Gdy Cukin natrafia na ścianę, robi z nią cuda

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Capar
Wojciech Lesner

Gdy Cukin natrafia na ścianę, robi z nią cuda

Wojciech Lesner

Malowaniem zajmuje się od dziecka. Swoje pierwsze pomysły przelewał na szkolne zeszyty. Teraz jeździ po Pomorzu i tworzy dla każdego. Jego płótnem jest miejska przestrzeń. Cukin z Koszalina to autor blisko 800 murali. Ogranicza go jedynie wyobraźnia. I powierzchnia ściany.

Widzę go z daleka. Z kilkudziesięciometrowej odległości przygląda się swojemu najnowszemu dziełu. Jeszcze wczoraj wzdłuż ściany wznosiły się masywne rusztowania, kryjące twarz najsłynniejszego polskiego jazzmana. Dziś niezwykły obraz widać niemal w pełnej okazałości. Do wykonania zostało jeszcze tylko kilka ważnych detali. Na ścianie bowiem musi spocząć trudna w odtworzeniu replika podpisu Krzysztofa Trzcińskiego szerzej znanego jako Komeda. To właśnie mural z jego wizerunkiem widnieje na ulicy Grodzkiej 1. Tomasz Żuk, czyli Cukin Art, wrócił do Słupska w wielkim stylu.

Miasto to jego galeria

Nadawaniem kolorytu smutnym miejskim ścianom zajmuje się już od kilkunastu lat. Wcześniej trudnił się upiększaniem swoimi malunkami mieszkań, ale nic nie daje takiej swobody artyście, jak dziesiątki metrów kwadratowych pustej przestrzeni. Dlatego obecnie w całości poświęca się tworzeniu murali. Na jego prace można natknąć się, spacerując ulicami pomorskich miast - widnieją na blokach, kamienicach, domach i szkołach.

- Nie jestem po żadnej szkole artystycznej, jestem samoukiem. Na początku malowałem dla siebie, później, gdy ludzie zobaczyli, że „bym im się przydał”, zaczęli mnie zamawiać. Mają jakiś pomysł, festiwal, coś do upamiętnienia - dostaję tematykę, zdjęcie ściany i zadanie, by coś wykombinować. Robię kilka projektów do wyboru, odsyłam, robię wycenę i później, jak już wszystko jest klepnięte, zaczynam malować - opowiada Cukin. - Płótno ma małą powierzchnię. Taki obraz wiesza ktoś u siebie w pokoju. Może kilka osób go zobaczy. Kiedy maluję na mieście, to miasto staje się moją galerią.

Rozmawiamy pod ścianą bloku przy ulicy Grodzkiej, w samym centrum miasta. W kilka dni nudna, jednokolorowa powierzchnia zamieniła się w istne dzieło sztuki. Okiem łypie na nas Krzysztof Komeda, bo to jego twarz zajmuje większą część zaadaptowanej przestrzeni. Towarzyszą mu inni, bardziej anonimowi muzycy.

Zaczyna działać wyobraźnia. Żadnej melodii usłyszeć się nie da, ale z pewnością można ją „zobaczyć”. Mural powstał z okazji zbliżającego się XXIX Komeda Jazz Festival. Choć dzieło robione było na zamówienie, Cukin mógł pójść na całość. Miasto dało mu swobodę działania.

- Dostaję tematykę: „Mamy festiwal Krzysztofa Komedy i chcielibyśmy mural”. Pytam, czy idziemy w klimat muzyków, jazzmanów, robimy instrumenty czy postacie? Dostałem informację, żeby twarzy nie robić, ale później pomyślałem, że jednak ją zrobię. Wszystkich jazzmanów wpiszę w ten mural. Wysłałem ostateczny projekt, powiedziałem, że „to jest to” i nic innego nie robię, bo to mi się bardzo podoba. Rozmawiałem z panią prezydent, żeby ten mural podpisać z boku, żeby nie było prostej ściany - jest więc imię, nazwisko i ksywka - kontynuuje Cukin.

Nie zawsze jest jednak tak kolorowo. Nawet artysta sfokusowany wyłącznie na tworzeniu wpaść może w sidła polskiej biurokracji. Same załatwianie papierów przed namalowaniem muralu trwać może nawet dwa miesiące. Trzeba uzyskać zgody od architektów, miejskich plastyków, zarządców nieruchomości. I wysłuchać „dobrych rad” urzędników.

- Nie można od tak podejść do ściany i namalować sobie mural - mówi koszaliński artysta. - Ten jest o tyle dla mnie ważny, że jest taki, jaki sobie umyśliłem. Nikt mi nie mówił: „A może nie róbmy takiego czegoś” albo „Tutaj za różowe, tutaj za ciemne”. Pomysł nie został stłamszony. To mural od A do Z zrobiony przeze mnie. Czuję, że tu się realizuję. Będę miał wspomnienia ze Słupska, że mogę tu zaszaleć i zrobić swoje. Bo przeważnie w różnych miastach jest tak, że robię projekt i przechodzi on przez 20 urzędników. Na końcu wychodzi obraz obrzucony „dziadami”, bo każdy chciał dodać coś od siebie. A tutaj jest czysty Cukin Art - wyznaje.

