Joanna Krężelewska

Pierniki. Ta pachnąca korzeniami i miodem lukrowana pasja trwa okrągły rok

Marta Żebrowska słyszy często pytanie, czy ma szablony wzorów, czy robi je może od linijki. Pokazujemy zatem, jak pracuje artystka. Fot. Radek Koleśnik Marta Żebrowska słyszy często pytanie, czy ma szablony wzorów, czy robi je może od linijki. Pokazujemy zatem, jak pracuje artystka.
Joanna Krężelewska

Stare przysłowie przekonuje: „dla Torunia tym jest piernik, czym dla statku dobry sternik”. Prawda zdaje się być dziś nieco inna... To Koszalin ma pierniki, co podbiją galaktyki!

Aż chciałoby się te piernikowe cuda włożyć do wehikułu czasu i przesłać do roku 1825, kiedy to Fryderyk Chopin, kreśląc list do przyjaciela, rozpisywał się o Toruniu. Opisując to, co widział, chwalił kościoły, krzywą wieżę, ratusz, ale „największą impresję, czyli alias wrażenie, pierniki na mnie uczyniły” - zaakcentował. Ciekawe, co powiedziałby po skosztowaniu tych, które wychodzą spod ręki Marty Żebrowskiej. Śmiało można zaryzykować, że skomponowałby wyjątkowo aromatycznego walca, smacznego poloneza, albo... słodkiego mazurka.

„Ciasteczkową” artystkę poznaliśmy podczas Koszalińskich Targów Sztuki i Dizajnu, których druga edycja gościła w City Boksie tydzień temu. Obok jej stanowiska nie można było przejść obojętnie. Nie tylko dlatego, że wokół roznosił się intensywny aromat korzennych przypraw. Nie tylko dlatego, że zapach pierników silnie pobudzał do pracy ślinianki. Pierniki, które wychodzą spod ręki Marty Żebrowskiej, to małe dzieła sztuki. Są jak obrazy zdobione delikatną koronką lukru albo oklejone cukrową masą. Są pomysłowe, bywają zabawne, zawsze są urzekająco piękne. Widać od razu, że w piernikowe serca (i wszystkie inne piernikowe kształty) pani Marta wkłada całe swoje serce. Taką ma piernikową pasję. Pasję, bowiem na co dzień koszalinianka pracuje w Wydziale Rozwoju i Współpracy Terytorialnej w Urzędzie Miejskim, a pierniki wypieka i zdobi po godzinach. A wszystko zaczęło się około dwóch lat temu.

Od filmów po ciastka

- Urodziłam synka, Franka. Niesamowicie grzeczne dziecko. Spał praktycznie całą noc i kilka godzin w ciągu dnia. Poszłam nawet do lekarza, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim dobrze - wspomina pani Marta. Okazało się, że Franek po prostu jest małym śpiochem i grzecznym aniołkiem, dzięki czemu mama ma sporo wolnego czasu. - Ile ja filmów wtedy obejrzałam! - śmieje się pani Marta. Na chrzciny Franka postanowiła zrobić pyszne ciasteczka. - Chciałam, żeby miały jakiś nietypowy kształt. Ręcznie powycinałam kształt wózka. Wyglądało to kiepsko... Ale już na roczek Franka zrobiłam koniki. Wyszukałam w internecie foremki, dowiedziałam się, jak zdobić pierniki. Te już całkiem nieźle wyglądały... - dodaje. Na tyle „nieźle”, że koleżanka poprosiła panią Martę o zrobienie piernikowego zestawu na dzień ojca. Przygotowała lukrowane ciastka, a zdjęcie wrzuciła do sieci. - Szaleństwo się z tego zrobiło... Moim znajomym efekt bardzo się podobał i na różne okazje zaczęli zamawiać u mnie właśnie tematyczne pierniki - uśmiecha się pani Marta.

Mama kaczka, tata kaczka

Najpierw zdobiła pierniki masą plastyczną. Później w Trójmieście wzięła udział w kursie zdobienia lukrem królewskim. Każdy kolejny projekt był coraz bardziej skomplikowany. Aż trudno uwierzyć w to, że zdolności manualne koszalinianki do czasu odkrycia piernikowej pasji ograniczały się do... rysowania kaczki. - Poważnie. Potrafię narysować tylko kaczkę. Jak miałam pięć lat, byłam u mamy w pracy. Jej koleżanka pokazała mi wtedy, jak bez odrywania ręki od kartki namalować kaczkę. I tak już zostało. Dlatego jak rysujemy z dziećmi, to powstaje mama kaczka, tata kaczka i dzieci kaczki - opowiada.

