Mariusz, ofiara księdza pedofila: "Każdego dnia walczę z demonami"

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Małgorzata Oberlan

Mariusz, ofiara księdza pedofila: "Każdego dnia walczę z demonami"

Małgorzata Oberlan

Ksiądz wykorzystywał go seksualnie jako chłopca i nastolatka przez 9 lat. Siedzi za to w więzieniu. A Mariusz Milewski walczy z depresją, zbiera na terapię i traci nadzieję na to, że coś się w Polsce zmieni.

Jak się dziś czuje? Dziś akurat jest spokojny dzień. Zaczęły działać leki antydepresyjne, które od pewnego czasu bierze. -Poza tym, dzięki publicznej zbiórce, mam pomoc terapeuty. Jestem już po dwóch wizytach. Wpłaconych pieniędzy wystarczy na kilka spotkań. Wszystkim, którzy mnie wsparli, serdecznie dziękuję. Wielu osób nie znam - mówi Mariusz Milewski.

Pedofil anonimowy, ofiara się odkrywa

Przynajmniej od roku 29-letni dziś Mariusz Milewski nie jest dla świata postacią anonimową. Na początku marca br. stanął w błysku fleszy i telewizyjnych kamer, które pojawiły się przed Sadem Okręgowym w Toruniu. Okazją był początek procesu "Mariusza Milewski kontra Kuria Diecezjalna w Toruniu o milion złotych zadośćuczynienia za krzywdy". Jak nietrudno się domyślić, chodzi o cierpienia wywołane przez "urzędnika w sutannie", czyli księdza Jarosława P. z Ostrowitego, który seksualnie wykorzystywał Mariusza przez dziewięć lat.

Proces ruszył tuż przed zamrożeniem sądów i do dziś nie drgnął dalej ani o krok (o tym dalej), co przysparza Mariuszowi kolejnych stresów. Wracając jednak do tamtego wiosennego dnia należy podkreślić, że od tamtego czasu młody mężczyzna funkcjonuje w publicznej przestrzeni jako "ofiara księdza pedofila". Nie kryje personaliów. Nie kryje wizerunku. Na ile pozwala mu stan psychiczny, stara się też do świata wychodzić.

Tak było choćby 27 października, gdy na toruńskim Rynku Staromiejskim wziął w ręce "szczekaczkę". Podczas jednego z kilkunastu protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego w Toruniu głos zabrał i on. Zwięźle i bez zbędnych emocji opowiedział, czego doznał od księdza jako dziecko i nastolatek oraz jak kryte było to przez kościelną hierarchię.

- I kryte jest do dziś - mówi Agata Chyżewska, jedna z liderek i organizatorek protestów w Toruniu, działaczka fundacji "Opowiemy wszystkim", wspierającej pokrzywdzonych przez duchownych. - Żałuję, że nagłośnienie tego dnia na rynku było takie słabe. Bo na koniec Mariusz poprosił o wsparcie na terapię. I to już zginęło w gwarze...

Jarosław P., sprawca cierpień Mariusza, nie jest już kapłanem. Za seksualne wykorzystywanie chłopca skazany został prawomocnym wyrokiem karnym n a3 lata więzienia i za kraty trafił. Owszem, pamiętają go parafianie z Ostrowitego (diecezja toruńska). Dla większości świata jednak on pozostaje postacią anonimową.

Sąd biskupi uniewinnił...

Przypomnijmy okoliczności sprawy. Dramat Mariusza zaczął się, gdy miał 9 lat i był ministrantem w parafii w Ostrowitem (gmina Biskupiec, powiat nowomiejski). Ksiądz Jarosław P. doskonale znal trudną sytuację chłopca. Wiedział o alkoholizmie i biedzie w rodzinie. Wykorzystał to, zdobył zaufanie dziecka i zaczął regularnie zapraszać na plebanię. Tutaj seksualnie wykorzystywał chłopca. Potem, gdy Mariusz był już nastolatkiem, ksiądz P. załatwił mu miejsce w bursie Caritasu w Grudziądzu. Kapłan seksualnie wykorzystywał chłopca przez dziewięć lat.

Za gwałty i molestowanie Jarosław P. skazany został na 3 lata więzienia w 2016 roku. Jak wspomnieliśmy, poszedł za kraty. Wcześniej uniewinnił go... sąd diecezjalny. Tego Mariusz Milewski nigdy nie zapomni. To też trudno będzie mu kiedykolwiek kościołowi wybaczyć.

Jego adwokat Laszlo Schlesinger podkreśla, że strona kościelna nie stanęła na wysokości zadania w obliczu przestępstwa i ogromnej krzywdy ofiary. - Ksiądz Jarosław P. po ujawnieniu jego czynów zamiast zostać od razu wykluczonym ze stanu duchownego, to jeszcze kierowany był do zajęć z dziećmi - przypomina prawnik.

