Anna Folkman

Nagle, w ciągu jednego dnia, jednej minuty, życie rodziny całkowicie się zmieniło

Nagle, w ciągu jednego dnia, jednej minuty, życie rodziny całkowicie się zmieniło
Anna Folkman

Eryk miał wypadek. Był sparaliżowany od pasa w dół. Na rehabilitację potrzeba 120 tys. zł. Zbiera cała rodzina, ale pomagają w tym też całkowicie obcy ludzie.

Eryk ma 22 lata i pochodzi z okolic Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie skończył technikum elektryczne. Na studia postanowił wybrać się do Szczecina. Szczególnie zainteresował go Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny i kierunek - elektrotechnika. Teraz jest na trzecim roku tych studiów. Niestety, w tej chwili przebywa na urlopie zdrowotnym z powodu wypadku jaki przytrafił się mu w listopadzie.

Następnego dnia były imieniny taty

- Eryk chciał dorobić na studenckie wydatki. W Szczecinie mieszkał na stancji. Razem z innymi kolegami podjął pracę w stoczni - opowiada Eliza, starsza siostra mężczyzny. - Był pomocnikiem, wykonywał różne prace. W zależności od tego, co było potrzebne. A to coś zbierał, układał, przenosił itp. Wypadek miał miejsce około godz. 4 nad ranem 11 listopada 2016 roku. Następnego dnia mieliśmy spotkać się wszyscy u rodziców na imieninach taty. To miała być niespodzianka, miałam przyjechać z Niemiec. Nie spodziewałam się, że spotkamy się w zupełnie innych okolicznościach.

Zanim pani Eliza zdążyła odwiedzić rodziców, to oni zatelefonowali do niej z tragiczną wiadomością. Okazało się, że w stoczni spadł na Eryka ponad tonowy worek z wysokości około trzech metrów. Przygniótł mu klatkę piersiową i głowę.

20 minut reanimacji

Na miejsce wypadku przyjechały dwie karetki. Koledzy Eryka wykazali się trzeźwością umysłu i ogromną determinacją. Wiedząc, że próba przesunięcia czy podniesienia worka może doprowadzić do gorszego urazu, szybko rękoma i łopatami zaczęli wyrzucać zawartość worka, by wydostać spod niego Eryka.

Chłopak był nieprzytomny, bez pulsu. Koledzy rozpoczęli reanimację. Później przejęli ją ratownicy medyczni. Reanimacja trwała około 20 minut, ale okazała się skuteczna i udało się przywrócić funkcje życiowe. Mężczyzna trafił do szpitala przy ul. Unii Lubelskiej.

- Pojechałam do rodziców, Eryka i tak nie można było jeszcze odwiedzić w szpitalu. Był na intensywnej terapii. Wybraliśmy się do niego razem następnego dnia - wspomina siostra. - Prawdopodobnie worki były ustawione jeden na drugim. Ten który stał na ziemi pogryzły myszy i jego zawartość zaczęła się wysypywać. W wyniku tego worki ustawione na nim, zaczęły się obsuwać.

Był w stanie krytycznym

- Kiedy przyjechaliśmy do niego był w stanie krytycznym - mówi łamiącym się głosem pani Eliza.

A dalej opowiada, że brat prowadził zdrowy styl życia. Ćwiczył, odżywiał się zdrowo, nie był zwolennikiem używek. Dzięki temu, że jego stan zdrowia był bardzo dobry, przeżył. Worek złamał mu żebra i przebił płuco. Miał też złamany kręgosłup - tak napisano w jego karcie.

Przez pierwszy tydzień mężczyzna był podłączony do respiratora, wprowadzono go w śpiączkę, z której budził się bardzo długo. Przeszedł operację kręgosłupa - odcinka lędźwiowego. Był sparaliżowany od pasa w dół.

