Na wyjeździe. Na wsi wygrał Belzebub, w mieście Mefistofeles. A wszystko to my, Polacy

Czytaj dalej
Zbigniew Bartuś

Na wyjeździe. Na wsi wygrał Belzebub, w mieście Mefistofeles. A wszystko to my, Polacy

Zbigniew Bartuś

Miastowe uważają, że wieś głosowała na Belzebuba. Wieś uważa, że miasto głosowało na Mefistofelesa. Rozmowa w sklepiku w podkrakowskich Liszkach: „Czy one tam w tej Warszawie powariowały, żeby miasto oddać na kolejne lata komunistom i złodziejom?” . Odpowiedź: „Swoje wybierają swoich”. Tu włączył się pan z piekarni naprzeciwko: „Może chociaż Kraków się opamięta?!”.

W krakowskim tramwaju rozmowy odwrotne: „Wsioki i tępaki głosowały na szkodników. Może chociaż Kraków się obroni jako ten bastion oświecenia w oceanie ciemnoty”.

Belzebub? Mefisto? Diabli są nam niepotrzebni. Do pilnowania kotłów rwiemy się sami. Już my umiemy zadbać, by bliźni nie wynurzył się ze smoły. Już my umiemy go ocenić.

A tak właściwie: dlaczego to sobie robimy?

W słynnej już (i słusznie!) mowie po nokaucie w Warszawie Patryk Jaki z jednej strony gratulował, co przecudne (zważywszy wcześniejsze grillowanie), zwycięstwa rywalowi, a z drugiej wspomniał, że „czasem graliśmy na wyjeździe”. Ta nawiązująca do piłki nożnej, ale w przypadku polityki, delikatnie mówiąc, niezręczna paralela, doskonale oddaje rozumowanie znacznej części (większości?) polskiej klasy politycznej. Rozumowanie iście piekielne.

Granie „na wyjeździe” oznacza granie nie-u-siebie, w otoczeniu zdominowanym przez nie-naszych, czyli osobników kibicujących rywalowi, jeśli wręcz nie wrogów. W przypadku sportu takie postrzeganie (dzielenie) świata nie jest specjalnie groźne. Wyłączywszy patologiczne kibolstwo, dla którego święta wojna futbolowa (ewentualnie hokejowa lub żużlowa) trwa permanentnie, przeciętny kibic zakłada szalik na konkretny mecz i tam się wyżywa, krzycząc, tupiąc, skacząc. Po meczu szalik wiesza na haku - aż do kolejnej rozgrywki.

Tymczasem w polityce „mecz” trwa cały czas. Nie tylko podczas kampanii wyborczych. Na okrągło. W życiu. I nagle mamy oto w kraju całą masę polityków, którym, jak Jakiemu, zdaje się, że muszą „grać na wyjeździe”. Jaki akurat przegrał, ale niektórym udało się na tym wyjeździe wygrać. Przykładowo wielu marszałków województw wprowadzi się w najbliższym czasie do urzędów w miastach kibicujących nie-naszym, jeśli nie wrogom. I co się robi na takim terenie? Podbija! Kolonizuje! Nie ma wyjścia. Zdobyliśmy władzę dzięki głosom mądrych i szlachetnych, ale mamy na swoim terenie całą masę zdrajców lub przygłupów. Możemy ich co najwyżej ignorować, zapominając o ich aspiracjach i potrzebach. Najlepiej jednak, jeśli narzucimy im nasze opinie, naszą wolę.

Niech wszyscy noszą szaliki naszej drużyny. Albo won z NASZEGO KRAJU! Wsioki na wieś, komuniści do Warszawy. Oddzielić to. Niech wszyscy żyją osobno.

Tymczasem, cholera, nie ma osobno. Wszędzie tam, gdzie wyznawcy Belzebuba zdobyli większość, kibice Mefista mają niewiele mniej. Czasem to jest zaledwie jeden głos, czasem całe 10 procent. No dobra, bywa że nasi dostali dwa razy więcej głosów od nie-naszych. I co z tego, skoro tych nie-naszych jest ponad 20 procent. Wysiedlić ich? Zmusić do zmiany szalików?

Nowa Akcja Wisła: sami swoi na wschód , sami nieswoi na zachód i na odwrót?

Politycy o mentalności kiboli zarazili swoją wizją świata miliony szarych obywateli. Czy to nie zaszło za daleko? I kto to wszystko powstrzyma?

Zbigniew Bartuś


Dziennikarz, publicysta, felietonista Dziennika Polskiego (na pokładzie od 1992 roku) i mediów Polska Press Grupy, współtwórca i koordynator Forum Przedsiębiorców Małopolski, laureat kilkudziesięciu nagród i wyróżnień dziennikarskich (w tym Wolności Słowa, Dziennikarz Ekonomiczny Roku, Nagroda Główna NBP, Nagroda Grabskiego, Nagroda Kwiatkowskiego, Grand Prix Dziennikarzy Małopolski, nominacje do Grand Press).


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.