Krzysztof Bednarek

Kiedyś sołtys miał o wiele więcej do powiedzenia

Pracował w kopalni i na roli, a teraz ponownie jest sołtysem Będlina. Najważniejsza sprawa to dokończenie budowy kanalizacji we wsi. Fot. archiwum Pracował w kopalni i na roli, a teraz ponownie jest sołtysem Będlina. Najważniejsza sprawa to dokończenie budowy kanalizacji we wsi.
Krzysztof Bednarek

Pracował w kopalni i na roli, a teraz ponownie jest sołtysem Będlina. Najważniejsza sprawa to dokończenie budowy kanalizacji we wsi.

- Jest Pan jednym z najdłużej urzędujących sołtysów w powiecie drawskim. Ale zanim o tym porozmawiamy, proszę się bliżej przedstawić. Skąd Pan pochodzi?

- Urodziłem się w 1943 r. w niewielkiej miejscowości Mariew (gmina Zaborów), na skraju Puszczy Kampinowskiej, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy. W czasie wojny ojciec był żołnierzem Armii Krajowej. Do Będlina trafiliśmy razem z frontem już w czerwcu 1945 r. Miałem wówczas 2 lata. Ojciec objął gospodarstwo rolne w Będlinie. To było kilkanaście hektarów ziemi. Zamieszkaliśmy w jednym z poniemieckich domów na terenie wsi.

- Pochodzi Pan z licznej rodziny?

- Miałem czterech braci i trzy siostry. Mama zajmowała się domem. Ojciec pracował na roli i w lesie wyrabiał drewno, a my już od najmłodszych lat pomagaliśmy mu w gospodarstwie. Mieliśmy krowy, konie, owce, drób. Gospodarstwo było rozdrobnione. Skladało się z kilku działek. Lubiłem zajmować się końmy. Pasłem też krowy, chociaż nie mogę powiedzieć, żebym to lubił.

- Pańska żona pochodzi z Dębołęki. Jak się poznaliście?

- Oboje z Zofią pracowaliśmy w tartaku w Świerczynie. I to tam - w zakładzie pracy - poznaliśmy się. Później urodziła się córka Bożenka. Kupiliśmy w Będlinie stary dom, wyremontowaliśmy go i tak tu urzędujemy do tej pory. W międzyczasie wychowaliśmy sześcioro dzieci.

- Ale jeszcze wcześniej pracował Pan w kopalni?

- Rzeczywiście, na krótko pojechałem do pracy na Śląsk.Jak to się wówczas mówiło „za chlebem“. Przez rok pracowałem w Kopalni Węgla Kamiennego Manifest Lipcowy (obecnie Zofiówka) w Jastrzębiu-Zdroju. To był 1974 r. Po roku wróciłem do Będlina.

- Wspominał Pan kiedyś o swojej przynależności do Związku Młodzieży Wiejskiej.

- To prawda działałem w ZMW od 17. roku życia. Pamiętam, że ZMW w Będlinie liczył 42 osoby. Do dzisiaj pozostało 6 osób z tamtej grupy. Mieliśmy zespół teatralny. Jeździliśmy na występy do okolicznych miejscowości. A na miejscu organizowaliśmy zabawy dla mieszkańców. Inne życie było niż teraz. Młodzież spotykała się w świetlicy, albo przy pomniku. Mieliśmy własny zespół piłki siatkowej.

- Kiedy po raz pierwszy został Pan sołtysem?

- To było w 1988 r. W tamtych czasach sołtys miał o wiele więcej do powiedzenia niż dzisiaj. Decydował o umorzeniu podatku rolnego. Ludzie zgłaszali się z podaniami, jak sołtys zgodził się, to podatek był umarzany. Również w przypadku sprzedaży zwierząt gospodarskich zdanie sołtysa było ważne. Syłtys wystawiał kwity o pochodzeniu zwierząt. Sołtysi zbierali również pieniądze na podatek.

- Był Pan sołtysem Będlina przez 18 lat. Później miał Pan 8 lat przerwy, a teraz od 2015 roku ponownie pełni Pan tę funkcję.

- Nie zabiegałem o to, by ponownie zostać sołtysem, ale skoro mieszkańcy zaufali mi, nie było powodów, żeby odmawiać. Wprawdzie żona nie była zadowolona, ale ja lubię działać.

- Co udało się Panu zrobić w ostatnim czasie?

- Żeby zrobić coś konkretnego, to trzeba mieć pieniądze. Nasza gmina jest biedna i sołectwa też nie mają pieniędzy. Będziemy mieli „zieloną siłownię“ i to jest chyba jedyna konkretna sprawa, którą w tej kadencji mogę się pochwalić. Bardzo ważną rzeczą, która leży na sercu wszystkim mieszkańcom naszej miejscowości, jest budowa kanalizacji. A właściwie dokończenie tej inwestycji, bo kolektor ściekowy został już wybudowany. Teraz trzeba wykonać przyłącza do poszczególnych budynków. Będę namawiał wójta, by zrobić to jak najszybciej.

- Dlaczego jest to dla was tak ważne?

- Teraz ścieki gromadzone są w zbiornikach bezodpływowych. Ich transport beczkowozem do oczyszczalni ścieków z roku na rok kosztuje coraz więcej. Koszty muszą ponosić mieszkańcy. Mamy obietnicę wójta, że budowa przyłączy rozpocznie się w 2017 r.

- Jak często spotykacie się na imprezach integracyjnych?

- Niezbyt często. Kiedyś na organizację imprez można było wykorzystać pieniądze z funduszu sołeckiego. Teraz już nie. Mamy wiatę i ławki w pobliżu świetlicy i tam najczęściej odbywają się majówki, albo spotkania w ramach przygotowań do dożynek.

Krzysztof Bednarek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.