Co łączy hiszpańską inkwizycję i mgłę? Nikt się ich nie spodziewał...

Czytaj dalej
Fot. Katarzyna Świerczyńska
Katarzyna Świerczyńska

Co łączy hiszpańską inkwizycję i mgłę? Nikt się ich nie spodziewał...

Katarzyna Świerczyńska

W sobotę postanowiłam uciec przed szczecińskim skwarem nad morze. I to był strzał w dziesiątkę. Kiedy w Świnoujściu kierowca autobusu linii numer 1 na plażę w Warszowie powiedział: „Pani nie jedzie na plażę, zimno jest” - to ja nie miałam wątpliwości, że jadę we właściwym kierunku.

Fale i wszechobecna mgła. Tak wyglądała warszowska plaża w sobotę chwilę przed 16. Na stanowisku ratowników powiewała biała flaga.

- Można się kąpać, jest bezpiecznie - zapewniła ratowniczka. Mimo to mało kto skorzystał z takiej możliwości.
Mgła przyszła nagle i ratownicy nie mieli wątpliwości, że zostanie już do końca dnia.

Temperatura powietrza to było bardzo rześkie 22 stopnie. Morze miało tylko cztery stopnie mniej. Po kąpieli (nie mogłam nie skorzystać) ruszyłam spacerkiem do oddalonej o kilometr na wschód w kierunku plaży w Przytorze. Brzeg morza okupowały głównie mewy. Starszy mężczyzna z aparatem zawzięcie je fotografował. Okazało się, że jest w Świnoujściu od dwóch tygodni. To emeryt z Wrocławia, który reperuje zdrowie w jednym z miejscowych sanatoriów. Tego dnia postanowił odwiedzić Podziemne Miasto, prawobrzeżną plażę i na własne oczy zobaczyć płot strefy wokół gazoportu. Mgła była dla niego zupełnym zaskoczeniem. Tak jak dla większości plażowiczów, którzy byli zupełnie nieprzygotowani na ochłodzenie. W końcu przyszli na plażę, kiedy w całym mieście świeciło jasne słońce. Teraz spacerowali okutani w plażowe ręczniki. Nieliczni zapobiegliwi szczęśliwcy mieli ze sobą kurtki albo cieplejsze bluzy.

Na plaży w Przytorze o 17.00 ratownicy dali sygnał, że to koniec ich pracy na dziś. Spowita mgłą plaża niemal zupełnie opustoszała. Autobus plażowej linii P podjechał na przystanek punktualnie o 18.00. W autobusie usiadł obok mnie emeryt z Wrocławia.

- To panią widziałem na plaży? - upewnił się. Potwierdziłam i odpowiedziałam: - Pięknie było, prawda? - Czy ja wiem? Mgła, nic nie było widać - stwierdził i pożalił się, że padła mu bateria w aparacie, bo zbyt długo robił zdjęcia ptakom.

W drodze do domu szybko zorientowałam się, że mgła opanowała tego popołudnia całe wybrzeże. Media społecznościowe zapełniały zdjęcia z kolejnych miejscowości: Rowy, Międzyzdroje, Niechorze, Hel.

Co takiego się wydarzyło? Ludzie pisali o „mgle jak z horroru” i „strasznej mgle”. Jak wytłumaczyli specjaliści zajmujący się pogodą i klimatem, mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem o nazwie upwelling. Tego dnia wiał wiatr północno-wschodni, który sprawił, że chłodniejsze wody z głębin morza dostały się na jego powierzchnię. To sprawiło, że woda ochłodziła się szybko i w zetknięciu z cieplejszym powietrzem doprowadziło to do powstania mgły. Podczas tego typu zjawiska ważne jest, aby zwracać uwagę na komunikaty przy stanowiskach ratowniczych, ponieważ nie zawsze kąpiel w takich warunkach będzie bezpieczna. Woda na skutek upwellingu może bowiem ulec gwałtownemu ochłodzeniu.

To nie pierwszy raz, kiedy „straszna mgła” pojawia się latem nad Bałtykiem. Niemal dokładnie rok temu IMGW informował o tym, że z powodu mgły widoczność nad Bałtykiem w niektórych miejscowościach spadła poniżej 100 metrów. Wtedy również był za to odpowiedzialny upwelling.

Katarzyna Świerczyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.