Niezwykłe miejsce, które stworzył pasjonat. Wspaniała kolekcja Tadeusza Koniecznego ze Starego Jarosławia

Czytaj dalej
Tomasz Turczyn

Niezwykłe miejsce, które stworzył pasjonat. Wspaniała kolekcja Tadeusza Koniecznego ze Starego Jarosławia

Tomasz Turczyn

Tadeusz Konieczny ze Starego Jarosławia ma w swojej kolekcji mięso zawekowane w słoiku podczas II wojny światowej. Ale to tylko ciekawostka, bo najwięcej ma notgeldów.

Tadeusz Konieczny to pasjonat historii Pomorza, którego odwiedziliśmy w jego izbie. Nie jest to zwykła izba, lecz wypełniona pamiątkami związanymi z czasami I i II wojny światowej. I nie tylko. To swoiste świadectwo lokalnej historii.

- Zaczynałem, jako dziecko, od zbierania znaczków pocztowych. Z czasem zainteresowałem się historią. Moja pasja przełożyła się na zbieranie rzeczy z nią związanych - mówi Tadeusz Konieczny.

- Tych przedmiotów było tak wiele, że zdecydowałem się urządzić izbę. To swojego rodzaju minimuzeum, które cieszy moje oko. Czasami odwiedzają mnie uczniowie. Żadnych biletów wstępu nie kasuję, za to z chęcią opowiadam im o tym, co zgromadziłem.
Nasz rozmówca to chodząca skarbnica wiedzy historycznej o przedmiotach, które posiada.

- W swojej kolekcji mam tzw. notgeldy - mówi Tadeusz Konieczny.

- Czyli w dosłownym tłumaczeniu „pieniądze na czas potrzeby”. Notgeldy, a więc bony papierowe, były emitowane na początku XX wieku przez prywatne banki, przedsiębiorstwa, gminy czy nawet kopalnie. Pierwsze były bardzo ubogie, ale późniejsze miały nawet różne zdobienia - ornamenty lub znaki wodne, co też miało utrudniać ich fałszowanie.

Obecnie stanowią ciekawostkę historyczną i gratkę dla kolekcjonerów. Emitowane były w różnych miastach, m.in. w Słupsku, Szczecinie, Darłowie i Sławnie. Początek I wojny światowej równał się zapotrzebowaniu na kruszce. Cesarstwo niemieckie, gdy brakowało metali, zaczęło wycofywać monety z brązu i niklu. Co za tym idzie, przeznaczało je na cele wojskowe. Drobne monety ludzie gromadzili w obawie przed kryzysem. Dlatego władze zezwoliły na emisje papierowych bonów. Początkowo były to niskie nominały, ale później rosły.

Według Tadeusza Koniecznego notgeld był bonem papierowym z wartością, pieczęcią, datą ważności i sygnaturą emitenta.

- Początkowo były one z ubogą szatą graficzną, ale później zaczęły przypominać bardziej pocztówki - opisuje.

- Upamiętniano na nich znane postaci, ale też budowle historyczne. Stąd teraz cieszą się uznaniem wśród kolekcjonerów. Ich cena jest różna i można powiedzieć, że zależy tylko do tego, ile ktoś chce za dany bon uzyskać, oraz od tego, ile ktoś chce za niego zapłacić. Ceny - średnio - wahają się od 15 do 30 zł. Bywa tak, że te rzadsze są dużo droższe. Trzeba zapłacić nawet 100-150 zł za sztukę. Oczywiście wszystko zależy też od stanu zachowania takiego bonu. Najwyższe stawki osiągają te w stanie zbliżonym do idealnego.

Po zakończeniu I wojny światowej zauważono, że notgeldami interesują się kolekcjonerzy i rozpoczęto również emisję seryjną, właśnie pod ich potrzeby. Wówczas na bony trafiały ważne lokalnie momenty historyczne i postaci.

- W Niemczech notgeldy wyszły z użycia w 1924 roku. Czyli po reformie walutowej, kiedy marka stała się stabilną walutą. W obiegu było też dużo monet i dlatego notgeldy nie były już potrzebne. W czasach PRL-u w naszym kraju też były bony, za które kupowało się luksusowe towary w sklepach - Peweksach - mówi Tadeusz Konieczny.

Nasz rozmówca dodaje, że interesuje go wszystko, co jest związane z historią Pomorza.

- Ostatnio trafiło do mnie mięso zawekowane w czasie II wojny światowej - mówi.

- Nie otwieram tego, ale sądzę, że gdyby to zrobić, to by się nadawało do konsumpcji, bo przez szkoło słoikowe wygląda bardzo apetycznie.

Tomasz Turczyn

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.