Proces tworzenia

Cukin na swoim koncie ma blisko 300 wielkich murali, 500 tych mniejszych i niezliczoną liczbę ozdobionych swoją twórczością mieszkań. Ze Słupskiem zna się od dawna - to on jest autorem „Sroki” na ulicy Lotha, nadał także kolorytu dwóm słupskim Niedźwiadkom Szczęścia, które widzimy w różnych miejscach miasta. Wykonywanie murali to dla niego praca na pełen etat. Proces powstawania ściennego dzieła bywa jednak zawiły - szczególnie jeśli zamawiający życzy sobie czegoś specjalnego.

- Namalowanie takiego muralu zajmuje mi dwa dni. U każdego wygląda to jednak inaczej. Można mural robić tydzień. Ja maluję murale bardzo szybko - zajmuję się tym od 15 lat praktycznie codziennie, dla mnie to jak zrobienie herbaty. Za każdym razem jest to jednak wyzwanie, za każdym razem jest to stres i trudności, ale na końcu zawsze jest efekt, więc warto się bać - zapewnia.

Tworzenie muralu to praca na wysokościach. Najtrudniejsze jest złapanie odpowiednich proporcji, szczególnie jeśli na ścianie znaleźć się mają ludzkie postaci. Do prostych zadań nie należy też samo cieniowanie, np. twarzy.

- Najwygodniej maluje się rzeczy, które nie wymagają odtworzenia. Gdy maluje się czyjąś twarz, musi być podobna do pierwowzoru. Gdy nie będzie podobna, każdy to dostrzeże. Jeżeli namaluję drzewo, to mogę sobie wymyślać układ gałęzi, w lewo, w prawo, i nikt mi nie powie, że drzewo tak nie wygląda. Lubię malować trójwymiarowe obrazy. Nie lubię malować kolorowych murali, ale zazwyczaj ludzie takich chcą. Lubię stonowane kolory - tutaj miałem okazję namalować tak naprawdę czarno-biały mural, a kolor fioletowy jest tym dodatkiem - wskazuje na obraz znajdujący się za nami.

Swoje prace wykonuje sam. Projektuje, załatwia wszystkie formalności i z namaszczeniem przystępuje do najważniejszego. Swój mały udział przy wielkich dziełach ma kolega Cukina, który służy mu nie tylko dobrym towarzystwem, ale i malarskim wałkiem.

- Są takie rzeczy - na przykład przemalowanie ściany na jeden kolor, do których mógłbym wziąć każdego. Mam jednak kolegę, który jeździ już ze mną cztery lata i on to ogarnia - nie muszę się martwić, że zrobi coś krzywo - konstatuje.

Ile kosztuje zamienienie zwykłej ściany w dzieło sztuki? Ceny wahają się, w zależności od skomplikowania muralu, od 20 do nawet 100 tys. złotych. Dla niektórych urzędów, które pragną udekorować czymś wyjątkowym miejską przestrzeń, takie kwoty mogą nie być wielkim wydatkiem, ale dla przeciętnych zjadaczy chleba kwota może okazać się zaporowa.

- Jak dostaję zdjęcie ściany, tematykę, to rzucam przedział cenowy. Ktoś podaje kwotę i wtedy wiem, jak do muralu podejść - czy ma być bardzo skomplikowany, mieć więcej detali, czy koloru. Jeżeli wiem, kto ile chce przeznaczyć na mural, wtedy dopasowuję murale pod konkretną ścianę - zdradza Cukin.

Sam kupuje potrzebny sprzęt - wiadra, farby, spraye. Do tego trzeba doliczyć koszt dojazdów i rzecz jasna noclegów, bo przecież mural nie wyczaruje się w jeden dzień. Weny twórczej i zapału do pracy kupować nie trzeba. Radość z tworzenia jest bezcenna.

- Maluję tylko na Pomorzu. Wszyscy się pytają - „dlaczego cię nie ma za granicą”, „dlaczego cię nie ma w Warszawie?”. Ja lubię malować tutaj, gdzie przebywam. Muzyk, który gra, ma możliwość usłyszeć swoją muzykę w radiu. Ja swój obraz mogę zobaczyć, przyjeżdżając na miejsce. Dlatego maluję w promieniu 200 km od Koszalina i wiem, że jak jadę na kolejne zlecenie, to mijam swoje prace - mówi Cukin. - Najczęściej inspirację dają mi miejsca, w których tworzę. Czasami łapię kolory z otoczenia, staram się malować takie murale, które mnie by się podobały, które chciałbym zobaczyć, więc za każdym razem robię tak, żeby mural był inny od tego poprzedniego. Mam cały wachlarz możliwości, nie zamykam się w jednym stylu. Chcę pokazać, że nie ma dla mnie żadnych ograniczeń.

Wojciech Lesner

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.