Ewa Farna zapowiada, że nie będzie w nowym „Idolu” nikomu słodzić

Czytaj dalej
Fot. Sylvia Dabrowa
Paweł Gzyl

Ewa Farna zapowiada, że nie będzie w nowym „Idolu” nikomu słodzić

Paweł Gzyl

Jest ulubienicą nastolatek, bo ciągle niewiele się od nich różni. Dopiero zaczęła studia, ma chłopaka, ubiera się jak jej rówieśnice, lubi odwiedzać rodziców i co najważniejsze - nigdy nie zadziera nosa. Jest więc idealną dziewczyną z sąsiedztwa.

Już 15 lutego wystartuje w Polsacie nowa edycja legendarnego talent show o wszystko mówiącym tytule - „Idol”. Jedną z jego jurorek będzie Ewa Farna. Piosenkarka od razu po podpisaniu kontraktu zapowiedziała:

- Bywam surowa. Myślę więc, że nie będę za dużo słodzić. Jeśli mam coś doradzać ludziom, to muszą to być rady szczere.

Nie sposób nie wierzyć wokalistce - wszak ma dopiero 24 lata, ale nagrała już dziewięć płyt i jest popową gwiazdą nie tylko w Polsce, ale również w Czechach. Jak to możliwe?

U boku Maryli

Ewa urodziła się w czeskiej części Cieszyna - ale w polskiej rodzinie. Dlatego w domu mówiła od dziecka po polsku (ale cieszyńską gwarą), a w szkole - po czesku. Dziś częściej używa tego drugiego języka, bo jej zespół tworzą czescy muzycy i również jej chłopak jest Czechem. Kiedy jednak przyjeżdża do Polski, przestawia się na rodzimy język, nie tylko w mówieniu, ale też w myśleniu.

- A co do śpiewu, to lepiej śpiewa mi się po polsku. To jest mój język ojczysty i po prostu łatwiej mi się w nim śpiewa. Poza tym polski jest lepszy do śpiewania. W czeskim źle się artykułuje, jest trudniejsza dykcja w tej interpretacji - wyjaśnia w serwisie Interia.pl.

W rodzinie Ewy zawsze były silne tradycje muzyczne. Tata miał kapelę ludową, której próby odbywały się właśnie w jego domu. Ponieważ mała dziewczynka chętnie przysłuchiwała się zespołowi, rodzice zapisali ją do szkoły muzycznej, gdzie przez ponad pięć lat uczyła się gry na fortepianie. Wspierają ją w tym również mama i ciocia, która jest śpiewaczką operową.

- Miałam 10 lat, kiedy wzięłam udział w konkursie na najlepsze wykonanie piosenki Maryli Rodowicz - wieczorem miała koncert w naszej wiosce. Tata wybrał jej mało znany utwór „Chcę do Bodzia”. Zaśpiewałam go przed całą wioską. I wygrałam. Rodzice nic nie wiedzieli! W nagrodę wystąpiłam z panią Rodowicz na scenie. Fajnie było. Trzy tysiące ludzi, świetna atmosfera - opowiada w serwisie Kobiety.pl.

W trasę z tatą

Dwa lata później nauczycielka z podstawówki wytypowała Ewę do lokalnego konkursu wokalnego. Dziewczynka nie bardzo chciała śpiewać bez chóru, ale uległa namowom. I spodobało jej się, w efekcie czego zaczęła brać udział w kolejnych festiwalach dla dzieci i młodzieży.

Na jednym z nich wpadła w oko czeskiemu biznesmenowi - Leszkowi Wronce. Ponieważ właśnie rozkręcał muzyczną działalność, obsadzając siebie w roli producenta, szukał kogoś utalentowanego, w którego mógłby zainwestować swój czas i pieniądze. Ewa okazała się doskonałą kandydatką.

- Nie zapomnę go nigdy, bo to przecież on mnie odkrył. Kiedy ma się dwanaście lat, nie pisze się własnych piosenek. To on otoczył mnie fachowcami, nakierował na odpowiednią drogę. To może brzmieć tak, jakbym była produktem, ale potrzebowałam wtedy mentora. I miałam go w Leszku - wspomina Ewa w Onecie.

Dziewczynka nie chciała się jednak ograniczać tylko do Czech - dlatego wystąpiła w polskiej „Szansie na sukces” - i odniosła zwycięstwo. W efekcie podpisała kontrakt płytowy z przedstawicielstwami koncernu Universal w obu krajach.

- Moi rodzice czasami krótko mnie trzymali. Tata jeździł ze mną na koncerty i pilnował, żebym od razu po występie wsiadła z nim do samochodu i wróciła do domu, bo rano muszę iść do szkoły - deklaruje w „Gali”.