Odkryte zdolności manualne, duża wyobraźnia. Czy do tak złożonych wzorów potrzebne są niezmierzone pokłady cierpliwości? - U mnie jest właśnie na odwrót. Jestem cholerykiem, a zdobienie pierników mnie uspokaja, relaksuje, wycisza. Mogę to robić godzinami - uśmiecha się koszalinianka. Godzinami, bo zdarza się, że jeden pierniczek pani Marta zdobi nawet przez dwie godziny.

A przepis na ciasto? - To był przypadek. Byłam na stażu w Urzędzie Miejskim i, jak to z koleżankami bywa, temat kuchni był poruszany bardzo często. Gotować nie umiem. Szczytem moich możliwości jest zupa z mrożonki. Ale piec uwielbiam. I wymieniałyśmy się z dziewczynami przepisami na ciasta i ciasteczka. Ten na pierniki, sprawdzony i pewny, dostałam właśnie wtedy - zdradza pani Marta.

I choć pierniki kojarzą się głównie z Bożym Narodzeniem, Marta Żebrowska odczarowała je na ciastka całoroczne. - Mój piernik jest twardy, długo utrzymuje świeżość, a po nałożeniu lukru ciastko się nie rozjeżdża - mówi.

Jest dzień pieczenia, po którym ciasta muszą odpocząć, wystygnąć. Potem jest czas zdobienia. Kolorowe pierniczki to doskonały pomysł, by podziękować gościom za udział w przyjęciu weselnym, chrzcinach dziecka, nauczycielce za opiekę nad dzieckiem. To piękny i smaczny upominek. A że każdy z nas ma obok siebie kogoś, komu chce za coś podziękować, pani Marta co rusz ma słodką prośbę od przyjaciół. Teraz jest w ferworze pracy nad bożonarodzeniowymi pierniczkami - te zawisną między innymi na choinkach w domach członków jej rodziny. I w domach osób, które uwiedzione zostały zapachem pierników na Targach Sztuki i Dizajnu. - Udział w takiej imprezie był dla mnie debiutem. Tym bardziej się cieszę z zainteresowania pierniczkami - mówi artystka. Często słyszy jedno pytanie: czy te pierniki równie dobrze smakują, jak wyglądają. - Bo przecież... szkoda je zjeść! - śmieje się. - Wtedy częstuję piernikiem, bo one naprawdę są pyszne - zapewnia i... na dowód wyciąga pudełko z ciastkami. Korzenne, intensywne, na koniec lekko pikantne, z wyczuwalną nutą miodu. Z pewnością zawstydziłyby niejednego mistrza piernikarskiego z Torunia - „grodu pierniczanego”.

Pani Marta szkoli maluchy

Co ciekawe, Marta Żebrowska swoją pasją dzieli się z dziećmi. W kawiarni Pauza organizuje warsztaty dla dzieci, na których mali cukiernicy uczą się zdobić pierniczki, ale też zdobywają wiedzę o cieście, o historii piernika. Dzieciaki nie mają problemu z tym, żeby zjeść swoje dzieła. Rzadko donoszą je do domu, choć ich dzieła są równie spektakularne, jak projekty mistrzyni piernikowego fachu. - O to właśnie chodzi. O to, żeby zrobić coś, co będzie nas cieszyło. Stąd ta piernikowa zabawa! - uśmiecha się Marta Żebrowska.

Joanna Krężelewska

Rocznik 1983. Absolwentka Wydziału Nauk Historycznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Studentka psychologi na Uniwersytecie Gdańskim. Od 2006 roku dziennikarka „Głosu Pomorza”, dziś „Głosu Koszalińskiego”. Na łamach dziennika relacjonuje przebieg procesów sądowych w sprawach karnych. Pisze o kulturze, sprawdza, co dzieje się w gminie Sianów i gminie Karlino. Na gk24.pl prowadzi magazyn poświęcony kulturze. Autorka książki „Historia pisana zbrodnią”, poświęconej najgłośniejszym procesom sądowym w sprawach karnych, które toczyły się przed koszalińskim sądem po II wojnie światowej. Nałogowo czyta, szczególnie kryminały i przepisy kulinarne. Uwielbia podróże, żeglowanie, wycieczki rowerowe, las i mokry nos psa Muffina.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.