Przykra batalia o mieszkanie

Czytaj dalej
Fot. Iwona Marciniak
Iwona Marciniak

Przykra batalia o mieszkanie

Iwona Marciniak

Agnieszka Wróblewska: - Przecież to moja właśność. Magdalena R.-U.:- Walczymy o odzyskanie godności.

Od kilku dni kołobrzeżan elektryzuje konflikt, nagłośniony przez lokalny portal internetowy. Uczestnicy konfliktu to z jednej strony kołobrzeżanka Agnieszka Wróblewska, matka niepełnosprawnego, 14-letniego chłopca, walcząca przez ostatnie miesiące o odzyskanie swojego mieszkania w jednym z bloków w centrum miasta. Z drugiej strony jest wynajmująca mieszkanie piosenkarka, ostatnio śpiewaczka gospel. Wynajęła to mieszkanie 1,5 roku temu. Mieszkała tu z mężem i dzieckiem.

W tym sporze jest też próbująca bezskutecznie mediacji policja oraz osoby, które miały mieć podobne problemy z artystką. Są oskarżenia o kradzież (formułuje je piosenkarka), dewastację mieszkania (alarmuje właścicielka). W tle jest jeszcze koncert z udziałem artystki i śpiewających dzieci. W tę niedzielę miał się odbyć w katedrze. Został odwołany z inicjatywy proboszcza, w obawie, by awantura nie przeniosła się do kościoła (wśród komentatorów publikacji, nie zabrakło oburzonych zachowaniem lokatorów do tego stopnia, że zapowiadali artystce pomidorowy lincz). Jest też zapowiedź procesu za zniszczony wizerunek i publiczne upokorzenie. Zapowiada go śpiewaczka.

Relacje między stronami miały się pogorszyć, gdy w październiku 2016 roku właścicielka powiedziała lokatorom o planie sprzedaży mieszkania (wynajęła je na czas nieokreślony z miesięcznym wypowiedzeniem). Jak mówi, wtedy, wchodząc do mieszkania pierwszy raz od wynajmu, zauważyła dewastację. W grudniu wręczyła lokatorom wypowiedzenie na piśmie (ma świadka z biura nieruchomości). Kolejne dwa wysłała pocztą. I nic. W kwietniu miała dać ostateczny termin: do pierwszego maja. - Przeżyłam szok, bo usłyszałam groźby. Że opuszczą mieszkanie dopiero wtedy, gdy zwrócę im pieniądze, które płacili mi za wynajem. Bo umowa na piśmie obejmowała tylko czynsz.

3 maja z przyjaciółmi, po rozmowie z policją, pani Agnieszka weszła do mieszkania i zmieniła zamki. Lokatorom oznajmiła, że jeszcze tego samego dnia mają opuścić jej mieszkanie. Ulegli, zabrali najpotrzebniejsze rzeczy, po resztę mieli się zgłosić w ustalony dzień. Pojawił się mąż piosenkarki. Agnieszka Wróblewska i jej przyjaciele wydali mu resztę rzeczy, które spakowali w worki. Sprzęt elektroniczny miał pozostać do rozliczenia zaległości za prąd. Mieli się spotkać po powrocie właścicielki z turnusu rehabilitacyjnego, 27 maja.

Magdalena R. - U. mówi: - Czekaliśmy wierząc, że 27 odbierzemy resztę rzeczy, które w mieszkaniu są bezpieczne. Ale dzień wcześniej zauważyliśmy tam ruch. Trwał remont! Sąsiedzi pokazali nam, że nasze rzeczy, moje płaszcze, dokumenty, PIT-y, nawet książki dziecka, wyrzucono na śmieci! Wiele rzeczy zniknęło! Laptop dziecka, aparat, pamiątki, 1,7 tys. złotych... - wylicza.

Piosenkarka zarzuca właścicielce kłamstwa: - Wypowiedzenia nie dostaliśmy. W kwietniu zgodziła się, że zostaniemy do końca maja. Przecież my chcieliśmy się wynieść! Ale to, co zobaczyliśmy, sprawiło, że już po konsultacji z prawnikiem, 27 maja, weszliśmy ponownie do mieszkania. Wyjdziemy, gdy pani Agnieszka się z nami rozliczy, zwróci kaucję, odda nadpłacone pieniądze, bo my u niej długu nie mamy. Przede wszystkim jednak oczekujemy przeprosin, bo publicznie odarto nas z godności. Ze mnie zrobiono potwora, a przecież pracuję wizerunkiem.

- Gdybym nie miała przy sobie tak wielu przyjaciół, chyba bym się poddała - mówi z kolei Agnieszka Wróblewska. - Chcę tylko odzyskać swoją własność. Mam świadków na to, co robiliśmy. Wszystkie rzeczy z mieszkania, oprócz zastawu, dostał mąż pani Magdy. Także skłębioną zawartość szaf, w których brudne ubrania lokatorzy mieszali ze śmieciami. Wyrzuciliśmy tylko dwa cuchnące worki zbutwiałych ciuchów z zawalonej komórki na półpiętrze. Można ją otworzyć mocniejszym pchnięciem. Wybiegł stamtąd szczur. Tam niby trzymali te wartościowe przedmioty?! To manipulacja.

Policja próbowała negocjacji, bezskutecznie. Obie strony zawiadamiają prokuraturę, policję. Właścicielka złożyła wniosek do sądu o przywrócenia naruszonego stanu posiadania. W środę artystka powiedziała nam jednak: - Opuszczamy to mieszkanie, ale to mąż wspierany przez prawnika złoży wypowiedzenie. Swoich praw będziemy dochodzić w sądzie, Ja wyjeżdżam do przyjaciół.

Iwona Marciniak

Piszę w Głosie Koszalińskim od 1998 roku. Mam szczęście mieszkać w Kołobrzegu, którego plaża - bez względu na porę roku - to najlepszy antydepresant i akumulator dobrej energii. Zwłaszcza gdy biega się po niej z psem (a najlepiej z psami ;))


Informuję o tym, co dzieje się w mieście i powiecie kołobrzeskim. Moje teksty można znaleźć w sieci na stronie www.gk24.pl, www.kolobrzeg.naszemiasto.pl, na fejsbukowym profilu Kołobrzeg nasze miasto oraz w papierowym wydaniu Głosu Koszalińskiego.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.