Rzeźbiarz frasobliwy. Tworzy w zadumie, i w zadumie trzeba jego dzieła oglądać

Czytaj dalej
Fot. archiwum prywatne
Grzegorz Świstak

Rzeźbiarz frasobliwy. Tworzy w zadumie, i w zadumie trzeba jego dzieła oglądać

Grzegorz Świstak

Rzeźby Jacka Jancelewicza pilnują poniemieckiego cmentarza, zdobią Żółwią Błoć pod Goleniowem oraz ogródki i domostwa w całej Polsce. Teraz artysta tworzy Drogę Krzyżową.

Rozpoczął pan swoją przygodę z rzeźbą od udziału w warsztatach w Goleniowie. Jak pan wspomina te swoje początki? Jaki wpływ na pana miał Stanisław Szulc, u którego uczył się pan rzeźbić?

Odkąd sięgam pamięcią, zawsze lubiłem coś tworzyć, strugać z drewna, patyków, kory. Wychowałem się na wsi, gdzie zawsze znalazło się jakieś twórcze zajęcie. Wszystko było inspirujące. Dlatego mieszkanie na czwartym piętrze bloku w mieście, do którego przeprowadziliśmy się, kiedy miałem 10 lat, stało się dla mnie swoistym więzieniem. Być może to sprawiło, że dość szybko trafiłem do Młodzieżowego Domu Kultury do pracowni rzeźby Stanisława Szulca - wspaniałego twórcy i dobrego człowieka. Znalazłem miejsce, gdzie mogłem się twórczo wyładować. Czasem się zastanawiam, jak by się potoczyły moje losy, gdybym wtedy miał komputer z gierkami? Na szczęście takie dobra w tamtych czasach nie istniały.

Przewinęło się przez MDK wielu zdolnych młodych ludzi. Nasz mistrz potrafił stworzyć ciepłą, twórczą atmosferę. Pamiętam wieczory przy kominku, który sobie wymurowaliśmy. To wszystko sprawiało, że nie bardzo chciało się wracać do domu. Mistrz potrafił nas twórczo motywować, nasze prace brały udział w wielu wystawach. Imienne zaproszenia dla takiego małolata to było naprawdę coś! Wystawy na zamku w Szczecinie. W tamtym okresie oczywiście staraliśmy się naśladować mistrza.

Były to rzeźby raczej o charakterze ludowym. Pamiętam, jak kiedyś zorganizowano anonimowy konkurs rzeźbiarski, na którym otrzymałem drugą nagrodę tylko dlatego, że komisja sądziła, że jest to rzeźba mojego mistrza. Autorstwa śp. Stanisława Szulca jest główny ołtarz w kościele św. Katarzyny w Goleniowie. Wielka szkoda, że nie może mi już udzielić żadnych wskazówek. Mnie się kiedyś przydarzyło wykonać Chrystusa na krzyżu w kruchcie kościoła, oraz boczny ołtarz św. Józefa - to bardziej snycerska praca. Obraz w tym ołtarzu, jak i Jezusa Miłosiernego i św. Maksymiliana Kolbego są autorstwa śp. Romana Górskiego, również ucznia Stanisława Szulca.

Początkowo zajmował się pan rzeźbą użyteczną. Później zaczął pan rzeźbić krzyże i figury świętych. Co sprawiło tę zmianę?

Już w młodych latach byłem związany z Kościołem. Była schola, tworzenie dekoracji świątecznych. Wiara była i jest podstawą mojego życia, dlatego wydaje mi się czymś zupełnie oczywistym, że talent, który otrzymałem, powinienem wykorzystywać najlepiej, jak umiem, a rzeźba sakralna oddaje w pełni moje duchowe wnętrze. Oczywiście były okresy, kiedy utrzymanie rodziny z samej tylko rzeźby stało się bardzo trudne, zajmowałem się wtedy stolarstwem, robiłem schody, drzwi. Od paru lat jednak jest to wyłącznie rzeźba, z czego jestem naprawdę szczęśliwy -robię to, co kocham, i mogę się z tego utrzymać. Czegóż chcieć więcej.

Skąd czerpie pan inspiracje do nowych rzeźb?

Inspiracje to są przede wszystkim potrzeby zamawiających. Kiedy dostaję zamówienie na wykonanie jakiegoś świętego, czytam o tej postaci, oglądam wizerunki, słucham sugestii zamawiającego, po czym staram się jak najlepiej oddać wszystko, co potrzeba, w kawałku drewna.

Niewątpliwie postać Chrystusa jest u pana wiodącym tematem. Skąd taki wybór?

