Rajmund Wełnic

SzLOT, wersja 2.0. Stawiamy na pakiety pobytowe dla turystów [rozmowa]

Mariusz Getka, nowy szef SzLOT-u, to zapalony wędkarz, zdobywca Grand Prix Polski w wędkarstwie morskim Fot. archiwum Mariusz Getka, nowy szef SzLOT-u, to zapalony wędkarz, zdobywca Grand Prix Polski w wędkarstwie morskim
Rajmund Wełnic

Z Mariuszem Getką, świeżo upieczonym prezesem Szczecineckiej Lokalnej Organizacji Turystycznej, rozmawiamy o planach i nowej formule tej instytucji.

Jesteśmy świeżo po zmianach w SzLOT. I nie mówię tu tylko o nowym zarządzie w Pana osobie, ale też o tym, że SzLOT w dotychczasowej formule także się skończył. Nie prowadzi już zajęć pozalekcyjnych, nie zajmie się wypożyczalnią sprzętu pływającego i rowerów, prowadzeniem plaż i wyciągu nart wodnych. Czym więc się będzie zajmował?

Dla lepszego zrozumienia: już nie działalnością, o jakiej pan wspomniał, nazwijmy ją umownie administracyjną. Faktycznie, dawną Academię Nautica, czyli zajęcia wodniackie, prowadzi teraz powiatowe Centrum Edukacji Ekologicznej i Rewitalizacji Jezior. Wyciągiem, wypożyczalniami i plażami zajmie się miejski OSiR. Teraz więc SzLOT będzie zajmował się tym, czym powinien. Czyli turystyką. Problemem, który teraz wychodzi w kontaktach z hotelarzami i restauratorami, jest to, że nie mamy żadnych tzw. pakietów pobytowych dla gości. Dziś turysta to nie tylko osoba, która na własną rękę wynajmuje nocleg i szuka atrakcji, ale chce mieć te sprawy kompletnie załatwione za jednym podejściem. Musimy więc nad tym mocno popracować. Chcemy, aby ktoś, kto taki pakiet wykupi, miał wszystko: kwaterę i atrakcyjną ofertę spędzenia czasu.

Te pakiety, jak już powstaną, to gdzie turysta je znajdzie, jak będzie mógł je kupić?

Myślę, że podstawowym nośnikiem informacji będzie internet, dziś tam ludzie szukają ofert. Strona SzLOT-u na pewno zostanie wykorzystana w tym celu. Chcemy też zamieścić odpowiednie odnośniki-linki do niej na stronach internetowych członków SzLOT-u, w tym miasta i powiatu, bo przecież na ich rzecz mamy działać. Dla hotelarzy, gastronomików, całej branży. Z tym nie powinno być najmniejszego kłopotu.

W praktyce ma to wyglądać tak - gość kupuje pakiet i może przyjeżdżać?

Tak, pakiet będzie zawierał nocleg i to, co będzie chciał zwiedzić, zobaczyć, skorzystać. Być może basen, być może jakaś hippika, może wizyta w dawnej bazie wojskowej w Bornem Sulinowie, może zwiedzanie bunkrów Wału Pomorskiego, może plaża, może rejs stateczkiem, może impreza integracyjna dla grup zorganizowanych, może spływ. Albo co sobie wymyśli: paintball, ognisko, kulig.

I chcecie na tym zarabiać?

Tak, ale nie będzie to jakiś „zbójecki” narzut, ale uczciwie zarobiona prowizja.

A jaka w tym korzyść dla turysty, skoro może sam sobie zorganizować pobyt?

Nam, jako SzLOT-owi, łatwiej będzie negocjować z gestorami branży turystycznej, uzyskać lepszą cenę przy zamówieniu np. noclegu dla 50 osób, niż dla jednej, kilkuosobowej rodziny, czy voucher na basen dla osoby indywidualnej. Tak samo z organizacją bankietu, kupnem biletu na statek na Trzesiecku czy wypożyczeniem kajaku. To dla gości korzystniejsze cenowo i logistycznie, bo nie muszą sami wszystkiego załatwiać, dzwonić, rezerwować, dowiadywać się co można u nas robić, czy są wolne miejsca itp.

