzięły przykładu z Wielkiej Brytanii. Ponaglanie to pokaz pewnej siły: zobaczcie, Brexit nie jest sprawą bagatelną ani prostą, ani bezbolesną.

Właściwie to stanowisko Brukseli może dziwić. Dlaczego wcześniej nie ostrzegała premiera Camerona, aby nie oddawał decyzji o „być albo nie być” w Unii w ręce swoich obywateli?
Myślę, że premier Cameron miał świadomość, co ryzykuje, ale źle to przekalkulował. Postawił wszystko na jedną kartę, chcąc uspokoić swoich partyjnych kolegów. W myśl interesów partyjnych naraził dobro państwa. Odwołując się do populizmu, zagrał o zbyt dużą stawkę.

Społeczeństwo to żywioł, a żywioł rozgrzany, podniecony populistycznymi hasłami może zrobić coś, czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Cameron powiedział, że do października poda się do dymisji, bo kraj, po decyzji o Brexicie, potrzebuje innego kapitana. To dobry pomysł?
On nie mógł inaczej postąpić, nawet wychwalany, świeżo po ogłoszeniu decyzji Brytyjczyków, przez swojego przeciwnika Borisa Johnsona, który nazwał Camerona najlepszym z dotychczasowych premierów. Cameron będzie zapamiętany przez historię jako szef rządu, który doprowadził do referendum, ale już wyjście z Unii będzie się odbywać pod przewodnictwem innego premiera. A za to Cameron nie zamierza ponosić odpowiedzialności.



Dlaczego?
Pewnie dlatego że chciałby uchodzić za premiera, który nie tyle wyprowadził Wielką Brytanię z Unii, co dał ludziom wybór. Jak widać, nie zawsze jest to słuszne.

A czy wynik referendum, decyzja o Brexicie oznacza, że Wielka Brytania rzeczywiście wyjdzie z Unii? Niektórzy eksperci oceniają, że cały proces może trwać nawet 15 lat.
To, co się wydarzyło, jest precedensem i tak naprawdę nikt nie wie, co się stanie. Samo referendum ma charakter tylko opiniodawczy, są pewne furtki, które długo można wykorzystywać, aby nie doszło do szybkiego wyjścia. Działania prawne będą podejmowane dopiero po formalnej reakcji albo parlamentu, albo rządu. Podejrzewam, że rząd może się zachowywać podobnie do naszego.

To znaczy?
Nasz rząd np. nie publikuje orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. To może brzmieć żartobliwie, ale jest to właśnie furtka w trudnej sytuacji, nad którą na pewno zastanawiają się konstytucjonaliści brytyjscy. Nie wydaje mi się jednak, aby Brytyjczycy w ogóle z Unii nie wyszli. Takich rzeczy, po referendum, w dojrzałej demokracji, się nie robi.

Jak długo można to przeciągać?
Myślę, że do 2020 roku, bo wtedy będzie obowiązywał nowy budżet unijny, do którego Wielka Brytania nie będzie się już dokładała.

Jakie Brexit będzie miał skutki dla Brytyjczyków?
Myślę, że ci, którzy głosowali za wyjściem z Unii, nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji. Dużo mówili o imigrantach, zagrożeniach na rynku pracy, poczuciu bezpieczeństwa, ale nie mieli pojęcia, jak bardzo Brexit może osłabić brytyjską gospodarkę. Wszelkie unijne udogodnienia, usprawnienia zostaną wyhamowane, a to utrudnia rozwój. Nie będzie to już państwo tak atrakcyjne dla inwestorów. Chińczycy np. wyraźnie mówią, że wolą inwestować w zorganizowanej Unii, z której Wielka Brytania odchodzi. Ta decyzja odizoluje Wyspę.

Tylko że Brytyjczycy jakby nie mają z tym problemu. Zawsze podkreślali swoje izolacyjne skłonności. Nigel Farage decyzję o Brexicie nazwał Dniem Niepodległości.
To, co mówi Nigel Farage, to czysty populizm, ale faktem jest, że Brytyjczycy lubią podkreślać swoją odrębność. Nie przeszkadzało im to jednak czerpać korzyści z Unii.

A jakie konsekwencje Brexit przyniesie Polakom?
Jeśli Wielkiej Brytanii zabraknie w Unii, dojdzie do marginalizacji głosu Polski. Podam przykład. Gdy mieliśmy jakiś konflikt z Rosją, rozwiązywaliśmy go na arenie Unii Europejskiej, to była bardzo dobra metoda. Brytyjczycy często nas wtedy wspierali, a teraz ich zabraknie.

Poprą Rosję?
Wątpię, mają z nią skomplikowane stosunki. Po prostu w Unii wzmocnią się kraje, które nie są asertywne w stosunku do Rosji. Francja czy Niemcy nie są chętne do solidarnego nakładania sankcji na Rosję, gdy wymaga tego sytuacja. To będzie duży cios dla polskiej dyplomacji.

Czym to się może skończyć?
Unia właśnie przemienia się w Unię dwóch prędkości. Dochodzi do podziału na państwa, które chcą się integrować i pogłębiać współpracę, być razem i rozwiązywać wspólnie problemy, oraz na państwa pozostałe, czyli peryferia.


Polscy politycy o spotkaniu berlińskiej szóstki: Odradzają się idee polityki UE dwóch prędkości

Do których zaczynamy się zaliczać?
Tak. Niepokoi, że polscy politycy definiują swoje postępowanie jako pragnienie autonomii, samodzielność w podejmowaniu decyzji. Polska, pozwalając na marginalizację, czyli oddalając się od jądra UE, nie ma wpływu na realne decyzje.

Kiedy mielibyśmy wpływ?
Gdybyśmy zmienili naszą politykę europejską. I nie grali emocjami, hasłami populistycznymi ani symbolami, które mogą nie zostać dobrze zrozumiane. Populizm kosztuje, co widać po Brexicie.

To jak grać?
Pragmatycznie. Albo damy się zmarginalizować, pozostając na peryferiach gdzieś pomiędzy Białorusią, Rosją a Niemcami, albo będziemy w głównym nurcie przemian europejskich.

UE zamienia się właśnie w Unię dwóch prędkości [rozmowa]
Archiwum prywatne Dr Bryc: - Populizm kosztuje.
Karina Obara

Polityka, psychologia i kultura są ze sobą nierozerwalnie związane i dlatego fascynują mnie dziennikarsko. To, co ludzie wyprawiają na tych polach jest warte pokazania. Zdanie niech każdy wyrobi sobie sam:-)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.