Joanna Krężelewska

Premiera w prezencie na Międzynarodowy Dzień Teatru

O  spektaklu „Księżyc nad Buffalo” rozmawiamy z jego reżyserem Janem Tomaszewiczem. „Księżyc nad Buffalo”, sobota i niedziela, 1 i 2 kwietnia, godz. Fot. Radek Koleśnik O spektaklu „Księżyc nad Buffalo” rozmawiamy z jego reżyserem Janem Tomaszewiczem. „Księżyc nad Buffalo”, sobota i niedziela, 1 i 2 kwietnia, godz. 19, Bałtycki Teatr Dramatyczny.
Joanna Krężelewska

O spektaklu „Księżyc nad Buffalo” rozmawiamy z jego reżyserem Janem Tomaszewiczem. „Księżyc nad Buffalo”, sobota i niedziela, 1 i 2 kwietnia, godz. 19, Bałtycki Teatr Dramatyczny.

Prawie dwa lata minęły od naszej ostatniej rozmowy. Wtedy serwował Pan widzom Bałtyckiego Teatru Dramatycznego komedię „Allo, Allo!”. Uznali to danie za bardzo smaczne. Czy śledzi Pan po premierze, jak publiczność odbiera spektakl?

Oczywiście! Dla reżysera najgorsza jest trzecia generalna. To taka... porodówka. Coś się rodzi, a reżyser już tylko obserwuje. Potem jest jak w życiu. Możemy zwrócić dziecku na coś uwagę, ale - każdy rodzić to potwierdzi - najczęściej ono już swoje wie. Ja bardzo interesuję się tym, co dzieje się dalej ze spektaklem. Byłem w kontakcie z asystentem i dyrektorem. Wiedziałem, gdzie spektakl wyjeżdża. Wiedziałem też, że dla aktorów każdy spektakl to premiera.

Dlaczego?

Bo za każdym razem grali dla innego widza. Za każdym razem pokazywali sztukę kolejnym odbiorcom, których szanują. Przy całym szacunku do recenzji medialnych, ocen dziennikarzy czy krytyków, to widz jest weryfikatorem spektaklu. To on czuje, on klaszcze, on się śmieje. Jego reakcja, jego ocena - to najważniejsza recenzja dla reżysera i dla aktorów.

Z koszalińskimi - nie kryje Pan tego - współpraca układa się Panu bardzo dobrze.

Uwielbiam ten zespół. My się już czujemy. To zjawiskowe, to rzadko się zdarza. Pracuję w wielu teatrach, a do Koszalina zawsze wracam z przyjemnością. Tu wypoczywam. Dlatego zaproponowałem Zdzisławowi Derebeckiemu „Księżyc nad Buffalo”, bo to sztuka o nas. O aktorach.

Ta akurat farsa nie jest szczególnie znana. Dotąd „Księżyc nad Buffalo” wystawiany był w warszawskiej Syrenie w 1999 roku i w Teatrze Polskim w Bydgoszczy w 2001 roku. To trudny w realizacji projekt?

Spektakl jest uznany za rodzaj farsy, ale nie jest to farsa. To nie jest za przeproszeniem bez-myślne bieganie i trzaskanie drzwiami. To są relacje między ludźmi. Ciągle powtarzam, że autor, Ken Ludwig, musiał widzieć, czego nie widać. Dość długo przymierzałem się do tej sztuki, bo chciałem pokazać widzom życie teatralne. Ten spektakl nie jest śmieszny przez gagi, przez przypadkowo opadające spodnie...

...i upadek na skórce od banana.

Dokładnie. Tego nie ma. Śmieszą nas za to sytuacje i zdarzenia, które są z życia wzięte. Jak przyjrzymy się uważnie, wszystko w życiu jest groteskowe i śmieszne... Tylko czasem tego nie zauważamy. Trzeba zwolnić na chwilę, otworzyć oczy i wtedy przyjdzie refleksja - tak wiele jest śmiechu warte!

Rozmowę powinnam zacząć od gratulacji - zostanie Pan dyrektorem Teatru im. J. Osterwy w Gorzowie na czwartą już kadencję. Czy po latach nie zmienił Pan zdania na temat tego, jak powinien wyglądać teatr w średnim mieście? Kiedyś w odpowiedzi przywołał Pan słowa profesora Bardiniego.

I będę je powtarzał zawsze. Nic się nie zmieniło. Miałem może trzydzieści lat, kiedy profesor Bardini ukierunkował mnie w kwestii prowadzenia teatru. Powiedział: trochę komedii, trochę dramatu, a pośrodku Fredro. To się sprawdza. Taką funkcję pełni też Bałtycki Teatr Dramatyczny. Zresztą o tym mówi też jedna z bohaterek „Księżyca nad Buffalo”. W takich miastach, jak Koszalin czy Gorzów, teatr musi być trochę eklektyczny. Nie może być autorskim teatrem eksperymentalnym.

Który czasem eksperymentuje na widzu?

Absolutnie. Musimy się zastanowić, czy realizujemy teatr dla swojej satysfakcji. Tak, jak przestrzegał profesor Bardini - w teatrze nie wolno leczyć swych kompleksów artystycznych, tylko sondować publiczność. Teatr ma być satysfakcjonujący dla widzów. Owszem, naszą rolą jest kształcenie widzów, ukierunkowywanie ich, ale nade wszystko słuchać ich.

Dla widzów BTD ma prezent z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru. Premiera reżyserowanej przez Pana sztuki już w sobotę. W tegorocznym przesłaniu do ludzi teatru, z okazji ich święta, Leszek Mądzik napisał, że teatr jest terapią, drogą do uratowania człowieka, bo w swoim pędzie świat wyręcza ludzi z myślenia.

To słowa wielkiego artysty i wizjonera teatru, naszego nauczyciela. Mówi on o dialogu teatru z widzem. Jeśli nie będziemy zauważali widza, jeśli reżyser nie będzie obserwował, co dzieje się z jego spektaklem, dialogu nie zbudujemy. Ubolewam nad tym, że młode pokolenie, które szczerze podziwiam, popełnia jeden błąd - często realizuje swój projekt artystyczny, a po zrealizowaniu idzie dalej. Reżyser musi liczyć się z każdym - z aktorem, elektrykiem, akustykiem, ale nade wszystko z widzem.

Joanna Krężelewska

Rocznik 1983. Absolwentka Wydziału Nauk Historycznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Studentka psychologi na Uniwersytecie Gdańskim. Od 2006 roku dziennikarka „Głosu Pomorza”, dziś „Głosu Koszalińskiego”. Na łamach dziennika relacjonuje przebieg procesów sądowych w sprawach karnych. Pisze o kulturze, sprawdza, co dzieje się w gminie Sianów i gminie Karlino. Na gk24.pl prowadzi magazyn poświęcony kulturze. Autorka książki „Historia pisana zbrodnią”, poświęconej najgłośniejszym procesom sądowym w sprawach karnych, które toczyły się przed koszalińskim sądem po II wojnie światowej. Nałogowo czyta, szczególnie kryminały i przepisy kulinarne. Uwielbia podróże, żeglowanie, wycieczki rowerowe, las i mokry nos psa Muffina.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.