Lekarz twierdził, że to nie ma sensu

- Po trzech tygodniach lekarz wypisał Eryka ze szpitala i skierował go na rehabilitację. Cały czas jednak powtarzano nam, że Eryk nie ma szans, że nie wyjdzie z tego i nie będzie chodził - opowiada z przejęciem pani Eliza. - Jeśli kiedykolwiek będzie ruszać nogą to będzie cud - słyszeliśmy od lekarzy. Nie byliśmy jednak tego samego zdania i powiedzieliśmy, że chcemy zabrać go do prywatnej kliniki w Krakowie. Lekarz pomysł podsumował krótko: To nie ma sensu, lepiej pieniądze przeznaczyć na wózek, pampersy i cewniki...

A oni właśnie wtedy zastanawiali się, jak młodemu człowiekowi można odbierać nadzieję i szansę na jakąkolwiek poprawę? Chcieli zrobić wszystko, by kiedyś nie żałować, że mu nie pomogli.

Miesięczny pobyt w klinice to 20 tys. zł

Rodzina wiedziała, że miesięczny pobyt w krakowskiej klinice to będą duże koszty - około 20 tys. zł.

- Gdyby nie zrzutka musielibyśmy chyba już wszystko sprzedać - podkreśla siostra. - Nigdy wcześniej nie ufałam tego typu akcjom, wydawało mi się, że nie jest to możliwe, by ktoś wpłacał pieniądze na pomoc dla obcej osoby. Pomyliłam się. Przez miesiąc wpłacono dla Eryka 36 tys. zł. Dzięki temu zapłaciliśmy już za dwa miesiące jego pobytu w klinice.

Pierwszą opłatę uiścili ze swoich oszczędności. Postanowili, że jeśli nie uda się uzbierać założonej kwoty, czyli 120 tys. zł na półroczną rehabilitację, będą brali pożyczki w nadziei, że któregoś miesiąca brat opuści klinikę na własnych nogach.

W klinice w Krakowie Eryk ma swoją opiekunkę, zorganizowane ćwiczenia. Pokoje wyglądają jak w hotelu, jest łazienka, mała kuchnia, do tego mnóstwo sal do ćwiczeń, basenów, urządzeń i wykwalifikowani specjaliści, którzy dają Erykowi nadzieję.

Widać już pierwsze postępy

- Są już pierwsze postępy. Dzięki intensywnej pięciogodzinnej, codziennej rehabilitacji Eryk rusza już stopą i palcami. Zaczęła się jego pionizacja, która jest szalenie ważna do przywrócenia krążenia - wtrąca pani Eliza. - Brat ma czucie w nogach i wie, że musi ćwiczyć, by dać sobie szansę. Widać, że się cieszy i lubi ćwiczyć. Na miejscu ma także stałą opiekę psychologa, w Krakowie mieszka nasza rodzina.

Jak pomóc Erykowi

Mimo że mężczyzna ma zaburzenia pamięci stopniowo wiele rzeczy przypomina, choćby to, że studiuje i chce skończyć uczelnię. By mu pomóc, dać szansę na normalne życie cały czas prowadzona jest zbiórka pieniędzy na zrzutka.pl/ stawiamyeryka-nanogi

- Każda kwota ma znaczenie - przekonuje pani Eliza. - Jestem zaskoczona dobrocią ludzi i bardzo wdzięczna za okazaną już pomoc. Szczególne podziękowania należą się studentom z ZUT, którzy organizują różne akcje i kibicom Stali Gorzów - klubu żużlowego, którzy zbierają cenne przedmioty i chcą je licytować, by wpłacić pieniądze na rehabilitację Eryka. Eryk zostanie też zgłoszony do Fundacji Sedeka. On doskonale wie, że tyle ludzi mu dobrze życzy i pomaga. Powiedział, że jak wstanie na nogi to pojedzie do każdego i podziękuje osobiście. Ja wtedy chyba zrobię to razem z nim.

Anna Folkman

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.