Wjazd w dorosłość

Wielkie sukcesy sprawiły, że na Ewę zwróciły się oczy wszystkich mediów w Polsce i w Czechach. Tymczasem na co dzień starała się ona być normalną nastolatką. Na zajęciach w szkole pojawiała się skromnie ubrana, bez makijażu, kumplowała się jakby nigdy nic ze swymi rówieśnikami. A kiedy ktoś na przerwie wystawiał kartkę i długopis, prosząc o autograf, odpowiadała: „Ej, człowieku, ja jestem teraz w szkole”. Po dobrze zdanej maturze zabalowała na przyjęciu i ... wjechała samochodem w drzewo. Tabloidy oszalały - a ona wcale nie ukrywała niczego i od razu uderzyła się w piersi.

- Jestem człowiekiem, a błędy są ludzkie. Ważne, by znów się podnieść, iść dalej i uczyć się na nich. Wszystko, co złe, niesie w sobie coś dobrego i na odwrót. Przynajmniej wiem, że nie popełnię tego błędu, będę o wiele bardziej odpowiedzialnym i bezpiecznym kierowcą - tłumaczyła w „Gali”.

Ewa chce się tulić

Po maturze Ewa nie zaniechała dalszej nauki - i zdała na prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Kiedy przeprowadziła się do stolicy, mocno odczuła brak rodzicielskiej opieki.

- Byłam w tym czasie w domu tylko ze cztery razy po dwa dni. To dla mnie jest za mało. Przez to stałam się nerwowa, nieprzyjemna dla ludzi, a to w mojej pracy jest niefajne. Jestem z bliskimi na łączach, ale potrzebuję z nimi porozmawiać w cztery oczy czy przytulić się - wzdychała w Onecie.

Wszystko zmieniło się, gdy zakochała się w muzyku swego zespołu - Martinie Chobocie. Niedawno para zakochanych poleciała na wakacje do USA - i wtedy gruchnęła plotka, że wzięli ślub w Las Vegas. Po powrocie Ewa musiała wszystko dementować.

- My z Martinem naprawdę bardzo się lubimy. Ale co ważne, żadne z nas nie ma skłonności do tego, by zmieniać ukochaną osobę według własnych upodobań. Jeżeli się zmieniamy, to dzieje się bardzo naturalnie - puentuje swój związek w serwisie Party.pl.

F jak Factor

„Idol” nie jest pierwszym talent show, w którym Ewa wzięła udział. Najpierw był czeski „SuperStar”, a potem polski „X-Factor”. Media burzyły się wtedy, że piosenkarka jest za młoda na taką funkcję. „Byłam najmłodszą jurorką w historii programu. Ale właśnie to sprawiło, że mogłam dotrzeć do autentycznych emocji uczestników” - wyjaśnia wokalistka.

A jak atrakcyjność

Od kilku lat media w Polsce i w Czechach uważnie przyglądają się figurze piosenkarki. Stąd roi się w nich od pytań o to, czy gwiazda nie jest... za gruba. „Show-biznes odróżnia się od realnego świata. Gwiazdy na zdjęciach muszą być idealnie szczupłe. Jestem więc nienormalna w świecie show-biznesu. Za to jestem normalną dziewczyną w realnym świecie” - deklaruje Ewa.

R jak rozrywka

Ewa większość czasu spędza, koncertując, nagrywając i występując w telewizji. Kiedy jednak ma chwilę wolnego czasu, lubi się rozerwać. Zimą uwielbia jeździć w górach na nartach. Zdarza się też, że wybiera się ze znajomymi na tańce. Kiedy chce się wyciszyć, ogląda filmy lub czyta książki. Teraz najchętniej jednak spędza czas ze swym chłopakiem - Martinem Chobotem.

N jak nauka

„Uwielbiam dobre jedzenie i dobrą kuchnię” - wyznała kiedyś Ewa. Dlatego pobierała nauki u najbardziej znanego w Czechach kucharza - Zdenka Pohlreicha. „Była to kuchnia międzynarodowa” - tłumaczy piosenkarka. „Cenię sobie szybkie dania. Błyskawiczne jest na przykład domowe pesto. Ale potrafię też upiec pasztet czy zrobić keczup, które wymagają już nieco więcej czasu” - dodaje.

A jak afera

Pewnego razu przed koncertem Ewa miała dzielić garderobę z inną polską gwiazdą pop. „Myślałam, że będzie super, poznamy się, pogadamy o ciuchach” - mówi. Niestety - kiedy wróciła po próbie okazało się, że artystka nie chce dzielić z Ewą garderoby. Musiała więc przenieść się do szatni ekipy. „I to tam poznałam świetnych ludzi” - śmieje się.

Paweł Gzyl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.