Rajmund Wełnic

Gierek zabrał nam Okonek, a Okonek stawał potem okoniem

Ulica Szczecinecka w Okonku. To nie jedyna rzecz łącząca obie miejscowości, a jednak w referendum w październiku 1999 roku mieszkańcy gminy Okonek zadecydowali, Fot. Google Street View Ulica Szczecinecka w Okonku. To nie jedyna rzecz łącząca obie miejscowości, a jednak w referendum w październiku 1999 roku mieszkańcy gminy Okonek zadecydowali, że wolą Wielkopolskę niż województwo zachodniopomorskie
Rajmund Wełnic

Na przełomie wieków rozegrała się batalia o Okonek. Ostatecznie dawna część powiatu szczecineckiego przypadła Wielkopolsce. Jak dziś oceniana jest ta decyzja?

To ledwie 20 km na południe od Szczecinka. W całej gminie niespełna 10 tysięcy dusz. Reforma gierkowska z 1975 roku oderwała Okonek od powiatu szczecineckiego i umieściła w nowym województwie pilskim. Jednak, mimo wielu lat rozłąki, Okonek nadal jeździ na zakupy do Szczecinka, posyła dzieci do szczecineckich szkół średnich i szuka u nas pracy.

Złudne nadzieje

Pierwsze starania o powrót Okonka do Szczecinka pojawiły się po reformie samorządowej w roku 1990. Do Warszawy ciągnęły pielgrzymki samorządowców chcących wyprosić starostwo, dawano na msze w intencji powiatu. Upadek rządu Hanny Suchockiej pogrzebał jednak nadzieje na rychły powrót drugiego szczebla samorządu. Koalicja SLD - PSL schowała gotowe już mapy i projekty ustaw do szuflad.

Temat wrócił za rządów Jerzego Buzka. W kraju wybuchła burza, protestowały województwa przeznaczone do likwidacji, kolejne miasta domagały się powiatowych splendorów.

Minister Jerzy Stępień jeździł, obiecywał, przesuwał gminy, granice, a urzędnicy kreślili coraz to nowe mapy. Liczba nowych regionów urosła ostatecznie do 16, a powiatów namnożyło się ponad 300, mimo że nawet opozycja przyznawała, że rację bytu ma co najwyżej 100-150. Był rok 1998. Niepokoje wyciszono mglistą obietnicą korekt w okolicach roku 2000.

Rada zmienną jest

Ówczesna Rada Miasta w Okonku (kadencja 1994-98) też postanowiła zabrać głos i nie czekać, po której stronie granicy umieszczą ją ministerialne cyrkle.

- Za Złotowem i Wielkopolską opowiedziało się 11 radnych, sześciu było za Szczecinkiem, a dwóch nie miało zdania - wspominał na naszych łamach ówczesny przewodniczący rady Henryk Berczyński.

Z taką uchwałą w ręku wielkopolscy parlamentarzyści bez trudu przeforsowali - już w trakcie prac nad ostatecznym podziałem Polski - pozostawienie Okonka w Wielkopolsce. W Szczecinku nie spodziewano się takich rozstrzygnięć, więc nikt nie agitował za przyłączeniem pogranicznej gminy.

- Okonek należy się nam jak psu zupa - nieco dosadnie wyraził się jeden z miejscowych notabli. Rychło nowi radni Okonka zmienili zdanie. Chociaż burmistrzowska władza pozostała w rękach kojarzonej z lewicą Czesławy Drapały, to po wyborach rada została gruntownie przewietrzona. Już na drugiej sesji w listopadzie 1998 roku przegłosowała uchwałę domagającą się powrotu do Szczecinka. Złotowa broniło zaledwie pięcioro radnych. Tymczasem okazało się, że nie wydano jeszcze przepisów pozwalających na przenosiny gminy z powiatu do powiatu.

- Sama uchwała to może być za mało - pani burmistrz ważyła wówczas każde słowo.