Jakie będą teraz filary finansowe SzLOT-u?

Do tej pory opierał się na dochodach z prowadzonej działalności, z projektów, dotacji powiatu na Academię Nautica i składkach, których ciężar ponosiło głównie miasto i powiat. Wynajem łódek, rowerów czy prowadzenie wyciągu było raczej deficytowe i SzLOT na tym nie zarabiał. Oczywiście, podstawą budżetu w przeszłości, i do tej pory oraz w przyszłości są składki członkowskie, które w największej wysokości płacą samorządy. Ale zastrzegam, w dużo mniejszej skali niż to było dotychczas. Przypomnę, że tegoroczna składka Szczecinka wynosiła 400 tys. zł. W roku 2017 będzie to tylko 100 tys. zł, powiat dołoży 50 tys. zł. Zmieni się jednak struktura SzLOT-u, to już nie będzie wspomniana administracja, ale zajmiemy się czymś innym. Będą wpływy z pakietowania usług turystycznych, co ma pokryć bieżącą działalność i pozwolić na normalne funkcjonowanie. Jeżeli będą ciekawe projekty, dofinansowania, to oczywiście też będziemy starać się pozyskać pieniądze z tych źródeł, na promocję, na rozwój naszego regionu. Zanim do tego dojdzie, musimy tu jednak poukładać pewne sprawy po poprzednikach, pozamykać pewne historie. Chcę zrobić bilans otwarcia w SzLOT pod moim kierownictwem.

To jak w tym kształcie będzie teraz wyglądało zatrudnienie w SzLOT?

Do tej pory była to dość rozbudowana instytucja, w sezonie letnim pracowało tu pewnie z kilkadziesiąt osób. Nie wiem, ile było zatrudnionych w lecie, gdy działały wypożyczalnie, plaże, wyciąg. Ostatnio pracowało około 10 osób, części już skończyły się umowy o pracę.

Ile zostanie?

Do końca jeszcze nie wiem, może to będą dwie, trzy osoby. Oczywiście musi być księgowość, obsługa kadr. Na pewno czeka nas też przeprowadzka (SzLOT teraz zajmuje pół piętra w prywatnym biurowcu - red.), bo to są jednak spore koszty. Być może ulokujemy się w CEEiRJ lub OSiR.

Zmiany także przed Panem. Prowadził Pan własną firmę produkującą przynęty wędkarskie, w ogóle jest Pan z wędkarstwem związany od dziecka. Jak Pan chce to pogodzić?

Prywatna działalność jest obok. Od mniej więcej roku pracowałem też w Związku Miast i Gmin Dorzecza Parsęty w Karlinie zajmując się obwodem rybackim rzeki Parsęty. I to było ostatnio dla mnie duże wyzwanie, ale odchodzę stamtąd; już właściwie odszedłem, i nie byli z tego powodu szczęśliwi. Ale koszula bliższa ciału, Szczecinek to moje miasto rodzinne. Firma cały czas działa, teraz zaopiekuje się nią moja mama.

W kontekście zmian w SzLOT mówiło się, że postawi on teraz mocno właśnie na wędkarstwo. Wędkarz kojarzy mi się z kimś, kto śpi w namiocie lub przyczepie kempingowej, je mielonkę z puszki lub złowione ryby i obrotu w turystyce nie robi.