Tak, niewątpliwie rzeźba Chrystus Frasobliwy jest wiodącym tematem moich prac, można powiedzieć, że wrósł we mnie i mój frasobliwy charakter, a może odwrotnie. Bardzo cieszą mnie podziękowania od ludzi, którzy stworzyli w swoim otoczeniu miejsca modlitwy, zadumy, refleksji i postawili tam rzeźbę Chrystusa mojego autorstwa. Nie ma chyba wizerunku, który bardziej sprzyjałby takiemu zadaniu.

Jaki wpływ na pana twórczość ma poezja, myśli i filozofia Wojciecha Bąka, o którym pan napisał, że jego „głównym grzechem było to, że nie poddał się socrealizmowi, dlatego musiał umrzeć i do dziś pozostaje nieznany”?

Wojciech Bąk odegrał niewątpliwie znaczącą rolę w takim dość trudnym, kryzysowym okresie mojego życia. Kiedyś twierdziłem, że trafiłem na niego przypadkiem, dziś wiem, że w życiu nie ma przypadków. Jego wiersze przepełnione głęboką wiarą pomagają poczuć to dotknięcie Boga, które niewątpliwie pokonuje wszelkie trudności. Poezja religijna z pewnością gryzła się z tym wszystkim, co określamy mianem socrealizmu. Wojciech Bąk, pomimo wszelkich starań, które miały go doprowadzić do obłędu, do końca życia zachował jasność umysłu. Tylko z tak głęboką wiarą było to możliwe.

Od kilku lat organizuje pan z małżonką w Żółwiej Błoci żywą Drogę Krzyżową.

Przez wiele lat „chodziła” za mną wizja Drogi Krzyżowej na terenie ruin średniowiecznego kościoła zburzonego w 1952 r. i cmentarza wokół niego. Nie daje mi spokoju myśl o tak zniszczonym, a uświęconym przez wieki miejscu. Wizja rzeźb Chrystusa naturalnej wielkości, dźwigającego krzyż w otoczeniu drzew porośniętych bluszczem, wywołuje u mnie mrowienie na skórze. Realizacja tak dużego wyzwania wymaga wielkiego nakładu pracy i wyłączenia z innych robót. Często dzieliłem się tą wizją z moją żoną i to właśnie ona podsunęła mi myśl, by zorganizować żywą Drogę Krzyżową. Przygotowałem Dębowy Krzyż, który służy nam do dziś, i z udziałem naszej, lokalnej młodzieży w Wielki Piątek 2008 roku odbyła się pierwsza Droga Krzyżowa. W następnej udział wzięli mieszkańcy Żółwiej Błoci. W kolejnym roku zaprosiłem Marka Kościółka z Teatrem Krzyk z Maszewa i zaprzyjaźnionymi z nim aktorami. Od tamtej pory jest to realistyczne Misterium Męki Pańskiej. Droga Krzyżowa jest kwintesencją naszej wiary, tak wiele można odkryć, rozważając kolejne stacje.

Kolejny pana projekt to Droga Krzyżowa składająca się z rzeźb pana autorstwa...

Udało mi się zrealizować pierwszą stację „Chrystus przyjmujący wyrok”. W większości wizerunków przedstawia się tutaj Chrystusa skrępowanego więzami, tymczasem od początku do końca Chrystus czyni wszystko w pełni świadomie, z własnej woli. Przy każdej stacji znajdzie się też tekst z wierszem z Drogi Krzyżowej z „Modlitewnika” Wojciecha Bąka. Jest także misa do umycia rąk. Pracuję już nad drugą stacją „Chrystus przyjmujący krzyż” (nie - obarczony krzyżem).

Kiedy powstanie cała Droga Krzyżowa wokół rozebranego średniowiecznego kościoła?

Nie narzucam sobie jakiegoś określonego terminu, jak to mówią „Jak Bóg da”. To trochę kosztuje, na pewno byłoby łatwiej, gdyby ktoś zechciał wspomóc to dzieło, którym chciałbym się podzielić ze wszystkimi mającymi jakieś rozterki duchowe.

Jacek Jancelewicz, urodzony w Glewicach, gdzie jego dziadek, zesłaniec z Kresów, otrzymał gospodarstwo rolne. Jak sam wspomina, chęć tworzenia towarzyszy mu, odkąd pamięta. Nieodłącznym „towarzyszem’” zabaw był dobrze naostrzony scyzoryk, którym zawsze musiał coś strugać: gwizdki, proce, łódki z kory. W końcu zaczęło to przybierać inne formy: maski , postacie. W latach 70. XX wieku trafił do pracowni mistrza Stanisława Szulca. Pod jego kierunkiem poznawał tajniki tworzenia rzeźby w drewnie.

Grzegorz Świstak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.