Miód mają w genach i we krwi. W rodzinie Świnogów pszczelarstwo jest dziedziczne

Czytaj dalej
Joanna Boroń

Miód mają w genach i we krwi. W rodzinie Świnogów pszczelarstwo jest dziedziczne

Joanna Boroń

Pan Zygmunt dostał je w genach od ojca, dziś zajmują się nim też jego dzieci.

Zygmunt Świnoga śmieje się, że jeszcze nie przyszedł na ten świat, a już był pszczelarzem. Jego ojciec przed wojną jako dzieciak hodował trzmiele i pszczoły. W 1946 roku, po powrocie z przymusowych robót w Niemczech, założył w Parnowie pod Koszalinie pasieczysko na 30 rodzin pszczelich. Tam urodziły się i wychowywały także jego dzieci.

Oszustwo, które zaważyło na całym życiu

Żyjąc w takim domu, w otoczeniu uli, trudno było nie dać się zarazić. Ojciec pana Zygmunta był pszczelarzem starej daty - bardzo szanował pszczoły, dbał o nie. I tego chciał nauczyć swoich czterech synów.

Pan Zygmunt śmieje się, że pierwsze ule dostał w prezencie od ojca, gdy miał 16 lat.

- Tato zabrał mnie do pasieki. Były tam dwa ule, które miały otwierane drzwiczki i szybkę, przez którą widać było, co dzieje się w środku. To było fascynujące. Zapytał: Podobają ci się? Powiedziałem, że tak, więc zaproponował, bym wybrał sobie dwa ule. Pomyślałem, że go przechytrzę i wybrałem te, gdzie pszczoły najbardziej latały. Ojciec poszedł do domu po kredę i na ulach napisał moje imię - wspomina.

Był w tym oczywiście haczyk. - Okazało się, że skoro są moje, to ja się mam nimi zajmować - opowiada. - Tato mnie oszukał. To był taki podstęp, by mnie zmusić do pomocy, bym pilnował pszczółek - dodaje ze śmiechem. - Mojego o pięć lat młodszego brata też tak oszukał. I brat dziś tak jak ja jest pszczelarzem.

Mówi, że tego oszustwa ojcu nigdy za złe nie miał, że wręcz mu dziękuje za to, że go uczynił pszczelarzem.

W 1978 roku, po ślubie z Elżbietą, pan Zygmunt miał już w Parnowie, na terenie, który jest rezerwatem przyrody, dziesięć wyjątkowych drewnianych uli, pomalowanych przez jego żonę w bajkowe postacie. Przyznaje, że to było z kolei ich małe oszustwo, by wciągnąć w pszczelarstwo dzieci. Udało się, synowie poszli w ich ślady.

Prowadzenie pasieki, dopóki nie odeszli na emeryturę, nie było ich pracą. Pan Zygmunt z zawodu jest elektronikiem. Naprawiał sprzęt, szczególnie stare telewizory heliosy i rubiny. Później razem z żoną prowadził kawiarnię w centrum Koszalina. Pszczoły były więc rodzajem hobby, choć wolą słowo pasja. Ich pasiekę tworzyło około 30 uli.

Pszczelarz, czyli kwiatowy myśliwy

Od dnia, w którym pan Zygmunt, jeszcze jako nastolatek, dostał swoje pierwsze dwa ule z pasieki ojca, wiele się zmieniło. Nasi rozmówcy śmieją się, że dzisiejszymi nowoczesnymi metodami tato pana Zygmunta byłby przerażony.

- Modułowe ule, cała ta elektronika i nowoczesne podejście do pszczelarstwa. Myślę, że trudno by mu to było pojąć i zaakceptować. Mój tato uważał, że nie wolno pod żadnym pozorem zabierać pszczołom pyłku, bo to ich pożywienie. My to robimy, bo pyłek ma niezwykłe właściwości. Ale też dlatego, że dzięki zabieraniu pyłku zapobiegamy pewnym problemom, takim jak częste rojenie się pszczół - opowiada pan Zygmunt. - Ja wszystko robię, by nasze pszczoły się nie roiły, nie leciały w świat. Gdy potrzebuję nowego roju, to potrafię go stworzyć. Nie chcę też dzikich rojów, bo nie wiem, czy tworzące go pszczoły są zdrowe. Nie chcę, by mi choroby przynosiły.

To ciężka praca. Pan Zygmunt śmieje się, że czasem rzeczywiście jest tak, że on siedzi i pije kawę, a pszczoły pracują. Ale prawda jest taka, że o roje trzeba dbać. Samo pobieranie pyłku i miodu to wysiłek fizyczny, choć, jak wspominają, gdy zaczynali, to było dużo trudniej. Ule były drewniane, ciężkie, dziś to lekkie moduły ze styropianu. Odwirowywanie miodu lata temu było ręczne, dziś z pomocą przychodzą zdobycze techniki. Ale to tylko lepsze narzędzia. Najważniejsze jest doświadczenie, wiedza i szacunek dla pszczół.

Ich ambicją od zawsze było pozyskiwanie wyjątkowych miodów. Pani Elżbieta wspomina, że i pod tym względem pasieka teścia a ich dzisiejsza to dwa inne światy.

Najważniejsza zmiana to fakt, że współczesne ule są mobilne. Można je transportować tam, gdzie sobie tylko to pszczelarz wymyśli. Oni szukają w tym celu czystych, ekologicznych terenów.

- Jestem kwiatowym myśliwym - opowiada pszczelarz. - Jeżdżę i obserwuję, gdzie jakie kwiaty kwitną, z czego można pozyskać miód. Wynikiem takich polowań jest właśnie nasz miód chabrowy.

A było tak: podczas takich polowań kwiatowych trafili kiedyś na pole rzepaku błękitne od chabrów, czyli bławatków. Kiedyś było ich dużo. Dziś jest ich coraz mniej, bo to wymagające kwiaty, które rosną tylko na ekologicznie czystych obszarach. Nikt bławatka nie sieje.

- Po bławatkach można sprawdzić, czy ktoś prowadzi ekologiczne uprawy, czy nie - mówi pani Elżbieta.

Przy chabrowym polu ustawili ule. Efektem był niezwykły miód. - Zachwycamy się obcymi miodami, takimi jak manuka, płacimy za nie majątek, tymczasem mamy nasze polskie cudowne miody. Miód chabrowy jest bogaty w enzymy, szczególnie lizozymy. To enzym odporności. Ma też silne właściwości przeciwgrzybiczne. Jest naturalnym produktem leczniczym o wyjątkowym smaku - opowiada pani Elżbieta.

Jednak to tylko jeden z miodów, które pozyskują. W całym regionie szukają miejsc, w których ustawić mogą swoje ule. Rolnicy i plantatorzy chętnie się na to godzą.

- Dla nich to zysk. Nasze pszczoły ciężko pracują, zapylając ich rośliny, dzięki nim mają lepsze zbiory - opowiadają. I tak powstają miody borówkowe, mniszkowe, faceliowe.

Czasem udaje im się trafić na stare poniemieckie siedliska, sady zapomnianych już odmian owoców: starych jabłoni czy śliwek mirabelek. Tam też powstają rzadkie miody, których smak jest nie do powtórzenia.

Na poznańskich targach Smaki Regionów ich pasieka Pszczeli Raj dostała medal i Perłę za miód chabrowy. To cenna nagroda, która trafia do producentów żywności tradycyjnej, ekologicznej. Dla naszych rozmówców to było wyjątkowe wyróżnienie. Dowód na to, że ich zaangażowanie, ciężka praca po godzinach, została doceniona.

Joanna Boroń

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.