Kilka dni temu Mariusz napisał na swoim profilu facebookowym zapowiedział, że niebawem złoży do Prymasa Polski skargę na biskupa toruńskiego, który latami krył księdza Jarosława P. I że nie może patrzeć na to, jak biskup zapraszany jest przez oficjeli na uroczystości (zbliżał się 11 listopada); tym bardziej, gdy dzieje się to w jego okolicy...

"Każdego dnia walczę z demonami"

Jak ułożyć sobie życie po dziewięcioletniej traumie? Czy w ogóle się da? Mariusz próbuje od lat, ze zmiennym powodzeniem. Depresję poznał dobrze. Już się w niej pogrążał i powstawał niczym Feniks z popiołów. Ma żyłkę społecznikowską; gdy tylko się da - angażuje się.

Od pewnego czasu jest trudniej. Depresja znów o sobie przypomniała. - Cios musiał przyjąć po lekturze akt postępowanie kościelnego w jego sprawie. Odżyły wspomnienia, nagromadzone pod powierzchnia emocję. Dodatkowo przez pandemię stracił pracę (zarabiał przy organizacji zajęć tanecznych i zumby). Otuchy nie dodaje mu też to, co dzieje się, a w zasadzie nie dzieje się w związku z procesem sądowym - podkreśla Agata Chyżewska.

Załamany i bez dochodów postanowił publicznie poprosić o pomoc. Mariusz Milewski, pod imieniem i nazwiskiem, z portretowym zdjęciem, występuje na portalu Pomagam.pl. Zbiórkę "Na pomoc psychologiczną" założyła tutaj dla niego fundacja "Opowiemy Wszystkim". Cel nie jest żadne kosmiczny: to 5 tysięcy zł. Dotąd ponad 60 osób wpłaciło nieco ponad 2,9 tys. zł.

Opis zbiórki to historia opowiedziana przez Mariusza w pierwszej osoby. Szczerze. Zwięźle. Bez owijania w bawełnę. O tym, że był wykorzystywany przez księdza. Ze każdego dnia mierzy się z demonami przeszłości. I że potrzebuje pomocy, na którą nie ma pieniędzy.

"Nie jestem już w stanie sam sobie z tym poradzić. potrzebuję stałej opieki psychologicznej, na którą w tym momencie po prostu mnie nie stać. Wytoczyłem proces cywilny kurii, ale on niestety potrwa jeszcze bardzo długo, a z dnia na dzień mój stan psychiczny jest coraz gorszy. Nigdy nie prosiłem o wsparcie, zawsze to ja starałem się pomagać w miarę swoich możliwości. Teraz, niestety nie mam wyjścia. Będę bardzo wdzięczny za każdą pomoc, która zostanie mi okazana. Z całego serca już teraz za nią dziękuję" - tak kończy się historia.

Między wierszami zostały dni, w których po prostu nie mógł wstać z łóżka. Psychicznie i fizycznie nie miał siły. I chwile, tak niedawne przecież, gdy prowadząc samochód wybuchał płaczem.

Czy Kościół kiedyś zapłaci?

Dla wielu obserwujących tę bolesną sprawę jest jasne, że skoro ofiara księdza pedofila potrzebuje płatnej pomocy specjalisty (o dostępie do bezpłatnej terapii w Polsce można by książkę napisać), to jej koszty pokryć powinien sprawca. Jeśli nie on sam, to jego przełożeni. Ci, którzy wiedzieli, a nie zareagowali. Ci, którzy tak sądzili, że niewiele z tego wynikło.

Dlatego Mariusz Milewski pozwał o zapłatę za krzywdy Kurię Diecezjalną w Toruniu. Ona jednak, pozwana na drodze cywilnej, nie chce płacić ofierze księdza ani miliona, ani złotówki. Stoi na stanowisku, że kościół nie może ponosić odpowiedzialności za indywidualne grzechy. A przede wszystkim - za grzechy, których kapłan dopuścił się "po godzinach", w czasie prywatnym, nie jako urzędnik Pana Boga.

"Czyny skazanego Jarosława P. zostały bowiem popełnione co najwyżej przy okazji (sposobności) wykonywania czynności księdza katolickiego, a nie przy wykonywaniu tych czynności" - stwierdził adwokat kurii w odpowiedzi na pozew.

W procesie, który w Toruniu rozpoczął się na początku marca, na razie nic więcej się nie wydarzyło. - Nie mam nawet wyznaczonego terminu kolejnej rozprawy - kończy Mariusz Milewski.

APEL O POMOC:

Zbiórka "Na pomoc psychologiczną" dla Mariusza Milewskiego wciąż jest aktualna. Dla młodego mężczyzny liczy się każda złotówka, która pomoże mu się dalej leczyć. Zainteresowani znajdą zbiórkę na portalu Pomagam.pl.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.