To już nieaktualny stereotyp: gumofilce, tani sprzęt wędkarski, kawałek pledu i namiot gdzieś nad jeziorem. Ale to się zmieniło. Polscy wędkarze to zamożna grupa turystów, jeździmy dziś łowić ryby po całym świecie. Wędkarstwo na pewno nie może być jedynym sposobem na ściągnięcie do Szczecinka i okolic turystów, ale daje możliwość wydłużenia sezonu. Zwłaszcza, że mamy potężne atuty po swojej stronie: piękne jeziora, rybne, akweny o różnym charakterze. Jeżeli uda nam się „sprzedać” w Polsce informację, że są u nas ryby, że można wypocząć, to wędkarze przyjadą. I dla nich też przygotujemy specjalny pakiet. I nie tylko dla nich, bo jeżeli wędkarz przyjedzie z rodziną, to może bliscy zechcą spędzić czas w inny sposób.

Pojawiał się pomysł, aby SzLOT był czymś w rodzaju biura podróży, aby organizował np. wyjazdy na ryby na fiordy. Chyba lepiej wędkarzy ściągać na nasze pojezierze, a nie do Norwegii?

Ma pan rację, ale to jest właśnie to pakietowanie. Jeżeli przyjedzie do nas grupa turystów, dajmy na to ze Śląska, i zażyczą sobie wypłynąć na połów na Bałtyku z Darłowa lub Kołobrzegu, to dlaczego im tego mamy nie zapewnić? My ich stąd nie ekspediujemy, cały czas są u nas, ale zapewniamy im dodatkową atrakcję. Tak samo z wyjazdami na fiordy. Jeżeli uda nam się porozumieć z jakimś biurem podróży, to również możemy z tego czerpać profity, bo dlaczego nie? Ale to na pewno nie będzie nasze podstawowe źródło dochodów, choć może to być wisienka na torcie, która urozmaici ofertę, jaką przygotujemy nie tylko zresztą dla Polaków. Nie ukrywam, że chcemy mocno uderzyć na rynek niemiecki. Mamy blisko wielki rynek, chociażby aglomerację berlińską, która jest bliżej nas niż Warszawa.

SzLOT skupia samorządy, firmy, ale też osoby fizyczne, głównie właścicieli hoteli, lokali. Ale to raptem około 20 członków. Mało jak na powiat. Chcecie to zmienić?

Jestem właśnie - razem z wiceprezesem Tomaszem Merkiem - po spotkaniu z właścicielami jednego z hoteli. Przedstawili nam swoje propozycje, my powiedzieliśmy jaka jest nasza wizja funkcjonowania SzLOT-u. Członkowie SzLOT-u będą traktowani priorytetowo, nie tylko dlatego, że są członkami i płacą składkę, ale dają swoje pomysły, swój czas, podpowiadają i dają swoje sugestie. Dowiedziałem się np. że wiele osób jest dializowanych i szuka możliwości spędzenia urlopu blisko stacji dializ. A taką w Szczecinku przecież mamy i dlaczego tego nie wykorzystać? Dializę przechodzą przez kilka godzin co kilka dni, ale mogą to pogodzić z urlopem. Tych możliwości naprawdę jest dużo.

Rajmund Wełnic

Z lokalną prasą - najpierw Głosem Pomorza, a następnie Głosem Koszalińskim - jestem związany od 1995 roku. Do redacji trafiłem niemal prosto po studiach. Mam to szczęście, że mogę pisać o swoich pięknych rodzinnych stronach - Szczecinku i powiecie szczecineckim. Szczęśliwie żonaty z Martyną, jakżeby inaczej - mieszkanka Szczecinka. Wolny czas "pożerają" mi obecnie pociechy (Zuzia, 2009) i Felek (2015). Zaciekły kibic piłkarski.


Mieszkaniec Szczecinka od urodzenia, z tym miastem związany razem z rodziną na dobre i złe. Pisałem o Szczecinku i powiecie szczecineckim w Głosie Pomorza, a obecnie w Głosie Koszalińskim, naszym dodatku Głosie Szczecinka oraz na portalach gk24.pl i szczecinek.naszemiasto.pl Z wykształcenia i zamiłowania historyk, więc dzieje regionalne zajmują dużo miejsca w mojej działalności. Cenię sobie interakcje i współpracę z Czytelnikami, którzy współtworzą nasz portal. Piszę dla Nich, z Nimi i o Nich

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.