Rajmund Wełnic

12 lat walki o czystość jeziora Trzesiecko

Aeracji jeziora Trzesiecka dokona w tym roku firma Aerato, miasto zapłaci za to 265 tys. zł Fot. Rajmund Wełnic Aeracji jeziora Trzesiecka dokona w tym roku firma Aerato, miasto zapłaci za to 265 tys. zł
Rajmund Wełnic

W tym roku Szczecinek przekroczy granicę 4 mln zł na rewitalizację jeziora. Bez tych zabiegów mielibyśmy gwarantowane kwitnienie wody.

W kwietniu - a potem w maju i jeszcze w lipcu - wyłoniona w przetargu firma Aerato wykona trzy zabiegi aeracji mobilnej szczecineckiego jeziora Trzesiecko. Miasto zapłaci za to 265 tysięcy złotych.

- Aeracja wykonana zostanie z precyzyjną inaktywacją fosforu na powierzchni całego jeziora z użyciem koagulanta. Zabieg ten polega na intensywnym natlenianiu strefy przydennej z jednoczesnym podawaniem siarczanu żelaza w mikrodawkach, średnio 3 kg/ha - precyzuje fachowo Mateusz Ludewicz, rzecznik prasowy ratusza.

Siarczan powoduje wytrącanie z wody fosforu, który jest pożywką dla glonów. A te przy wysokiej temperaturze lubią zakwitnąć tworząc na powierzchni zielonkawą breję, nie dość, że pozbawiając wodę tlenu, to w wypadku sinic uwalniającej do niej także groźne dla zdrowia toksyny.

O „walorach” zapachowych i wizualnych nie wspominając.

Groźne sinice

Trzesiecko miewało z tym w przeszłości problemy, bywało, że sanepid zakazywał kąpieli z uwagi na obecność sinic. Po aeracji zdarzało się to sporadycznie i tylko wtedy, gdy naprawdę było upalnie. Po powtórzeniu zabiegu glony ustępowały.

Oprócz aeracji miasto postawiło na jeziorze dwa aeratory pulweryzacyjne napowietrzające wodę i co roku zarybia Trzesiecko m.in. rybami spokojnego żeru, które nie ryją w dnie wzbudzając fosfor z osadów dennych. Wszystko ma jednak swój, i to nie mały, koszt. Ratowanie Trzesiecka rozpoczęto jeszcze w roku 2004 pod rządami poprzedniego burmistrza Mariana Golińskiego. Od roku 2005 aerację, badania kontrole i zarybianie jest prowadzone rok w rok.

Do tej pory Szczecinek wydał na to blisko 3,9 miliona złotych. W tym roku dojdzie kolejne ponad 300 tys. złotych. Sporą część tej kwoty na szczęście pokryły dotacje Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Niemałe fundusze - kilka milionów - ratusz przeznaczył także na ograniczenie dopływu biogenów do jeziora budując sieć kolektorów i seperatorów wód deszczowych.

Alternatywne pomysły na rewitalizację

Strach pomyśleć, co by było ze szczecineckim jeziorem, gdyby nie te starania. Co nie znaczy, że nie stawiane są pytania o skuteczność trwających już kilkanaście lat działań. Pojawiały się różne pomysły. Np. z wykorzystaniem słomy jęczmiennej. Otóż słomę zatapia się w jeziorze lub rzece i wtedy do akcji przystępują grzyby wodne. Rozkładają słomę i przy okazji uwalniają do wody związki hamujące rozwój glonów, w tym sinic.

Potrzebują na to kilka tygodni. Fachowo nazywa się to tlenową mineralizacją słomy z udziałem grzybów wodnych i bakterii, a wydzielane polifenole blokują podziały komórek glonów i sinic. Ponoć działa, choć u nas były problemy z pozyskaniem słomy i pomysł upadł. Średnio sprawdził się także eksperyment radnej Joanny Pawłowicz, która testowała użycie efektywnych mikroorganizmów wpuszczonych do stawu w Świątkach.

- Tworzą je bakterie kwasu mlekowego, drożdże, promieniowce (organizmy przyczyniające się m.in. do rozkładu resztek zwierzęcych i roślinnych - red.) i innych - mówiła Joanna Pawłowicz.

W zbiorniku zachodzą procesy gnilne i fermentacyjne, dominują organizmy patogenne i chorobotwórcze. Mikroorganizmy miały pomóc je zwalczyć, zmniejszyć ilość osadów dennych, poprawić przejrzystość wody i umożliwić powrót do niej ryb i roślin. Niestety, efekty były dość mizerne, by nie powiedzieć żadne.

Dodajmy, że od zeszłego roku w Szczecinku działa także powiatowe Centrum Edukacji Ekologicznej i Rewitalizacji Jezior, które ma w planach badania naukowe nad sposobami ratowania akwenów.

Rajmund Wełnic

Z lokalną prasą - najpierw Głosem Pomorza, a następnie Głosem Koszalińskim - jestem związany od 1995 roku. Do redacji trafiłem niemal prosto po studiach. Mam to szczęście, że mogę pisać o swoich pięknych rodzinnych stronach - Szczecinku i powiecie szczecineckim. Szczęśliwie żonaty z Martyną, jakżeby inaczej - mieszkanka Szczecinka. Wolny czas "pożerają" mi obecnie pociechy (Zuzia, 2009) i Felek (2015). Zaciekły kibic piłkarski.


Mieszkaniec Szczecinka od urodzenia, z tym miastem związany razem z rodziną na dobre i złe. Pisałem o Szczecinku i powiecie szczecineckim w Głosie Pomorza, a obecnie w Głosie Koszalińskim, naszym dodatku Głosie Szczecinka oraz na portalach gk24.pl i szczecinek.naszemiasto.pl Z wykształcenia i zamiłowania historyk, więc dzieje regionalne zajmują dużo miejsca w mojej działalności. Cenię sobie interakcje i współpracę z Czytelnikami, którzy współtworzą nasz portal. Piszę dla Nich, z Nimi i o Nich

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.