Najważniejsze jest zaufanie: co się dzieje w kręgu - zostaje w kręgu
O koszalińskim Kręgu Kobiet rozmawiamy z Agnieszką Marczak, certyfikowanym coachem i opiekunką koszalińskiego Kręgu.
Krąg Kobiet - co to takiego?
Wiedziałam, że to pytanie padnie, więc długo się zastanawiałam, co na nie odpowiedzieć (śmiech). Myślę, że najlepiej Krąg Kobiet określić jako zgromadzenie kobiet, po prostu spotkanie. Tylko tyle i aż tyle. Przychodzimy na to spotkanie, by pobyć ze sobą, posłuchać swoich myśli, trochę zwolnić. W sumie nic takiego niesamowitego, prócz bycia ze sobą, w kręgu się nie dzieje.
Jak to się stało, że grupa kobiet z Koszalina i okolic postanowiła stworzyć taką grupę?
Sama idea Kręgu Kobiet nie jest nowa, ani nie powstała tutaj. To, że my się teraz spotykamy, to jest wynik kilku lat zapraszania tutaj do Koszalina Ewy Foley na miniwarsztaty. Podczas ostatniego spotkania Ewa powiedziała, że nie będzie już prowadziła u nas warsztatów, ale za to z ogromną przyjemnością usiądzie z nami w kręgu. I jak usiadłyśmy, to stwierdziłyśmy, że chcemy to kontynuować. Ustaliłyśmy, że będziemy się spotykać w każdy trzeci wtorek miesiąca. I tak to się zaczęło. Ewa jeszcze, kiedy była w Australii, spotykała się ze znajomymi raz na jakiś czas z pewną intencją - na przykład żeby myśleć o czyimś uzdrowieniu albo, by kogoś wesprzeć. To nie były jeszcze kręgi kobiet, ale kręgi znajomych, którzy się spotykali w pewnym konkretnym celu.
Wasza mentorka Ewa Foley - kim jest?
Ewa to kobieta, która napisała kilka książek o rozwoju osobistym. Kobieta, która wzmacnia inne kobiety, prowadzi warsztaty o rozwoju osobistym, jest świetną mówczynią. Ale przede wszystkim jest praktykiem - nie jest człowiekiem oderwanym od rzeczywistości, który napisał po prostu kilka „mądrych” książek. Ewa w swoim życiu doświadczyła wielu trudnych sytuacji, sama się z nimi uporała i dziś swoje doświadczenie i swoją wiedzę wykorzystuje po to, by wspierać innych ludzi.
Kto bierze udział w spotkaniach?
To krąg otwarty. Udział w nim może wziąć każda kobieta, dołączyć można w każdym momencie. Nie ma obowiązku przychodzenia. Bywały takie kręgi, gdy było nas 30 i takie, kiedy było tylko kilka osób. Oczywiście fajnie by było, gdyby kobiety przychodziły regularnie, bo to wzmacnia je same i cały krąg. Założenie jest takie, że nawet jakbyśmy miały usiąść we dwie, we trzy - to usiądziemy. Nie robimy tego dla frekwencji, tylko dla samej potrzeby pobycia z innymi ludźmi.
Jak kobiety do was trafiają? Przyprowadzają je znajome, przyjaciółki?
Tak, to najczęstszy scenariusz, choć zdarzyło się i tak, że ktoś przez przypadek „wpadł” na naszą grupę na facebooku Krąg Kobiet Koszalin i postanowił nas odwiedzić.
Siadacie w kręgu i rozmawiacie o swoich problemach?
Niekoniecznie. Zaczynamy od tego, że siadamy i dzielimy się tym co chcemy wnieść do kręgu, czym chcemy się z innymi uczestniczkami podzielić. Potem jest chwila na to, by się przywitać, uściskać, jeśli ktoś ma na to ochotę. Co ważne: nie ma obowiązku mówienia, dzielenia się czymkolwiek. Jeśli ktoś ma ochotę podzielić się czymś trudniejszym, torobi to, ma na to przyzwolenie grupy.
Czy w kręgu obowiązują jakieś zasady?
Zasady kręgu są takie, że nie oceniamy, nie dajemy złotych rad typu: ja na twoim miejscu zrobiłbym, tak i tak. Nie ma czegoś takiego. Cóż, do kręgu chyba idziemy bardziej po to, by być wysłuchanym niż, by dostać złote scenariusze na własne życie, swoją drogą wiemy, że takich scenariuszy po prostu nie ma.
Spotykacie się już od paru miesięcy. Czy krąg działa?
A co to znaczy „działa”?
Kobiety wracają i mówią, że czują się lepiej, że im te wasze spotkania pomogły sobie poradzić z problemami...
Są takie informacje „zwrotne”. Nawet na ostatnim kręgu były takie sytuacje, w których padało bardzo ważne stwierdzenie, że „podzielenie się problemem miało magiczną moc uwolnienia”, że te nasze spotkania „wzmacniają”. Oczywiście o szczegółach mówić nie będę, bo z kręgiem jest jak z Vegas: co się dzieje w kręgu - zostaje w kręgu.
Mówiąc o kręgu użyła pani sformułowania „wzmocnienie” - to brzmi tak bardzo psychologicznie... Czy krąg to forma takiej grupowej psychoterapii?
Nie. Nie jestem psychoterapeutą, choć studiowałam psychologię. Jestem coachem, certyfikowanym. Nie prowadzę grupowej terapii, ale tak, takie spotkania mogą mieć takie terapeutyczne skutki, ale takie skutki może też mieć rozmowa z przyjacielem przy kawie.
Nie grupowa psychoterapia, nie babskie pogaduszki czyli co?
Babskie pogaduchy to nie są na pewno. Zresztą na takie „babskie pogaduchy” to mam alergię. Wracamy do początku rozmowy, czyli definicji. Krąg Kobiet - to jest ciekawe - wymyka się takiej, stałej domkniętej definicji. W sumie to jest to normalne spotkanie grupy kobiet, ale nie do końca, bo pojawiają się psychologiczne elementy, a także elementy medytacji. Cóż, trzeba tego doświadczyć, żeby zrozumieć ten fenomen.
Domyślam się, że kobiety, które przychodzą na krąg,robią to, bo są bardziej uduchowione, może są w takcie procesu pracy nad sobą...
W dużej mierze tak, to są takie osoby, bo idea kręgu jest spójna z ich potrzebami. Przychodzą , bo wiedzą, że w kręgu dostaną wsparcie, którego potrzebują, ale trafiają też do nas czasem osoby z przypadku. To co jest ciekawe - te osoby z przypadku doświadczają tego, że czasem po prostu fajnie być z innym człowiekiem, posłuchać go. I wracają.