- Konieczne będą konsultacje, być może zorganizujemy referendum w sprawie przynależności do województwa i powiatu. Zrealizujemy to, co będą chcieli ludzie.

Lędyczek mówi nie

Na wszelkich reformach administracyjnych Lędyczek, miejscowość we wschodniej część gminy Okonek, wychodził jak Zabłocki na mydle. Po likwidacji gromad nie miał co marzyć o zostaniu gminą. Jeszcze na początku lat 70. wbito nóż w serce lokalnej społeczności i odebrano Lędyczkowi, chlubiącemu się mianem najmniejszego miasta w Polsce, prawa miejskie. I tak jak Okonek ciągnął do Szczecinka, tak lędyczanie opowiedzieli się za Złotowem. Przypomnijmy, jakie wtedy odbywały się rozmowy.

- Szpital mamy pod nosem, dzieci do szkoły tam chodzą - jegomość robiący sprawunki w sklepie nie mógł się nadziwić fanaberiom radnych.

- A ja tam jestem za Szczecinkiem - wtrąciła się do rozmowy sklepowa.

- Ze szpitalem w Złotowie mi nie wyjeżdżajcie, bo kiedy wypisywałam stamtąd mamę, to powiedzieli, żebym przygotowała się na zgon w ciągu tygodnia. A mama, dzięki Bogu, żyje już piąty rok i ma się dobrze.- To pani w Lędyczku chyba sama jak palec?

- No nie, ja mieszkam w Okonku - speszyła się.

- Po cholerę nam ten Szczecinek? Dwa autobusy na dzień i żadnego powrotu, a do Złotowa PKS-y jeżdżą cały dzień - dorzucał kolega.

Lotyń mówi tak

Wielkopolska Wielkopolską, ale z Okonka do zamożnego Poznania daleko. Na początku lat 90. zbankrutowały zakłady przemysłu wełnianego, stacja hodowli roślin w Lotyniu i PGR w Borucinie. Bez pracy została prawie co druga osoba czynna zawodowo. Mało kto o tym dziś pamięta, bo wskaźniki bezrobocia przez te ćwierć wieku się zmieniły, a bezrobocie w Okonku jest niższe niż w całym rejonie złotowskim. Nieźle się wiedzie pieczarkarniom w Borucinie, dumą gminy jest stacja paliw w Podgajach. Setkę osób zatrudnia przedsiębiorca z Lotynia, który gospodarzy na tysiącu hektarów i ma firmę przetwórstwa tworzyw sztucznych. O Szczecinek walczyło trzech pracowników jego firmy, którzy wtedy zostali radnymi.

Delegacja lotynian wybrała się nawet do burmistrza Szczecinka i posła Mariana Golińskiego z prośbą o pomoc w przyłączeniu do powiatu na północy. Zresztą z historycznego punktu widzenia Pomorze zawsze sięgało do Gwdy. Żadne inne wielkopolskie miasto - poza Okonkiem - nie ma w herbie gryfa, legendarnego stwora typowego dla pomorskich wizerunków herbowych. Do powiatu szczecineckiego Okonek należał za czasów niemieckich, a po II wojnie, jak już wspomnieliśmy, do roku 1975. 20 kilometrów z Okonka do Szczecinka pokonuje codziennie wiele autobusów, jest linia kolejowa. Z kolei wyjazd do Złotowa do ZUS-u, skarbówki, sądu, urzędu pracy to wyprawa na cały dzień.

Pomorskiej arizony smak

Złotów, rywalizujący ze Szczecinkiem o Okonek, to 19-tysięczne miasto słynne z tradycji walk o polskość tych ziem przez działaczy Rodła. Jest trzecim największym obszarowo powiatem w Wielkopolsce, ale zaledwie 70 tysięcy mieszkańców daje mu miejsce w środku stawki. Dawny budynek starostwa zajął urząd skarbowy, więc odrodzony w 1998 roku powiat (już z Okonkiem) wprowadził się do zlikwidowanego urzędu rejonowego. Kiedyś był tu komitet PZPR i szydercy mówią, że po korytarzach snuje się wciąż duch nieboszczki partii.

