Niezwykłe miejsce, które stworzył pasjonat. Wspaniała kolekcja Tadeusza Koniecznego ze Starego Jarosławia
Tadeusz Konieczny ze Starego Jarosławia ma w swojej kolekcji mięso zawekowane w słoiku podczas II wojny światowej. Ale to tylko ciekawostka, bo najwięcej ma notgeldów.
Tadeusz Konieczny to pasjonat historii Pomorza, którego odwiedziliśmy w jego izbie. Nie jest to zwykła izba, lecz wypełniona pamiątkami związanymi z czasami I i II wojny światowej. I nie tylko. To swoiste świadectwo lokalnej historii.
- Zaczynałem, jako dziecko, od zbierania znaczków pocztowych. Z czasem zainteresowałem się historią. Moja pasja przełożyła się na zbieranie rzeczy z nią związanych - mówi Tadeusz Konieczny.
- Tych przedmiotów było tak wiele, że zdecydowałem się urządzić izbę. To swojego rodzaju minimuzeum, które cieszy moje oko. Czasami odwiedzają mnie uczniowie. Żadnych biletów wstępu nie kasuję, za to z chęcią opowiadam im o tym, co zgromadziłem.
Nasz rozmówca to chodząca skarbnica wiedzy historycznej o przedmiotach, które posiada.
- W swojej kolekcji mam tzw. notgeldy - mówi Tadeusz Konieczny.
- Czyli w dosłownym tłumaczeniu „pieniądze na czas potrzeby”. Notgeldy, a więc bony papierowe, były emitowane na początku XX wieku przez prywatne banki, przedsiębiorstwa, gminy czy nawet kopalnie. Pierwsze były bardzo ubogie, ale późniejsze miały nawet różne zdobienia - ornamenty lub znaki wodne, co też miało utrudniać ich fałszowanie.
Obecnie stanowią ciekawostkę historyczną i gratkę dla kolekcjonerów. Emitowane były w różnych miastach, m.in. w Słupsku, Szczecinie, Darłowie i Sławnie. Początek I wojny światowej równał się zapotrzebowaniu na kruszce. Cesarstwo niemieckie, gdy brakowało metali, zaczęło wycofywać monety z brązu i niklu. Co za tym idzie, przeznaczało je na cele wojskowe. Drobne monety ludzie gromadzili w obawie przed kryzysem. Dlatego władze zezwoliły na emisje papierowych bonów. Początkowo były to niskie nominały, ale później rosły.
Według Tadeusza Koniecznego notgeld był bonem papierowym z wartością, pieczęcią, datą ważności i sygnaturą emitenta.
- Początkowo były one z ubogą szatą graficzną, ale później zaczęły przypominać bardziej pocztówki - opisuje.
- Upamiętniano na nich znane postaci, ale też budowle historyczne. Stąd teraz cieszą się uznaniem wśród kolekcjonerów. Ich cena jest różna i można powiedzieć, że zależy tylko do tego, ile ktoś chce za dany bon uzyskać, oraz od tego, ile ktoś chce za niego zapłacić. Ceny - średnio - wahają się od 15 do 30 zł. Bywa tak, że te rzadsze są dużo droższe. Trzeba zapłacić nawet 100-150 zł za sztukę. Oczywiście wszystko zależy też od stanu zachowania takiego bonu. Najwyższe stawki osiągają te w stanie zbliżonym do idealnego.
Po zakończeniu I wojny światowej zauważono, że notgeldami interesują się kolekcjonerzy i rozpoczęto również emisję seryjną, właśnie pod ich potrzeby. Wówczas na bony trafiały ważne lokalnie momenty historyczne i postaci.
- W Niemczech notgeldy wyszły z użycia w 1924 roku. Czyli po reformie walutowej, kiedy marka stała się stabilną walutą. W obiegu było też dużo monet i dlatego notgeldy nie były już potrzebne. W czasach PRL-u w naszym kraju też były bony, za które kupowało się luksusowe towary w sklepach - Peweksach - mówi Tadeusz Konieczny.
Nasz rozmówca dodaje, że interesuje go wszystko, co jest związane z historią Pomorza.
- Ostatnio trafiło do mnie mięso zawekowane w czasie II wojny światowej - mówi.
- Nie otwieram tego, ale sądzę, że gdyby to zrobić, to by się nadawało do konsumpcji, bo przez szkoło słoikowe wygląda bardzo apetycznie.