Pierwszy gospodarz gabinetu starosty Janusz Szczerbiak, chociaż ludowiec, rządził w koalicji z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Wcześniej przez osiem lat burmistrzował w Krajence.

- Bez Okonka i Jastrowia sobie poradzimy, choć, gdy opadną emocje, postaramy się przekonać radnych, że nie warto się przenosić do Pomorza Zachodniego - mówił nam 20 lat temu i przypominał słynną wypowiedź Henryka Wojtasika, starosty wałeckiego (Pomorze Zachodnie) i byłego marszałka sejmiku województwa pilskiego, który na ostatnim posiedzeniu sejmiku darł szaty, że w bogatej Wielkopolsce piliby wina hiszpańskie i portugalskie, a na biednym Pomorzu przyjdzie im się raczyć arizoną.

Do różnych ministerialnych pomysłów zdążyli się już w Złotowie przyzwyczaić. Na jednej z wielu proponowanych map Złotowszczyzna znalazła się nawet w województwie… bydgoskim. Swego czasu Złotów i Wałcz były nawet przymierzane do „zapomnianego” 17. województwa środkowopomorskiego.

- Decyzja Okonka była dla złotowian kompletnym zaskoczeniem - Alicja Fidler, dziennikarka lokalnego oddziału „Głosu Wielkopolskiego”, powątpiewała w sens istnienia tak okrojonego powiatu. Pilskie ciągoty Jastrowia to żadna nowina, ale „zdrada” Okonka wielu zabolała.

Epilog, a może dogrywka?

I ostatecznie do secesji Okonka nie doszło. We wspomnianym referendum aż 74 procent mieszkańców gminy Okonek było za pozostaniem w granicach powiatu złotowskiego, a tym samym Wielkopolski. Choć już np. sołectwa północne (Lotyń, Węgorzewo i Brokęcino) były zdecydowanie za Szczecinkiem. Czy temat jeszcze dziś, niemal ćwierć wieku po zmianie granic, mógłby powrócić na tapetę?

- Sprawa została definitywnie rozstrzygnięta w referendum, wątpię, czy znalazłoby się wiele osób, może poza Lotyniem, które chciałyby przynależeć do powiatu szczecineckiego i Pomorza Zachodniego - mówi obecny burmistrz Okonka Andrzej Jasiłek.

- Mocno wrośliśmy w powiat złotowski i Wielkopolskę jeszcze w czasach, gdy było województwo pilskie. Zmiana granic oznaczałaby budowanie na nowo relacji z nowymi starostwem i województwem. Po ziemi stąpa także starosta szczecinecki Krzysztof Lis, jeden z nielicznych już samorządowców pamiętających batalię o Okonek z końcówki XX wieku.

- Realnie patrząc, to zmiany granic bez większej reformy administracji są dziś trudne, o ile nie niemożliwe, w tym także przyłączenie Okonka - mówi.

- Natomiast prędzej czy później liczę, że znajdzie się poważna siła, która będzie miała odwagę przeprowadzić reformę administracji w kierunku wzmocnienia potencjału finansowego samorządów powiatowych i gminnych, a to można osiągnąć jedynie je konsolidując i powiększając. Zrobili to Niemcy, zrobili to i Szwedzi. Pierwotne założenia do tworzenia powiatów były takie: 5, 15, 50, czyli minimum 5 gmin w powiecie, stolica w przynajmniej 15-tysięcznym mieście i chociaż 50 tysięcy mieszkańców - dodaje starosta.

- I już na starcie zrobiono liczne odstępstwa, tworząc dużo słabych powiatów. Tak samo gminy typowo wiejskie gorzej funkcjonują, gdy np. nie mają niewielkiego choćby ośrodka miejskiego, w którym koncentruje się ich życie. I mówię to z pełną odpowiedzialnością jako samorządowiec z ponad 30-letnim doświadczeniem.

Rajmund Wełnic

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.